Artykuły

Nina Błoniarz: Moja praca daje mi wiele radości

27-letnia kielczanka Nina Błoniarz robi karierę aktorską we Wrocławiu. Śpiewa, występuje w Narodowym Teatrze Edukacji, ma zaproszenie do pracy w telewizji, bierze udział w pokazach mody, a sama najbardziej marzy o tym, żeby wystąpić w Kielcach. Aktorstwa uczyła się w kieleckim Teatrze Lalki i Aktora Kubuś, gdzie jej ojciec Adam Błoniarz był aktorem-lalkarzem przez ponad 25 lat.

- Kielce kocham najbardziej na świecie, mam do miasta ogromny sentyment, widzę, jak się rozwija - mówi. - Kiedy ostatnio jechaliśmy z zespołem aktorskim do Warszawy i przejeżdżaliśmy koło Galerii Echo, to myślałam, że mi serce pęknie z tęsknoty, taka jestem uczuciowa. Wiem, że macie galerie największe i najnowocześniejsze w Polsce. A w zespole aktorskim gram razem z Michałem Węgrzyńskim, aktorem, który przez szereg lat występował w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach.

O Ninie, która słynie we wrocławskim teatrze ze świetnej dykcji, wielkich oczu i znakomitej figury można powiedzieć, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Aktorstwa uczyła się w kieleckim Teatrze Lalki i Aktora Kubuś, gdzie jej ojciec Adam Błoniarz był aktorem-lalkarzem przez ponad 25 lat. Kochał aktorstwo, zagrał w ponad pięćdziesięciu premierach najrozmaitsze role. - Nie chciałem, żeby moja jedyna córka została aktorką, bo miałem świadomość, jaki to niepewny, stresujący, wymagający wielkich wyzwań kawałek chleba, ale nie posłuchała mnie - mówi Adam Błoniarz. - Tak samo zresztą jak ja nie posłuchałem mojego ojca, który bardzo chciał, żebym zdobył zawód inżyniera na Politechnice Świętokrzyskiej. Gdy tak nie postąpiłem, skończyłem lalkarstwo i poszedłem pracować do Kubusia, obraził się na mnie na ładnych kilkanaście lat. W głębi duszy może mi nigdy tego nie wybaczy, ale ja swój zawód kochałem.

- Słowa taty na nic by się nie zdały, bo o tym, że chcę być aktorką zdecydowałam już w kieleckim przedszkolu numer 40, do którego chodziłam - opowiada Nina. - Miałam tam swoją idolkę - Jolantę Kaczmarek, która uczyła nas zajęć artystycznych. Pamiętam, że miała kruczoczarne włosy, czerwone usta i pięknie śpiewała, byłam w nią wpatrzona jak w obrazek. Już w przedszkolu wyrywałam się do brania udziału we wszystkich przedstawieniach, wymyślałam scenki, śpiewałam w chórkach. A potem wizyty z tatą w Kubusiu, gdzie przesiadywałam we wszystkich pracowniach, widziałam od podstaw jak powstają lalki, a później nagle ożywają na scenie, co z jednej strony budziło moje przerażenie, ale z drugiej ostatecznie przekonało mnie o tym, że moim miejscem pracy może być tylko teatr, bo nic innego mnie nie interesowało.

Nina opowiada, że życie jest skomplikowane, jej rodzice, gdy była w szkole średniej, rozstali się i ona wyjechała z mamą, która z zawodu jest nauczycielką geografii do Wrocławia, a tato został w ukochanych Kielcach. Tam podjęła edukację aktorską i dostała etat we wrocławskim Narodowym Teatrze Edukacji. Przez rok chodziła dodatkowo na zajęcia wokalne do Anny Majkut-Polańskiej, brała udział w koncertach muzycznych. Do Kielc przyjeżdża jak tylko jej na to pozwoli czas i zawsze z nostalgią patrzy na budynek teatru Żeromskiego, ma nadzieję, że na tej scenie też zagra.

- Na razie pracuję non stop, w miesiącu mam tylko półtora dnia przerwy, z przygotowanymi we wrocławskim teatrze spektaklami jeździmy po całej Polsce - opowiada Nina. - Biorę udział w pokazach mody, śpiewam. - Na tej ciągłej mojej nieobecności cierpi moja czteroletnia córeczka Amelka, która też oczywiście chce być aktorką, a ja sobie tego nie wyobrażam - śmieje się Nina. - Codziennie do niej dzwonię z trasy i zapewniam ją wielokrotnie, że bardzo ją kocham, a ona, mimo że tęskni, to jest chyba też ze mnie dumna. Córeczka jest dla mnie najważniejsza, ale praca też jest bardzo ważna, najbardziej lubię rolę Kaśki, którą zagrałam w sztuce "Samotni w tłumie", dlatego że ona ze swoim pewnym wyobcowaniem, nieśmiałością, rozdarciem między mamą i tatą, Kielcami i Wrocławiem, jest do mnie bardzo podobna.

Nina nie ukrywa, że ciężko pracuje. - Wieczorem odpręża mnie muzyka reggae, gimnastyka, bo aktor musi mieć dobrą kondycję, albo dla równowagi psychicznej urządzam sobie medytację, żeby wyciszyć emocje. Cieszę się z tego, że moje granie podoba się tacie, bałam się jego opinii. Przyznam szczerze, że waliło mi serce, gdy siedział na widowni, opinia drugiego aktora liczy się najbardziej. A mama dalej się o mnie boi, wie, że aktorzy, zwłaszcza gdy coś idzie nie po ich myśli, narażeni są na frustracje, cierpienia i nałogi, wiedząc o tym staram się być rozważna.

Na koniec rozmowy Nina zachęca wszystkich młodych ludzi do pójścia za głosem serca i marzeniami. - Człowiek jest najszczęśliwszy, gdy kocha to, co robi.

Co daje aktorstwo?

Nina Błoniarz mówi, że aktorstwo daje coś, czego nie oferuje żaden inny zawód, możliwość przeżywania emocji, kolei losu wielu ciekawych postaci. Sam aktor może tylko wtedy zainteresować widza, gdy ma mu coś do zaoferowania, swoją wiedzę, wrażliwość, spojrzenie na świat i ludzi. Ona sama chce podejmować się różnych zadań, wzbogacać jako człowiek, pracować nad rolami i sobą, żeby dawać niezwykłe przeżycia widzom. Kielczanka mówi, iż wierzy w to, że nasze życie ma głęboki sens. Dodaje, że w święta warto pomyśleć nad tym czy my jesteśmy zadowoleni z naszego życia, z tego, co robimy. Dobrze jest się zastanowić nad własną przyszłością. Jest to szczególnie ważne dla osób, które wybierają się na studia, aby pójść na taki kierunek, po którym praca da im radość i głęboką satysfakcję. Mam wielu znajomych, którzy przeżywają nudę i depresję z powodu pracy, której nie lubią, narzuconego zawodu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji