Pod znakiem Brechta i Szwajcarów. Między nami ...teatromanami (fragm.)
...Utalentowani inscenizatorzy Brechta i Dürrenmatta znaleźli się w ludowej Polsce stosunkowo szybko. Już w 1956 zaprezentował Ludwik Rene "Dobrego człowieka z Seczuanu" Brechta, a w 1958 r. "Wizytę starszej pani" Dürrenmatta. Krakowską inscenizacją "Kaukaskiego koła kredowego" Brechta zapisała się też w pamięci teatromanów Lidia Zamków. Ale najlepiej zdaje się wyczuwać estetykę Brechta i brechtoidów młody reżyser i scenograf Konrad Swinarski, jeszcze za życia Brechta jego uczeń w Berliner Ensemble. Swinarski odczuł zapewne jakąś wtórność myślową "Franka V", sztuki mówiącej o bandytyzmie świata kapitału, dlatego wespół z Ewą Starowieyską rozbudował mocno stronę widowiskową spektaklu - dekoracje tej pary scenografów wypadły rzeczywiście okazale, tu i ówdzie przechodziły w osobliwy, nieco ciężki romantyzm, dobrze zresztą oddający jakąś zda się hoffmannowską makabrystykę dzieła Dürrenmatta. Zarówno scenografia, jak i świetna, bardzo "brechtowska" muzyka Paula Burckharda prezentowały oczywiście nie operę serio, raczej parodię, persyflaż tradycyjnej opery. Aranżowane konsekwentnie na pierwszym planie motywy cyrku (np. kelner w bankowej restauracji wywijający talerzami) jeszcze bardziej podkreślały ton parodiowy. Tak kręci się ten bandycki światek... Kto wie, czy utrzymanie całości w lżejszej tonacji offenbachowskiej operetki nie wyszłoby na korzyść przedstawieniu. Ku takiej grze lekkiej, o tempie szybszym, próbował je kierować znakomity jak zawsze Edmund Fetting w roli Prokurenta, do takiego ujęcia dałby się zapewne łatwo nagiąć doskonały w parodii Frank V - Czesław Kalinowski, a także reszta zespołu - natomiast inny, obcy Dürrenmattowi, bliższy naturalistycznemu przeżywaniu styl gry wnosiła znakomita, ale raczej w tym ostatnim stylu, Ida Kamińska...