Artykuły

List otwarty w sprawie przebiegu Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego na Recenzje Teatralne dla Młodego Krytyka

Szanowni Państwo, z konsternacją przyjąłem wiadomość, że w gronie pięciu finalistów Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego znalazł się Pan Michał Centkowski - pisze do e-teatru Przemysław Skrzydelski.

Wziąłem w Konkursie udział, choć tylko dlatego, że namówił mnie do tego Pan dr Tomasz Miłkowski, dając do zrozumienia, iż będzie to ważne dla Konkursu, który potrzebuje potencjału zgłoszeń. Wcześniej moja świadomość o tym przedsięwzięciu była zerowa. W Konkursie wzięło udział 51 recenzentów, ja sam znalazłem się ostatecznie w rozpatrywanej szesnastce najciekawszych prac. To, że w tej szesnastce znalazł się Pan Michał Centkowski, już było zaskakujące, ale to, że ostatecznie został wytypowany na jednego z pięciu finalistów, jest skandalem.

Pan Michał Centkowski zabłysnął tym, że pod koniec grudnia 2014 r. opublikował słynny "Ranking 10 najgorszych spektakli 2014 roku" w jednym z trzech najpoczytniejszych polskich tygodników opinii - "Newsweeku". Publicznie, w prasie, przyznał, że do oceny spektaklu, co więcej: do oceny i do zakwalifikowania spektaklu do grupy najgorszych minionego roku, wystarczy mu spojrzenie na plakat do tego spektaklu. Tak Pan Michał Centkowski podsumował przedstawienie "Boże mój" w reżyserii Jerzego Makselona z Teatru Nowego w Zabrzu (premiera: 19 grudnia 2014): "Tego spektaklu wprawdzie jeszcze nie widziałem, ale już sam plakat w połączeniu z artystycznym dorobkiem reżysera zapowiada absolutnie niezapomniane doznania".

Jeżeli Kapituła Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego w ogóle bierze pod uwagę prace recenzenta teatralnego (z roku 2014 - wedle Regulaminu Konkursu), który publicznie i oficjalnie tak recenzuje dokonania sceniczne reżyserów (Jerzy Makselon jest jednocześnie dyrektorem naczelnym Teatru Nowego w Zabrzu) - to jestem pod wielkim wrażeniem rzetelności Kapituły.

O tekście Pana Michała Centkowskiego tak m.in. napisał krytyk teatralny Łukasz Drewniak na portalu Teatralny.pl:

"[...] Cóż - jest to pierwszy znany mi przypadek zniszczenia spektaklu przez krytyka jeszcze przed jego obejrzeniem. Jak się okazuje, do dziesiątki najgorszych realizacji w roku można wskoczyć za sam plakat i przeszłość artystyczną twórcy. Po co w ogóle chodzić do teatru? Po co dawać premiery? Może w nowym, postulowanym najwyraźniej przez Centkowskiego porządku teatralnym powinno być tak, że dyrekcja ogłasza plany repertuarowe, a krytycy od razu publikują recenzje - to będzie arcydzieło, a to klapa! - wróżąc z nazwisk realizatorów, koloru tapicerki teatralnej i fusów od kawy. Michał Centkowski nieraz pisał źle o dyrekcji Teatru Nowego i miał do tego absolutne prawo. Miałby też prawo do zmasakrowania przedstawienia, napisania tego, co napisał, słowo w słowo: o reżyserze, jego dorobku, autorze plakatu, wreszcie o samej sztuce i grze aktorskiej, gdyby tylko ruszył tyłek i zobaczył, co trzeba zobaczyć.

Nie znam żadnych spektakli Jerzego Makselona, nie wiem, kto zagrał na premierze w Zabrzu. Widziałem łódzką wersję Boże mój - zgoda, sztuka izraelskiej autorki jest sentymentalna i intelektualnie miałka, co nie znaczy jednak, że nie mogło na jej podstawie powstać przedstawienie ciekawe, intrygujące, wybitne. Nie przesadzam - po prostu nie wiem, nie widziałem, więc siedzę cicho. Mniemam, zakładam teoretycznie, że mogło się udać, daję szansę. Nie wolno nikogo i niczego skreślać przed premierą! Nie tylko w teatrze, także w życiu. Teatr - trochę jak niektóre dyscypliny sportu - bywa dyscypliną nieprzewidywalną: mistrz daje plamę, człowiek znikąd wygrywa los na loterii, kombinacja kilkunastu nieprzewidywalnych elementów składa się na ostateczny sukces. Boże mój, jakie oczywistości muszę tu powtarzać! Muszę, choć przecież Michał je zna, powinien już wiedzieć, że tak to działa. Dla marnej złośliwości, dla niecnego rewanżyku zrobił to, czego krytykowi nie wolno. Złoszczę się na młodego krytyka, bo zdziwiła mnie cisza, jaka zapadła nad tym nieszczęsnym rankingiem [...]".

Przyłączając się do zdziwienia Łukasza Drewniaka, przypomnę także, że o sprawie informował również aktor i reżyser Jacek Poniedziałek. Tak naprawdę wiedzą o niej wszyscy.

Ale dziwne, że nie wie o niej Kapituła Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego, którego organizatorem jest m.in. AICT (Międzynarodowe Stowarzyszenie Krytyków Teatralnych), a Przewodniczący Kapituły Konkursu Pan dr Tomasz Miłkowski (wiceprezydent AICT) jest wnikliwym obserwatorem spraw teatru, co więcej, w roku 2011 promował niezwykle skrupulatny i szczegółowy Kodeks Postępowania Krytyka Teatralnego przyjęty przez AICT. Jeden z punktów Kodeksu brzmiał wręcz złowieszczo: "Krytycy teatralni powinni przybywać do teatru w najlepszej kondycji fizycznej i umysłowej i zachowywać uwagę przez całe przedstawienie".

Jestem publicystą, dziennikarzem i redaktorem jednego z największych polskich tygodników opinii i czuję się potraktowany niepoważnie. Myślę, że nie tylko ja. Nie rządzą mną żadne emocje. Współpracowałem z prestiżowymi tytułami prasowymi przez kilka lat, również z Polskim Radiem. Sam uważam, że tego typu konkurs powinien być skupiony na dawaniu szans osobom, które piszą świetnie, znają się na teatrze, ale dopiero zaczynają swoją publicystyczną działalność.

Nie wiem, z czego wynika decyzja Kapituły, która - jeśli zostanie utrzymana (w moim odczuciu grupa finalistów powinna zostać ograniczona do czterech pozostałych wybranych osób, już bez Pana Michała Centkowskiego) - ośmieszy polską krytykę teatralną i etykę dziennikarską. I paradoksalnie wydarzy się to w takim kontekście.

Jednocześnie oświadczam, że moje upominanie się o minimum profesjonalizmu nie jest podyktowane jakąkolwiek osobistą urazą do Pana Michała Centkowskiego. Oświadczam też, że nie jestem w jakikolwiek sposób związany z Teatrem Nowym w Zabrzu czy Panem Jerzym Makselonem.

Oświadczam również, że ponieważ zaistniałą sytuację uważam za żenującą, oczywiście nigdy nie wezmę już udziału w czymkolwiek związanym z Ogólnopolskim Konkursem im. Andrzeja Żurowskiego oraz AICT, i żałuję, że w ogóle dowiedziałem się o jego istnieniu i wmieszałem w to swoje nazwisko.

Zależy mi jednak na tym, aby pozostali uczestnicy Konkursu zostali potraktowani poważnie i żeby wygrał ktoś, kto nie ośmiesza zarówno idei Konkursu, jak i dziennikarstwa.

Przemysław Skrzydelski

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji