Artykuły

Pierwsza i ostatnia śmieszna komedia tego roku

To o niej śpiewała Kayah w "Supermence". Poskramia urzędniczki, strąca moherowe berety, potrafi wywołać objawienie i sprzedać starą gumę do żucia. Oto Agata - superbohaterka nowej produkcji Laboratorium Dramatu, pierwszej i ostatniej śmiesznej komedii tego roku.

Kobieta w pracy to jeden z ulubionych tematów twórców seriali, reklam i fabuł dramatycznych. Obraz drapieżnych heter, które dla kariery zrobią wszystko, Laboratorium Dramatu pokazało już w sztuce Joanny Owsianko "Tiramisu". Po debiutanckim, opartym na doświadczeniach "kobiety bez pracy" tekście Dany Łukasińskiej, można więc było spodziewać się "Tiramisu" w wersji light - bez cukru, pieprzu, suchej jak chlebek dietetyczny, zatrutej społeczną troską jak "kuroniówka". Tymczasem powstała bomba kaloryczna.

Historyjka tylko z pozoru brzmi niewinnie. Młodziutka Agata (Martyna Peszko), absolwentka nauk społecznych rzeczywiście szuka pracy. Nie rozsyła jednak CV, nie wydzwania po wujkach i znajomych. Krąży między barem "Stosunek", castingami, kursami, biurem bez pracy a sypialnią, gdzie zatroskana matka (wszechobecna na scenach eksperymentalnych Maria Maj) uczy ją, jak się przystosować. Np. by nie zrażać się nazwą "burdel" (lepiej mówić "centrum rozrywki") i ładnie dziękować Bozi za pieniążki. Ale na scenie wszystko da się przystosować z wyjątkiem Agaty. Lekkie konstrukcje z rurek na kółkach łatwo zmieniają się z urzędowego okienka w klatkę porno klubu. Za bohaterką drobi na obcasach czwórka kobiet, równie funkcjonalnych jak scenografia. Bez problemu stają się katolickimi sekretarkami w moherowych beretach czy "Ewami" szukającymi na warsztatach kontaktu z zagubioną waginą. Równocześnie pełnią Funkcję chóru-komentatora, co czyni ze spektaklu połączenie oratorium i antycznej tragedii z musicalem a la "Chicago". Agata o zapłakanych sarnich oczach odpiera ataki pracodawców, one zaś prężą się, recytują, zgadzają na wszelkie upokorzenia. Albo same zaczynają upokarzać. Magda Smalara jako pani na urzędzie wyśpiewuje inwektywy niczym operowa diwa. Zabójcza Siostra Lukrecja (Iza Dąbrowska, w welonie zakonnicy wygląda równie zniewalająco, co Jaś Fasola w sutannie) z błogim uśmiechem tłumaczy kursantkom, że pracodawca to świętość, a sekretarka powinna trzymać się zasady: "egoizm - ctrl, wolność - delete. Amen".

Karykaturami są zresztą wszyscy: od właściciela klubu go-go (Andrzej Lichota), przez charyzmatyczną madame Virginię (Krystyna Tkacz), aż po reprezentującego mniejszość seksualną Marcina Hycnara. Tylko Agata to chodzący anioł z IQ 180. Gdy udając objawienie, skłania dziewczyny do zrzucenia moherowych beretów, publiczność prawie podrywa się z miejsc. Gdy balansując biodrami i językiem w rytmie flamenco wykonuje ćwiczenie castingowe pt. "Sprzedaj mi gumę do żucia", arogancki menedżer (Andrzej Konopka) zmienia się w żałosną kupkę śliny i testosteronu. Agata, jak na Superbohaterkę przystało, nie przyjmuje w końcu żadnej oferty pracy. Odchodzi promienna i nieskalana. Brakuje jej tylko białego rumaka i zachodzącego słońca.

Sztuka Łukasińskiej nie jest głębokim studium bezrobocia, szowinizmu, dyskryminacji seksualnej i religijnego fanatyzmu. To raczej zemsta w kobiecym stylu na ludziach bezmyślnie powielających narzucone im przez kulturę role wykorzystujących i wykorzystywanych. Zemsta momentami tak słodka, że aż mdli, jak w cukierkowym happy endzie. Ale spektakl bawi, tryska od świeżych pomysłów i odważnych żartów. Z pewnością stanowi idealną propozycję na wieczór panieński, ewentualnie sposób na odstraszenie nudnego, purytańskiego narzeczonego, który nie wie, jak niegrzecznie potrafią się bawić grzeczne dziewczynki.

Na zdjęciu: scena z próby spektaklu "Agata szuka pracy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji