Artykuły

Celebrity Splash

"Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu" Joanny Szczepkowskiej w reżyserii autorki w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Maciej Stroiński na swoim blogu.

W tym tygodniu liczy się tylko nowy "Project Runway". Tymczasem w Hucie nowa Szczepkowska. Premiera BĘDZIE w sobotę; inaczej mówiąc, oceniam przed premierą. Co mam zrobić, że tylko na czwartek były bilety? To nie była jakaś generalna, tylko normalny wieczór za pieniądze. Tyle może "gorszy", że na wernisażu szlachta się bawi i większość nie płaci. Jak powiada w tym samym teatrze "Monika Olejnik" tekstem Demirskiego: "Są lepsi i są gorsi. Niektórzy super ruchają, a niektórzy nie super ruchają". Tak czy siak, recenzja przedpremierowa jest w tym wypadku niedorecenzją tylko pod warunkiem, że pokaz przedpremierowy jest bieda-pokazem.

Spektakl ma tytuł "Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu" i spodoba się tylko widzom niezblazowanym. W czwartek w Łaźni byli tacy i było dla kogo grać. Ale blogerki & mądrale, np. ja, raczej nie poklepią. Otóż myślę sobie, że nic to nie jest, ten spektakl. Można wybadać samemu, iwent ma bloga, który wiele mówi (koncertnadwapokolenia.wordpress.com).

Aranżacja poczciwa i po taniości: zalążkowa scenografia i w ogóle design, stylówki w bejzik (bohaterka, Marta Morska, chodzi w szlafroku o morskim kolorze), wszystkiego jest za mało oprócz aktorów, którzy chociaż tylko dwoje, to grają od ściany do ściany, w tym do CZWARTEJ ściany, której dawno w teatrze "nie widziałem". Scenografia nie chce być widziana, dała się zastraszyć gwiazdom. Można pomyśleć, że jesteśmy na planie wintydżowego teatru telewizji. Redukcja kosztów powoduje, że nawet papierosy pali się UMOWNIE. A jeżeli to nie z biedy, to ja nie rozumiem: ile jeszcze umowności? Może się UMÓWIMY, że wieczór był świeży i fajny?

Autorka wieczoru mówiła kiedyś publicznie, że homoreżyserzy uwielbiają rozbierać heteroaktorów, że to dla nich "sam smak". OK, argument dobry jak każdy, a teraz rykoszet. Starsza pani najęła młodego i sobie używa. Urządza jego postaci dwugodzinny foch. Ciągle "się wiesza". Może to wieszanie jest cytatem z innej dwuaktorskiej sztuki, z "Emigrantów" Mrożka, a może histerią. Postać wiodąca jest i marudą, i więdnącym kwiatem "ready for my close up", i dominą-ofiarą, czyli podłą dominą. Boi się YouTube'a i wiecznie sobie czegoś "nie życzy". Na przykład on bardzo chciałby ją masować, a to ona nie chce. Młody jest krzepki i banalny (ajent, masażysta, złota rączka, muzyk, niby taki do przodu, a naprawdę to prekariusz, którego trzeba pogłaskać - wet dream starszej pani). Ciągle wychodzi i wyjść nie może, ciągle rozmawia i rozmawiać nie może, bo telefon (to akurat jawna pożyczka z "Boga mordu", tyle że Yasmina Reza trzyma postaci na chacie czymś więcej niż komendą "siadaj"). Po tytule wiemy, że "nie rób tego w domu" - twórcy też nie lubią bohaterów. Ale to nie znaczy, że my polubimy twórców. Wspólny wróg nie zawsze łączy.

SPOJLER: "Pelcią" jest chyba PRL, który bohaterce, jak sama ujawnia, "dał nazwisko" i dał się nagadać. Z tego by wynikało, że Marta jest chodzącym failem, bo jest "sowietiką" (homo sovieticus-kobieta), wiecznym "dzieckiem PRL-u". Może to coś na temat, że "czwartego czerwca"... Czy Szczepkowska się tu jakby zwierza, że też nie może wyjść z tamtego imidżu? Inny pomysł: Pelcia... PL-cia.

Joanna Szczepkowska jest lepszą performerką niż aktorką. Kiedy raz na czas zrobi jakieś swoje "zaskoczę ciebie", to pitoleniu nie ma końca. Na przykład jako kamikadze postawiła się Lupie, zanim to było modne, & zrobiła to nieanonimowo. Liczyłem, że teraz też "coś będzie", a tu przekorne nic. W tym rozdaniu i zagrała, i napisała, i zrobiła reżyserię, więc mogłaby się wypiąć tylko na samą siebie. Nie ma kontekstu dla kontrowery. Chyba że by zagrać "Pelcię" w bloku z "Maciejem Korbową": Lupa i jego eksaktorka znowu robią w jednej hali.

Ostatnio Łaźnia idzie w nazwiska, czyli "ryje", jak się ich nazywa w tabloidzkiej korpogwarze (por. Piotr Mieśnik, "Wyznania hieny"). Nie mówię, że to źle (że idzie), tylko stwierdzam fakt. To przeciera tak zwany szlak między autorem a odbiorcą, czyni PR lepiej nawilżonym. Na przykład artystka powiada w wywiadzie ("GW KR" z 28 lutego 2015), że "wychodzi za burtę". Samo się kojarzy z nowym szoł Polsatu "Gwiazdy skaczą do wody", czyli "Celebrity Splash". W "Pelci" mamy właśnie to: pospolite czynności, ale czyni je celebka.

"Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu", Łaźnia Nowa, reżyseria i jeszcze więcej Joanna Szczepkowska, scenografia Agnieszka Krupieńczyk, wykon reżyserka i Jan Jurkowski. Byłem 5 marca 2015.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji