Artykuły

Mój rodzinny "Straszny dwór". Uwertura

Przyszło mi żyć w XXI wieku, aczkolwiek urodziłem się w XX, a wychowanie odebrałem jeszcze XIX-wieczne - pisze Mieczysław Drzewica Popławski.

Toteż nie dziw, że pamiętam nauki mego sędziwego dziada, które staram się stosować w życiu. Otóż mawiał on, że "ETYK - to człowiek, który wie, czym jest zło, a człek MORALNY - tego po prostu nie robi". Mawiał też, "iż można urodzić się księciem ducha pod strzechą i chamem w pałacu". Dlatego trzeba uważać, gdzie się lokuje swoje zaufanie, miłość i szacunek...".

Ale wróćmy do tematu. Obecne czasy niosą ze sobą zadziwiające odkrycia naukowo-techniczne. Latamy w kosmos, batyskafy penetrują głębiny oceanów, życie ludzkie zdominowały elektroniczne maszyny z komputerami i Internetem na czele. Wymyślono poprawność polityczną, a nawet pojawiły się w sztuce nowe przedziwne kanony piękna. Ludzie i ich wehikuły pędzą z ogromną szybkością w poszukiwaniu jakiegoś złudnego mirażu - kariery czy mamony? A ja, choć nie neguję postępu, nie lubię się spieszyć. Uwielbiam cichą, symfoniczną muzykę i starą, dobrą książkę. Zhierarchizowanie dawnego świata ogromnie mi odpowiadało i odpowiada do dziś. Bo Lord to Lord, a lokaj to lokaj! Bardziej kocham balony i aeroplany od rakiet, parowozy od poduszkowców, karety i dorożki od aut oraz szable i konie od cekaemów i dronów. Sztuka zaś wszelka - w moim starodawnym rozumieniu - winna zachowywać klasyczne kanony piękna i stać na najwyższym poziomie, który nie pozwoli przeinaczać żadnych zmysłów jej twórcy.

Mój świat powoli odchodzi w przeszłość (jak cały humanizm). A ponieważ sądzę, iż Państwo go za dobrze nie znają, postaram się o nim nieco opowiedzieć. To tak, jakby poszło się do kina lub teatru po to, aby przeżyć baśń, której nigdy sami w życiu nie doświadczymy. Zacznijmy więc po bożemu. Każdy się kiedyś i gdzieś urodził. Ja też się urodziłem lat temu - powiedzmy wiele - na pograniczu nastrojów teatru, muzyki, plastyki i ziemiańskiego, kresowego dworu. Atmosferę tworzyły autentyczne obrazy, stare księgi, meble z epoki, wypłowiałe fraki i zetlałe koronki. A przeplatały się one w mej pamięci z wonią farb, mastixu (kleju do zarostów i peruk) i molinaty na operowych kostiumach. Opowieści rodzinnych utracjuszy, wiekowych dam i starych wiarusów mieszały się z bajkami Babci Sonieczki. Dochodził do tego śpiew operowych artystów uczonych ról przez mego Papę reżysera. Było tego tak wiele, że pewnego dnia przestałem rozróżniać, co jest snem, a co jawą. W tym duchu zostały spisane moje opowieści, które ubarwia czasem fikcja literacka. Zwłaszcza te dotyczące "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki. Opery, z jaką w przedziwny sposób splatały się losy mojej rodziny i moje. A było tak:

cdn.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji