Artykuły

Farsa na koniec teatralnego sezonu

Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku zaprasza w sobotę na ostatnią premierę sezonu - "Koniec początku" Seana O'Casey'a w reżyserii i opracowaniu muzycznym Piotra Kowalewskiego.

Sobotnia premiera będzie lekkim - miejmy nadzieję, że godnym - finałem niezwykle pracowitego sezonu w Dra­matycznym. Jeśli uwzględnić w rzędzie premier "Okno na parlament" w reż. Wojciecha Pokory (sztuka miała pokaz specjalny przed wakacjami 2000 roku), to "Koniec początku" będzie siódmym nowym widowiskiem, jakie od września zaproponował teatromanom białostoc­ki Dramat. Wcześniej na afisz trafiły: "Zbrodnia i kara", "Konopielka", "Osiecka", "Tango", "Moralność Pani Dulskiej". To naprawdę imponujący wy­nik, szczególnie zważywszy na fakt, że pośród wymienionych spektakli znaleźć można dzieła kontrowersyjne (niekwe­stionowany prym w tej kategorii wie­dzie "Konopielka", która wywołała dys­kusję o zasięgu ogólnopolskim), odzna­czające się wyśrubowanym poziomem artystycznym (bez wątpienia "Moral­ność Pani Dulskiej" i "Tango"). To był naprawdę ciekawy sezon. Ale do rzeczy.

Z Ełku i z Dublina

"Koniec początku" to białostocki de­biut reżyserski Piotra Kowalewskiego - człowieka, który założył i od siedmiu lat prowadzi Teatr im. Józefa Węgrzy­na w Ełku. Aktor i reżyser ma na swo­im koncie współpracę z teatrami war­szawskimi, udział w realizacjach Te­atru Telewizji. Współtworzył i prowa­dził Magazyn Młodzieżowy "Raj" w te­lewizyjnej "Jedynce". W Ełku przygoto­wał - jako aktor i reżyser - kilkanaście premier, z których "Kubusia Puchatka" i "Królewnę Śnieżkę" mogliśmy oglą­dać na scenie białostockiego Dramatu. Obecnie przygotowuje "Koniec po­czątku" - sztukę Seana O'Casey'a, Ir­landczyka urodzonego w 1880 roku w Dublinie. O'Casey specjalizował się mo­ralitetach, dramatach o silnym podtek­ście społecznym. Jednak spod jego pió­ra wyszły też sztuki lżejszego autora­mentu - zabawne jednoaktówki, aneg­doty sceniczne, farsy. Jedną z nich jest "Koniec początku", który w białostoc­kiej inscenizacji został opatrzony pod­tytułem "Farsa".

Śmiejcie się do łez

"Koniec początku" to sztuka ledwie trzyosobowa: mąż (Robert Ninkiewicz), żona (Danuta Bach) i przyjaciel domu (Sławomir Popławski). Rzecz dzieje się w kuchni. Po kłótni małżeń­skiej dochodzi do zamiany ról: męż­czyźni stają w obliczu konieczności wykonywania prac "kobiecych" domo­wych, o czym nie mają najmniejszego pojęcia. O rozwoju wypadków mogą świadczyć zmiany dokonujące się w scenografii. - Chciałam pokazać przejście od kiczu (mam nadzieję, kontrolo­wanego) to totalnej degradacji - powiedziała autorka scenografii, Magda­lena Gajewska.

Reżyser nie ukrywa, że zależy mu przede wszystkim na tym, by bawić wi­dza przez równe 70 minut, czyli do­kładnie tyle, ile trwa sztuka. Jednocze­śnie zapewnił, że sztuka nie poszła w stronę wiązanki dowcipów sytuacyj­nych: - Jeżeli sprowadza się tylko do poziomu śmiechu, nie ma żadnej głębi, to jest to moim zdaniem przejaw zubo­żenia - powiedział Kowalewski.

Ma być dobrze

"Koniec początku" może być lekkim, lecz godnym zakończeniem sezonu ar­tystycznego w Dramatycznym. Jeżeli słuchać wypowiedzi komplementują­cych się wzajem aktorów i reżysera, to rzecz zapowiada się całkiem obiecująco.

- Aktorzy zademonstrowali rzadko spotykaną rzetelność i poświęcenie, otrzymałem od nich w darze zawodową pokorę - mówił Kowalewski. Z kolei ak­torzy podkreślali, że dzięki postawie re­żysera czują się współtwórcami spekta­klu, a nie biernymi wykonawcami. Na ile te deklaracje znajdą pokrycie na scenie, przekonamy się już w sobotę, 19 maja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji