Artykuły

Gdy Polska da nam rozkaz

To był prawdziwie przedwojenny koncert, wieńczący dobry, przedwojenny festiwal, który kiedyś będziemy wspominać z nostalgią - o koncercie galowym "Proszę państwa, będzie wojna!" w reż. Moniki Strzępki na XXXVI Przeglądzie Piosenki Aktorskiej pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Maciej Nowak, zapraszając publiczność na przedwojenny koncert, zagrał z jej oczekiwaniami. Przymiotnik jest przecież synonimem tego, co stare i dobre. I z jednej strony gala Moniki Strzępki "Proszę państwa, będzie wojna" oferuje nam powrót do tradycji wielkich spektakli muzycznych, które wielu do dziś wspomina z sentymentem. Z drugiej - ta podkreślana przedwojenność osadza nas gdzieś w przededniu nadciągającej apokalipsy, wobec której reżyserka wykonuje gest świadomej rezygnacji z całego bogactwa, jakim dysponuje współczesny muzyczny teatr.

Zderzenie z niepokojem

Przewodnikami po tym świecie są krytyk teatralny Maciej Nowak i Jeremi Strzępka-Demirski, pięcioletni syn najsłynniejszej pary polskiego współczesnego teatru. Za ich sprawą w tę wojnę wchodzimy łagodnie - prowadzeni za rękę przez wielkiego faceta o twarzy klauna oraz małego, kruchego chłopczyka.

Ale poczucie bezpieczeństwa szybko pryska - w tej konferansjerce nie będzie dowcipów, zniknie wszechobecna we współczesnym teatrze ironia, klaun zachowa powagę, a kiedy dziecko zacznie recytować fragment "Idzie wojna" Siekiery - zapowiedź krwawej rzezi, ciarki przebiegną nam po plecach. I choć Jeremiego od Macieja Nowaka dzieli czterdzieści pięć lat, kilkadziesiąt centymetrów wzrostu i parę dobrych kilogramów, obaj wydadzą się nam jednakowo bezbronni wobec zagrożenia, o jakim opowiadają.

Taka gala jeszcze rok, dwa lata temu byłaby na PPA pomyłką - ze swoją inscenizacyjną ascezą i sztafażem rodem z Opola czy Kołobrzegu. Z formułą, od której przegląd odszedł już dawno. I gwiazdami wychodzącymi na scenę do kolejnych "numerów", przerywanych konferansjerką. Ale dziś kontekst politycznych diagnoz, doniesień z Ukrainy, wieści o atakach terrorystycznych sprawia, że wydaje się jedynym możliwym kluczem. Ze zderzenia tego, co stare, z rzeczywistością tu i teraz bierze się emocjonalny ładunek tego spektaklu, o zdecydowanie większej sile rażenia od innych punktów programu tegorocznego PPA, dla których wojna stała się tematem i inspiracją.

Monika Strzępka jest artystką wyczuloną na rzeczywistość społeczną i polityczną. Ta wrażliwość podpowiada jej, jak z wojną na scenie się obchodzić. Że dziś wystarczy tych starych - wydawałoby się - zgranych do cna przebojów wysłuchać na nowo, żeby zderzyć się z naszym własnym, rezonującym w nich niepokojem, który nadaje im aktualne znaczenia.

Nie było przypadku

Słuchamy zestawu osiemnastu piosenek w wykonaniu aktorów, piosenkarzy, profesjonalistów i amatorów. I przyznam, że z ich oceną mam problem. Wypada napisać, że "Ballady i romanse" w wykonaniu Gołdy Tencer, "Do prostego człowieka" Marcina Czarnika, piosenki Pugaczowej i Gurczenko w interpretacji Alony Szostak byłyby z pewnością przebojami każdego koncertu, że "Kołysanka matki" potwierdziła wielką, niesłabnącą klasę Alicji Majewskiej i że z "Nie szukaliśmy śmierci" Mariusza Benoit odkryliśmy tego śpiewającego aktora dla wrocławskiej publiczności. Dla porządku trzeba byłoby też odnotować niedostatki głosu i dykcji Gienka Loski czy kłopot z językiem niemieckim Katarzyny Figury.

Ale na scenie Teatru Polskiego nie było w ten weekend postaci przypadkowych, każda z nich miała swoje dramaturgiczne uzasadnienie - jeśli Strzępka każe Figurze śpiewać "Sag mir, wo die Blumen sind", to dlatego, że aktorka Teatru Wybrzeże może być dziś jedyną polską odpowiedzią na symbol seksu, jakim była Dietrich. "Godzina W" w wykonaniu Michała Szpaka, równolatka powstańców sprzed lat, z twarzą w makijażu i burzą sięgających po pas włosów, zyskuje wymiar antywojennego manifestu. Pojawia się Małgorzata Niemirska ("Warszawo ma"), pamiętna Lidka z serialu "Czterej pancerni i pies", za sprawą którego kilka pokoleń bawiło się w II wojnę i za nią tęskniło. A nawet jeśli ze sceny płynie dziarskie "Gdy Polska da nam rozkaz", przebój Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu w 1981 roku, to słyszymy tę piosenkę zaśpiewaną przez filigranową ośmioletnią Anielę Łoniewską, z towarzyszeniem dziecięcego chóru.

A rano

Ulegamy emocjonalnej sile tych utworów, wychodzimy z teatru z niepokojem w sercu. Udzielił się wykonawcom - jedna z gwiazd koncertu prosiła twórców, żeby opatrzyli tytuł znakiem zapytania. Zatem, proszę państwa, czy będzie wojna? Wrocław w sobotni wieczór, kiedy wychodziłam ze spektaklu, wyglądał, jakby szykował się do świętowanej hucznie ostatniej nocy w swojej historii. A rano znów tylko deszcz dzwonił o szkło, dudnił o dach, jak śpiewał w gali Marek Piekarczyk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji