Wędrówki z Wagnerem
Opera Dolnośląska, która wskutek remontu nie ma swej sceny, słynie z superwidowisk. Hala Ludowa we Wrocławiu bywa za mała, by pomieścić scenę, artystów, orkiestrę i widzów. 3 lata temu wystawiono tu monumentalną operę "Carmina Burana" Carla Orffa, rok temu - I część tetralogii Ryszarda Wagnera "Pierścień Nibelungów". Teraz zobaczyliśmy II fragment największego dzieła Wagnera - "Walkirię". Cztery części tej opery (prócz wymienionych jeszcze "Zygfryd" i "Zmierzch bogów") są najobszerniejszym wybitnym dziełem w muzyce operowej - bite 16 godzin muzyki. Pieśń o miłości z I aktu, Cwałowanie Walkirii czy finałowy Czar Ognia to najsłynniejsze i najbardziej porywające fragmenty dzieła. Przeżyciem było wysłuchanie tego w całości - tym bardziej, że to pierwsze powojenne wystawienie we Wrocławiu, a Hala Ludowa (dawniej Hala Stulecia) jakby nawiązuje konstrukcją do mitycznej Walhalli - siedziby bogów także w wagnerowskim dramacie. Dyrektorka Opery Dolnośląskiej Ewa Michnik zaprosiła do współpracy niemieckiego reżysera Hansa Petera Lehmana, a także świetnych śpiewaków. W roli Wotana wystąpili Johannes von Duisburg i Bogustaw Szynalski, a w postać Zygmunta wcielili się Oleg Bahasov - solista Teatru Maryjskiego z St. Petersburga, często goszczący na największych scenach operowych świata i znakomity tenor Peter Svensson. Świetne były też kreacje kobiet - rolę Brunhildy zaśpiewały Olga Savova z Teatru Maryjskiego oraz utalentowana Polka Margarita Stein. Orkiestrą dyrygowała Ewa Michnik (w dorobku artystycznym - ponad 60 premier operowych, koncerty symfoniczne, prawykonania, filmy telewizyjne, nagrania płytowe i radiowe). Ta drobna blondynka o delikatnej urodzie i ujmującym uśmiechu jako menadżer śmiałością i realizacją swoich pomysłów potrafi porwać za sobą i wykonawców i publiczność. Ledwo wybrzmiały ostatnie tony "Walkirii", artyści rozpoczęli prace nad "Zygfrydem". "Zmierzch bogów" - za dwa lata.