Artykuły

Dotykamy mrocznej i delikatnej materii

Janiczak i Rubin zabierają głos w sprawie Gorgonowej. Skażają powtórnie, a może uniewinnią? Pierwszy tak medialny proces sądowy w historii Rzeczpospolitej rozegra się jeszcze raz. Tym razem na deskach Starego Teatru - pisze Monika Jagiełło w Dzienniku Polskim.

Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin. Dramatopisarka i reżyser. Para na scenie i w życiu. Zdobywcy Paszportów Polityki 2013. Jutro na Scenie Kameralnej przy ul. Starowiślnej 21 o godz. 19.15 odbędzie się premiera ich sztuki "Sprawa Gorgonowej", opartej na historii mordu, popełnionego w 1931 r. w willi architekta Henryka Zaremby pod Lwowem na jego nastoletniej córce. 0 zbrodnię i pośmiertną deflorację dziewczyny oskarżono Gorgonową, kochankę Zaremby. Jednak brakło ostatecznego dowodu, który potwierdziłby jej winę.

7 marca 2015 r. Na chorwackiej wysepce Zlarin policjanci spisują grupę Polaków za ustawienie płyty nagrobnej nieopodal parafialnego cmentarza. Na symbolicznym nagrobku napis: "Margarita Ilić Gorgon. Urodzona 7 marca 1901 r. Miejsce i data śmierci nieznane". Funkcjonariusze nie wiedzą, kim była kobieta, ale mają powód do żartu. Do napisu - po chorwacku - wkradł się błąd.

- 16 godzin tłukliśmy się z Polski z tą płytą w walizce, żeby w urodziny Rity Gorgonowej ustawić ją w miejscu jej domniemanego urodzenia - wspomina dramatopisarka Jolanta Janiczak. W podróż ruszyli też reżyser Wiktor Rubin, aktorka Marta Ścisłowicz, scenograf Michał Krochowiec i Hanna Maciąg, która rejestrowała całość kamerą. Wyprawa to część przygotowań do spektaklu "Sprawa Gorgonowej". To refleksja Janiczak i Rubin o pierwszym tak medialnym procesie sądowym w historii Rzeczpospolitej i jego bohaterce - kobiecie skazanej za morderstwo nastoletniej córki swojego kochanka i pracodawcy, której losy po wyjściu z więzienia pozostają nieznane.

Podczas prac nad poprzednią sztuką w Starym Teatrze, "Towiańczycy, królowie chmur", duet rozłożył na czynniki pierwsze polski romantyzm. Teraz, przez sprawę Gorgonowej, demontują Młodą Polskę. - Ta historia była polityczna. Państwo polskie jej wtedy bardzo potrzebowało. Prawica projektowała na Gorgonową postać obcego, który zakłóca spokój. Lewica - Przybyszewska, Boy Żeleński, Krzywicka - widziała w niej ofiarą. Amerykańscy producenci też zwietrzyli potencjał tej tragedii i szybko zgłosili się do Gorgonowej. Nie wiadomo, czy zamierzali ją obsadzić w roli głównej czy tylko chcieli praw do historii. Ulotnili się, gdy zapadł wyrok ska-

Kryminalna konwencja zmusza do wskazania sprawcy na koniec. Wtedy możemy odetchnąć, zamknąć sprawę. Według nas idealny kryminał to ten, który zostawia "powietrze" na małe przewinienia, winy, zaniechania. Tak jak stało się w przypadku procesu Gorgonowej

zujący - tłumaczy Rubin. Janiczak dodaje, że obserwatorów procesu rozjuszała sama uroda Chorwatki i jej egzotyczność. - Nazwisko kojarzyło się z gorgonami, mitycznymi kobiecymi potworami. Na rozprawy przychodziła w długim czarnym futrze. Ludzie jej nienawidzili za to jeszcze bardziej - mówi.

Kiedy spotkałam się z nimi krótko po powrocie z Dalmacji, nie chcieli zdradzać celu podróży. Przy kolejnym spotkaniu laureaci Paszportów Polityki byli bardziej otwarci. - Zastanawialiśmy się, czy w ogóle upublicznić tę historię. Ale myślę, że nasz gest był czysty. To była akcja artystyczna i etyczna. Czym innym jest symboliczny grób, a czym innym posąg wybudowany jakiejś figurze - wyjaśnia dramatopisarka. Opowiada, że chorwaccy funkcjonariusze szybko ich spisali, ale wysłuchali opowieści o Gorgonowej i córce Ewie, która nigdy nie znalazła śladu po matce. - Pomogli nam obejść paragrafy. Inaczej grób byłby nielegalny, a my mielibyśmy kłopoty - mówi. Płyta stanęła w innym miejscu.

Wyprawa na Zlarin była jedną z akcji, w które obrósł spektakl. Zdecydowano się na współpracę aktorów z hipnotyzerem. Zobaczymy go na scenie, kiedy podda hipnozie odtwórczynię głównej roli Martę Ścisłowicz. Podczas indywidualnych sesji aktorka "spotykała się" z Gorgonową.

- Czy to nie jest ryzykowne? - pytam.

- To musi być dobry i zdrowy aktor. Emocjonalnie stabilny. Inaczej jego psychika mogłaby się zdeintegrować - odpowiada Janiczak. Niewykluczone, że podczas kolejnych spektakli w stan hipnozy wprowadzona zostanie też Jaśmina Polak, która wciela się w rolę zamordowanej Lusi. Aktorka odbywała sesje, ale na razie "nie jest gotowa, bo wejście w rolę ofiary oznacza kontakt z doznaniem śmierci".

Janiczak zdradza, że Marta widzi i czuje dużo. - Owszem, byłam w tym pokoju, ale nie powiem wam, co się tam stało - słyszę. Powściągliwa aktorka dodaje, że nigdy wcześniej nie pracowała w ten sposób i taka metoda dała jej więcej niż analityczne podejście do historii Gorgonowej.

Przez kilka tygodni Janiczak i Rubin poszukiwali też statystów. Do udziału w przygotowaniach i w samym spektaklu poszukujemy w byłych więźniów lub aresztowanych, osób skazanych prawomocnym wyrokiem sądu, z wyrokiem w zawieszeniu, odbywających prace społeczne - pisali w ogłoszeniu. Twórcy chcieli w ten sposób lepiej zrozumieć doświadczenie więzienia i wyroku. Poznamy ich wkład pod koniec sztuki, kiedy opowiedzą swoje własne historie związane z ich przewinieniami.

- Usłyszymy je tuż po ogłoszeniu przez ławę wyroku. Bo ławnicy to właśnie oni. Więźniowie - wyjaśnia Janiczak.

Janiczak i Rubinowi udało się też zdobyć egzemplarz wspomnień, które Henryk Zaremba wydał w 1933 r. pt. "Spowiedź ojca zamordowanej Lusi". - Pisał je podczas procesu. Krok po kroku mitologizował siebie. Przypomina to książkę męża Katarzyny W., ojca małej Madzi. Książkę czy raczej szmatławiec. On też chciał coś ugrać na całej sprawie. My, jako artyści, również - wskazuje Janiczak.

Czy kontaktowali się z krewnymi Gorgonowej? Córka i wnuczka kobiety walczą o wznowienie procesu. Wierzą w jej niewinność. - Nie. To oddzielne tragedie, matki i dziecka. Nie przywołujemy tych postaci na scenie. Od początku mówimy, że nie opowiadamy się za winą ani niewiną Gorgonowej. Nie mamy do tego prawa. Mówię "nie wiem "i ta niewiadoma jest najciekawsza. Jest najbardziej płodnym polem do fantazji teatralnej. Inaczej mielibyśmy prostszą sytuację: opowieść o ofierze, którą zlinczowały media, albo o morderczyni, polskiej Medei. Rita pozostaje niewiadomą - wyjaśnia dramatopisarka. Co więc z kryminalną konwencją, w której zawsze domaga się wskazania winnego na koniec?

- Ona jest wdrukowana w nasze umysły. Kiedy wskaże się sprawcę, wszyscy mogą odetchnąć, bo to już nas nie dotyczy. A kryminał w wersji idealnej powinien mieć według nas "powietrze" na te małe przewinienia, winy, zaniedbania i zaniechania, które jako społeczeństwo mamy na sumieniu. Tak jak w przypadku procesu Gorgonowej - mówią twórcy. Swój spektakl widzą jako "pościg za odbłyskiem prawdy". - To wszystko strzępy informacji. To, co znamy z akt procesu to jego biologiczna, kryminalna strona. Kał, krew, rany. Dosłowne i metaforyczne grzebanie w człowieku - wyjaśnia Janiczak. Co im to przyniosło?

- Niepokojącą energię. Dotykamy mrocznej i delikatnej materii. Mam poczucie, że nigdy nie pracowaliśmy na tylu polach znaczeniowych, emocjonalnych. Pod tym względem zmierzamy w stronę najbardziej głębokiego spektaklu jaki dotychczas zrobiliśmy. Nasza praca jest jak, "Inland empire "Lyncha. Imperium, które wciąż się rozrasta - mówią. Dodają, że zawieźli na Zlarin trochę energii. Co przywieźli w zamian? Na scenie stanie kamień zabrany z wyspy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji