Artykuły

Sztuka o rosyjskim Don Juanie

Płatonów" w Teatrze Dramatycznym nie spotkał się, jak na razie, z najlepszym przyjęciem. Ani sztuka ani spektakl nie

przylegają do utartych wyobrażeń o Czechowie i graniu Czechowa: przeciwnie, dezorientują. Sztuka jest młodzieńcza, niedoskonała w konstrukcji, przydługa, ma niejedną lukę i niejedno puste miejsce; spektakl nie uwzględnia,tego, co nazywa się czechowowską tradycją, to znaczy nie stara się być jeszcze jednym wariantem kon­cepcji Stanisławskiego, który stworzył pewien styl grania Czechowa, nade wszystko zaś narzucił pewne rozumienie jego sztuk. To rozumie­nie stało się niemal powszechne, a w każdym razie zwyczajowe. Ponieważ "Płatonow" nie daje żadnych możliwości tradycyjnej interpretacji (chociażby dlatego, że brak wzoru; sztuka została odnaleziona stosunkowo niedawno) szokuje. Go­dzi w przyzwyczajenia, a tym sa­mym budzi niechęci. Dla tych niechęci tym łatwiej znaleźć argumenty, że sztuka, na­pisana przez dwudziestoletniego Czechowa, jest sama w sobie da­leka od doskonałości, bardzo nie­jednolita, bardzo nierówna; ale już zdumiewająca, a w pewnych swych partiach niewątpliwie genialna. Co więcej, "Płatonow" nie tylko zapo­wiada - w błyskach, w urywkach - przyszłą doskonałość, ale nawet ją na swój sposób koryguje, w ka­żdym zaś razie podaje w wątpli­wość schemat wyobrażeń o niej. Sztuka bowiem rzuca nowe i nie­oczekiwane światło na to, co na­zywa się czechowowskim humani­zmem, liryzmem, rosyjskością, humorem nawet; na to wszystko, co w teatrze Czechowa odnalazł Sta­nisławski i co stało się potem szacownym i niemal nienaruszalnym stereotypem. Każe się też zastano­wić głębiej nad różnicą poglądów autora "Trzech sióstr" i jego pier­wszego reżysera, jeśli idzie o interpretację, o odczytanie tekstu: że ta różnica poglądów istniała, wiemy z listów Czechowa i wiemy też, że zwycięstwo odniósł Stanisławski. "Płatonow" w pewnej mierze sta­wia to zwycięstwo pod znakiem zapytania.

Jest rzeczą zrozumiałą, że "Płatonowem", mimo jego oczywistych braków,zainteresowały się teatry. Wystawienie młodzieńczej i nieznanej sztuki wielkiego pisarza za­wsze jest kuszące; cóż dopiero, kie­dy zawiera ona tak niebanalne mo­żliwości; cóż dopiero, kiedy jest sztuką o rosyjskim Don Juanie! Cokolwiek bowiem powie się na temat "Płatonowa", jakichkolwiek będzie się w nim szukało proble­mów i kształtów scenicznych (są tu niemal wszystkie: od dramatu psychologicznego do tragifarsy; od melodramatu w stylu salonowym do groteski), zagadnienie Don Jua­na wrysuwa się na plan pierwszy. Don Juana w scenerii rosyjskiej, w ziemiańskim salonie, pomiędzy pro­wincjonalnym lekarzem, zapitym pułkownikiem, tępym właścicielem okolicznych szynków i filozofują­cym koniokradem. Oryginalność, Czechowa polega jednak nie tylko na uwspółcześnieniu problemu po­przez realia, postaci, otoczenie; ale, i przede wszystkim, na tym, ie je­go Don Juan, w przeciwieństwie do Don Juanów z wersji klasycz­nych, jest odarty ze wspaniałości; jego zło jest bez blasku; nie wcie­la potęgi zła, ale, i to często w spo­sób groteskowy, rozpaczliwy absurd istnienia. Don Juan - Płatonow przerasta innych inteligencją, świa­domością; może i dlatego jego eg­zystencja jest chybiona. Świadomy własnej nieprzeciętności świado­my własnej klęski, szuka rekom­pensaty w miłosnych podbojach; ale każdy podbój, w który jest uwikłany, staje się nowa klęską i no­wym nieszczęściem; każdy pogłębia absurd, z którego nie ma wyjścia, choć za każdym razem wydaje się, że oto pojawia się nowa i zbawienna szansa. Ukoronowaniem tej sumy absurdalnych nieszczęść, i sytuacji tragicznych i farsowych zarazem,jest śmierć Płatonowa: gi­nie nie z ręki wspaniałego Koman­dora,który w blasku piorunów przyszedł dokonać sprawiedliwej zemsty, ale z ręki banalnie zazdrosnej kobiety; strzał z dubeltówki, którym zabija ona Płatonowa, nie i jest aktem wyższej sprawiedliwości,ale histerycznym, bezsensownym odruchem. Po tym ani muzyka nie, będzie sławić zwycięstwa dobra, jak u Mozarta, ani Sganarel nie ogło­si satysfakcji powszechnej (choć nie własnej)jak u Moliera. Kobiety będą opłakiwać Płatonowa, zaś je­den z bohaterów sztuki orzeknie, że nie tylko nie stało się sprawie­dliwości zadość, ale zginął najlepszy: "O durnie! Nie potrafili uchro­nić Płatonowa". W ten sposób krąg absurdu się zamyka. Ten wątek, Don Juana, został wy­dobyty w przedstawieniu w Teatrze Dramatycznym z całą ostrością i to jest główną zasługą Adama Hanuszkiewicza, adaptatora i reżysera. "Płatonowa", a także, jeśli nie prze­de wszystkim, Gustawa Holoubka, grającego tytułową rolę. Jednakże, jeśli idzie o całość spektaklu, Ha­nuszkiewicz, idąc w kierunku wy­eksponowania tego wątku i wybie­rając jako zasadniczy styl tragicz­ną groteskę niepozbawioną akcen­tów farsowych, nie poprzestał na tym. Zdawać by się mogło, że re­żyserowi zrobiło się żal, iż ten nie­oczekiwany Czechow tak jest da­leki od tradycyjnego Czechowa, a "Płatonow" od teatralnego sche­matu rosyjskości. Toteż w przed­stawieniu pojawiają się postaci z innego spektaklu, mianowicie z ro­syjskiej komedii obyczajowej (puł­kownik Trylecki, młody Wojnicew, Burgow); trafiają się też sytuacje, których realistyczna dosłowność przeczy zgoła odmiennemu założe­niu. Najpełniejszym wyrazem te­go pomieszania stylów jest scenografia, gdzie tulski samowar po­zostaje w najlepszej zgodzie z ak­centami "nowoczesnymi", to znaczy systemem bardzo poszarpanych i całkowicie bezsensownych zasłon odznaczających się wyjątkową brzydotą, oraz muzyka, która stano­wi dźwiękowy odpowiednik samo­wara.

Na szczęście i sam Płatonow i postaci kobiece pozostają w zgodzie z zasadniczym tonem spektaklu (z postaci męskich, poza Płatonowem potrafił go odnaleźć jedynie Gustaw Lutkiewicz jako koniokrad Osip). Żadna z pań nie wypada z konwencji; bardzo dobra jest Elżbieta Czyżewska w roli Soni; Janina Traczykówna w roli żony Płatono­wa stworzyła postać nieskazitelną w stylu, przemyślaną do najdrob­niejszych gestów.

Gustaw Holoubek jako Płatonow zasługiwałby na odrębne studium. Wystarczy zauważyć, że wszystko co zostało powiedziane o Płatono­wie wyżej, jest w kreacji Holoubka i to tak dalece, a zarazem w spo­sób tak organiczny, że nie podob­na orzec, gdzie kończy się zasługa Czechowa a zaczyna Holoubka. Z ustawienia postaci przez autora wy­nika, że na niej spoczywa cały cię­żar spektaklu; ale gra Holoubka określa ponadto sens sztuki, jej fi­lozofię, wydobywa wszystkie moż­liwości zawarte w tekście. Wszyst­ko, co w roli jest groteską, trage­dią, farsą, melodramatem, pustym miejscem, komunałem, genialnym błyskiem, olśniewającą myślą, ba­nalnym spostrzeżeniem, komizmem, liryzmem, znalazło się w tej grze; znakomity aktor nie jest tym razem ani poza rolą, ani ponad rolą ale w samej roli, do której potrafi za­razem zachować dy&tans wyłącza­jący wszelką przypadkowość i wszelki popis. Trudno sobie wyo­brazić świetniejsze współgranie in­teligencji aktorskiej z postacią, ro­lę doskonalszą technicznie i bar­dziej pełną intelektualnie. I choćby dla tej tylko roli, nie mówiąc już o walorach sztuki i zasługach spektaklu, warto zrewidować sadu, i skorygować przyzwyczajenia. które niekoniecznie chyba zasługują na pietyzm.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji