Artykuły

Cała prawda o kłamstwie

"Prawda" Floriana Zellera w reż. Zbigniewa Rybki w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Pisze Claudia Urbanik w Teatraliach.

"Każdy dureń potrafi mówić prawdę, ale zręczne kłamstwo wymaga niejakiej wprawy" - z tego założenia wyszedł autor sztuki, trzydziestoletni Florian Zeller - który, w słodko-gorzki sposób, podjął się analizy zakamarków ludzkiego sumienia. "Prawda" jest bowiem opowieścią o szczerym zmaganiu się z kłamstwem. Jest prowokacją do ukazania tego, czego doświadczamy i co sami sobie tworzymy.

Spektakl od samego początku - konkretnie wrześniowej premiery - cieszy się niesłabnącą popularnością. Jak mówi sam reżyser przedstawienia (dyrektor Teatru Powszechnego im. J. Kochanowskiego w Radomiu, Zbigniew Rybka): "nie jest on nudną, moralizatorską rozprawą o prawdzie. Młody dramatopisarz z niezwykłą dojrzałością trafia w sedno naszej podświadomości".

Michał jest mężem wspaniałej i nostalgicznej Laury. Mimo to od ponad pół roku każdą przerwę na lunch spędza z Alą - żoną Pawła, swojego najlepszego przyjaciela. Sielanka ta nie trwa jednak długo - Alicję męczą wyrzuty sumienia. Postanawia szczerze porozmawiać z mężem, by zacząć wszystko od nowa. Dla Pawła to idealna sytuacja, ponieważ - jak się okazuje - i on nie jest święty. Mąż Alicji od dawna romansuje z Laurą. Najlepszą obroną okazuje się atak - jesteś wart tyle, na ile wiarygodne są twoje kłamstwa. Florian Zeller udowadnia nam w monologu jednego z bohaterów ("Gdyby z dnia na dzień ludzie przestali się okłamywać, nie ostałaby się na ziemi ani jedna para. I w pewnym sensie byłby to koniec cywilizacji"), że życie, w którym panowałaby prawda i tylko prawda, niekoniecznie byłoby lepsze.

Podejście takie jest bliskie twórczości samego Voltaire'a: "Kłamstwo jest cnotą, jeśli pozwala uniknąć cierpienia". Nie jest to absolutnie pochwała obłudy, jedynie nawoływanie do wysunięcia refleksji. Kłamstwo i prawda żyją w odwiecznej symbiozie. "Zawsze razem, tuż obok siebie, jak dwie strony medalu. Awers i rewers naszego życia" - mówi Zbigniew Rybka.

Motorem napędowym sztuki jest Wojciech Wachuda, odtwórca roli Michała. Aktor, wraz z rozwojem akcji, stara się coraz rozpaczliwiej, coraz bardziej desperacko uporać z błędnym kołem kłamstw. Na początku pełen energii i pewności siebie, z niezwykłą łatwością "odwraca kota ogonem", lawirując między kochanką, żoną i przyjacielem. Jego zadziwiająca wręcz umiejętność kłamania jak z nut sprawia, że pętla zakłamania będzie się jeszcze bardziej rozwijać i zacieśniać, co da niemal autodestrukcyjny efekt. Nie stawia go to jednak w roli "złego bohatera" - kłamią wszyscy pozostali: wrażliwa Ala - Maria Gudejko, urocza Laura - Karolina Winiarek oraz Paweł. Marek Braun, który wciela się w jego rolę, jest całkowitym przeciwieństwem Michała - stonowany, nieśmiały. Jak się jednak okazuje - cicha woda brzegi rwie Nawet on skrywa tajemnice.

Pomimo że fabuła "Prawdy" może wydawać się historią idealną dla brazylijskiej telenoweli - nic bardziej mylnego. Akcja jest wartka, ale widz nie napotyka tutaj żadnego problemu z odbiorem - spektakl nie jest bowiem "męczący". Stopniowe otwieranie kolejnych wątków, poznawanie nowych kłamstw sprawia, że odbiorca chce więcej i więcej. To powoduje, że niesprecyzowana końcówka przedstawienia nie wszystkim się spodoba... Interpretacja ostatniej sceny została pozostawiona zgromadzonym widzom: jaka jest nasza prawda? Intrygujące zakończenie to pretekst do późniejszych, wieczornych rozmyślań o nas samych.

Gra aktorów jest doskonała, zestawiona na zasadzie kontrastu tego, co wybuchowe, niszczone przez własne sumienie, oraz tego, co ciche, niewzbudzające żadnych podejrzeń. Reżyser zadbał, by scena, wypełniona przerysowaną gestykulacją oraz nieskrywaną sztucznością, stworzyła świat tragicznie-śmieszny, ukazała paradoksalność trudu włożonego w zmyślanie.

Scenografia Katarzyny Kowalczyk jest skromna, co pozwala skupić całą uwagę na akcji. Podobnie jest z muzyką, która nie dekoncentruje - delikatnie dobrany jazz w opracowaniu Krzysztofa Prałata jest idealnym podkładem do tego dramatyczno-komicznego romansu.

Dialogi są niebanalne, a odzywki niezwykle trafne - to zasługa genialnego przekładu Barbary Grzegorzewskiej. Bardzo trudno tak zbudować sztukę, by widownia uświadomiła sobie z czasem, że śmieje się nie z bohaterów, ale z samych siebie.

Prowokacja, która była z góry założona, udała się. Spektakl jest jak tkanina uszyta z absurdów. Wszystkie te namiętne dyskusje na temat "złego kłamstwa" i "dobrego kłamstwa", większej i mniejszej prawdy sprawiają, że nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko się śmiać. Śmiać przez łzy, bo kto z nas tak naprawdę wie, czym jest ta upragniona prawda? Czym różnimy się od naszych bohaterów? Nie raz, nie dwa sami gubimy się we własnych opowieściach. We własnej prawdzie. Jaka jest więc ta prawda? W sztuce tej - i chyba nie tylko - każdy ma swoją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji