Artykuły

Wysoki lot mściwego nietoperza

"Zemsta nietoperza" w reż. Janusza Józefowicza w Operze Krakowskiej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Klasyczna operetka wcale nie musi być nieznośnie anachroniczna dla dzisiejszego widza, co udowodnił Janusz Józefowicz w Krakowie

Do tej pory konsekwentnie starał się nawiązać kontakt z młodą publicznością. Od "Metra" obecnego od 15 lat na scenie po musicalową wersję "Romea i Julii" robił teatr dla widza wchodzącego w dorosłe życie. Teraz sięgnął po "Zemstę nietoperza" Johanna Straussa, która bawiła naszych dziadków, a nawet pradziadków. I choć nic nie starzeje się tak szybko, jak najlepszy nawet żart, w Operze Krakowskiej śmieją się przedstawiciele różnych pokoleń.

Spektakl z pozoru może wydać się zbyt tradycyjny. Janusz Józefowcz niczego nie unowocześnia, pozostaje w Wiedniu i w czasach, gdy frak był strojem obowiązkowym dla mężczyzn, a panie nosiły gorsety. To świat salonów i balów, z cesarskim pałacem w tle, ale potraktowany z dystansem, więc widz nie ma wrażenia, że przenosi się w zamierzchłą przeszłość.

Reżyser ożywił błahą intrygę o pokojówkach udających damy, fikcyjnych węgierskich hrabinach i nieprawdziwych francuskich markizach. To prawda, że polski przekład "Zemsty nietoperza" dokonany przez Juliana Tuwima wciąż zachowuje świeżość. Ale Józefowicza zainspirował on do serii scenicznych gagów, więc powstał spektakl o świetnym tempie i poza paroma przeszarżowanymi sekwencjami w I akcie przyrządzony ze smakiem. Także dzięki efektownym dekoracjom i kostiumom. I jest jeszcze muzyka - banalna i błaha dla jednych, błyskotliwa i pomysłowa dla innych. Zaproszony przez Operę Krakowską wiedeński dyrygent Uwe Theimer postarał się, by widz przychylił się do tej drugiej opinii. Orkiestra gra lekko, współtworząc klimat spektaklu. Dzięki temu Johann Strauss zdecydowanie odmłodniał w Krakowie.

Reżyser postawił wysokie wymagania solistom i wielu z nich stworzyło udane role, zwłaszcza Anita Maszczyk jako pokojówka Adela marząca o scenicznej karierze czy Przemysław Rezner jako dr Falke, czyli mściwy nietoperz. Udało się uniknąć przerysowań tak częstych w wielu inscenizacjach "Zemsty nietoperza". Nawet książę Orlovsky, tradycyjnie grany przez kobietę (Danuta Nowak-Połczyńska) ma klasę. Szkoda jedynie, że większość pań niezbyt radzi sobie z popisowymi numerami skomponowanymi dla nich przez Straussa. Panowie byli lepsi, a klasą dla siebie jest Janusz Ratajczak w roli wplątanego w sieć intryg Eisensteina, który nawiązał do wspaniałych tradycji polskiej operetki.

Na tle innych premier w naszych operach krakowska "Zemsta nietoperza" jest może mało odkrywcza i błaha. Ale przywraca wiarę w wartość teatralnego rzemiosła i proponuje trzy godziny zabawy w dobrym stylu. To wcale niemało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji