Roger i jubileusz Opery Śląskiej
Zamysł dyrekcji Państwowej Opery Śląskiej, by zaakcentować trzydziestopięciolecie istnienia tej tak zasłużonej dla polskiej kultury placówki wystawieniem opery Karola Szymanowskiego, jest godzien uznania, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że swoją działalność rozpoczął ten teatr w czerwcu 1945 roku wykonaniem "Halki" Stanisława Moniuszki. Piękna to klamra tego okresu pracy artystycznej bytomskiej Opery.
Premiera "Króla Rogera" odbyła się u schyłku minionego sezonu, lecz w nowym sezonie to niełatwe w percepcji dzieło figuruje regularnie na afiszu, ściągając na kolejne przedstawienia komplety publiczności. Zasługa to rzadkiej w naszym polskim życiu muzycznym dobrej organizacji oraz niewątpliwych wartości samej inscenizacji. Ludwik Rene - reżyser spektaklu - nie wymaga rekomendacji, a fakt, iż przy formowaniu inscenizacyjnego kształtu opery miał on możliwość czerpania z pierwszego źródła (pozostawał niemal do ostatnich chwil życia Jarosława Iwaszkiewicza w kontakcie z pisarzem, współautorem libretta), miał bez wątpienia bezpośredni wpływ na podejmowane decyzje. Kierownictwo muzyczne objął Napoleon Siess, dyrygent o wyrobionej wrażliwości na brzmienie orkiestry (przez wiele lat był on związany z orkiestrą symfoniczną Filharmonii Śląskiej), co przy realizacji partytury Szymanowskiego nie jest rzeczą obojętną. Pierwszych wrażeń dostarcza słuchaczowi i widzowi dzieła operowego z reguły scenografia. Ta w przypadku bytomskim odznaczała się oryginalnością i poczuciem stylu - z utrzymanymi w przepychu dwoma pierwszymi aktami (świątynia, pałac) oraz nacechowanym ascezą i symboliką aktem trzecim (ruiny starożytnego teatru). Nie tworzyła ona tylko tła dla rozgrywającej się akcji, lecz była z nią integralnie związana. Spełniony został więc jeden z podstawowych postulatów współczesnego teatru muzycznego i warunków powodzenia u odbiorcy. Cztery centralne role obsadzono zgodnie z aktualnymi możliwościami bytomskiego teatru. Nie może on w chwili obecnej zagwarantować "Rogerowi" obsady idealnej (który zresztą teatr muzyczny w kraju może?), lecz dokonany wybór zapowiada operze Szymanowskiego długi jeszcze, jak sądzę, żywot na scenie Opery Śląskiej. Jerzy Kubit jako król Roger stworzył kreację bardzo sugestywną pod względem aktorskim, razi jedynie w muzyce Szymanowskiego charakterystyczna dla jego śpiewu nadmierna wibracja. Mankamentu tego nie stwierdza się u śpiewającego w drugiej obsadzie Marka Ziemniewicza, mniej jednak dojrzałego aktorsko.
Rolę Pasterza powierzono Józefowi Homikowi i Henrykowi Grychnikowi. Walory śpiewającego w premierowym przedstawieniu Homika są powszechnie znane - dysponuje on piękną, ciepłą kantyleną, którą jednak w przypadku muzyki Szymanowskiego należało wzbogacić o bardziej subtelne odcienie wyrazu muzycznego. Szlachetności brzmienia głosu zabrakło niestety prezentowanej na premierze przez Jadwigę Papiernik partii Roksany. Wysoko ocenić należy natomiast wykonanie tej partii przez Stanisławę Marciniak-Gowarzewską. Bardzo dobrze wywiązał się z powierzonej mu roli Edrisiego zarówno pod względem aktorskim, jak i muzycznym Feliks Widera. Do jasnych punktów bytomskiego przedstawienia zaliczyć należy również kreacje obydwu diakonis - Marii Ćwiakowskiej i Eligii Kłosowskiej oraz arcykapłanów - Eugeniusza Kuszyka i Ryszarda Wojtaszewskiego. Spełnił swe zadania w sposób zadowalający przygotowany przez Krystynę Świder oraz Bogdana Golę chór operowy, poszerzony o chór dziecięcy Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Bytomiu, a dynamiczną realizację choreograficznego zamysłu Marty Bochenek przez operowy balet oraz solistów Wacława Niedźwiedzia (alter ego Rogera) i Lucynę Mrózek (Menada) ocenić należy jako w pełni udaną.