Artykuły

Obrona Sokratesa

Scenę wypełniają podesty ustawione półkoliście przywo­dzące na myśl areopag. Na poszczególnych stopniach bia­łe kule - klosze. W tle gre­cka kolumna. Półmrok. Z le­wego wejścia wchodzi na wi­downię dziad - tułacz - wędrowiec? Nosi na sobie sta­re łachmany, podpiera się kosturem, w ręku trzyma la­tarnię. Rozpoczyna się spek­takl...

"Obrona Sokratesa", choć nie napisana na scenę jest dziełem teatralnym. Odnajdu­jemy w nim zarówno dosko­nale skonstruowany dialog, jak i wyrazisty rysunek głów­nego bohatera, przesyconego dużym bogactwem psycholo­gicznych nawarstwień. Stąd z pewnością rola ta fascynowała wielu znakomitych aktorów. W radiowych adaptacjach przed wojną występowali w niej Jaracz i Zelwerowicz. Opracował także swoją wizję postaci Sokratesa - Jacek Woszczerowicz.

Atutami "Obrony Sokrate­sa" w doskonałym tłumacze­niu Władysława Witwickiego są jednak nie tylko walory, ja­kie nieść może ze sobą dla aktora główna rola. Jest to utwór o ważnej treści... Utwór, który ostał się czasowi. Dziś nabierający nawet specjalnej wymowy. Bo o czym jest tutaj mowa?

O bezkompromisowej walce o prawdę. O uczciwości, wier­ności ideałom, wreszcie o na­dziei, że prawda i uczciwość muszą zwyciężyć.

"Tylko o prawdę chodzi abym ją poznał sam... i aby ją drudzy ludzie, ile można prze­ze mnie, ale własną głową poznali. Bo wierzę, że prawda w każdej sprawie na końcu i na dobre wyjdzie, choćby na razie była przykra, bolesna i mało do prawdy podobna"...

Głosić prawdę nie jest jed­nak łatwo. Człowiek noszący w sobie takie postanowienie musi być gotów na przykre następstwa swych przekonań. I Sokrates ponosi te konsek­wencje.

Z drugiej strony choć z uporem obstaje przy swoim, nie uważa się za nieomylnego. Chce dialogu, by upewnić się o słuszności czy błędach tkwiących we własnych prze­konaniach.

"Wiem, że mogę się mylić, bo człowiekiem jestem, dlate­go też pytam się i słucham i próbuję zrozumieć i czytam i wdzięczny jestem, jeśli mi ktoś wykaże, że którekolwiek z moich twierdzeń jest fałszywe, złe, nieuzasadnione, nie­prawdopodobne"...

Czy i te słowa o dialogu, porozumieniu, wspólnym po­szukiwaniu prawdy nie brzmią dziś ze sceny równie aktual­nie?...

Reżyser, zarazem autor adaptacji - Michał Pawlicki oparł swój spektakl nie tylko na tekście Platona. We wstę­pie wykorzystał wprowadze­nie pióra tłumacza - Włady­sława Witwickiego, objaśnia­jące nie obeznanemu w historii starożytnej współczesnemu widzowi, w jakich okolicznoś­ciach doszło do rozprawy i jak znikome szanse miał os­karżony.

W główny nurt przedstawie­nia wprowadzają widza - postać narratora (Jerzy Smyk), wędrowca, dziada, mądrego już poprzez fakt, iż w swym długim życiu wiele widział i słyszał. Wiele też rozumie. Na scenie pojawiają się po­nadto aktorzy - (Elwira Ha­merska, Krzysztof Bartosze­wicz, Stanisław Czaderski, Adam Gromadzki) prześmiewcy działalności Sokratesa, rysując pewien obraz nastawienia ogółu mieszkańców Aten do całej dość niejasnej sprawy. Oni to przedzierzgują się na­stępnie w sędziów, oceniają­cych postępek oskarżonego...

Inscenizator zrezygnował w odniesieniu do tych postaci, z historycznego kostiumu. Akto­rzy odgrywając role sędziów zarzucają jedynie na siebie płaty tkanin pozorując grec­kie togi, przywodzące na myśl realia, które są tutaj w zasa­dzie drugoplanowe..

Jedynie Sokrates (Tadeusz Morawski) nosi kostium sta­rożytny. Na scenie pojawia się z wnętrza kolumny. Ciało spowija mu toga. Na bosych nogach sandały. Jest to niewątpliwie jedna z największych i najpoważ­niejszych ról Tadeusza Mo­rawskiego, spośród tych jakie mieliśmy okazję oglądać na częstochowskiej scenie w ciągu kilku ostatnich sezo­nów.

Jest od początku do końca skupiony wewnętrznie. Mówi z powagą, z głębi, jednocześ­nie tworzy postać po ludzku prostą. Gra pełnym głosem, jeśli tak można powiedzieć, bez prób kamuflowania w nim czegokolwiek, ujawniając znaczenie bardziej uniwersal­ne.

Na uwagę zasługuje intere­sująca scenografia zaprojekto­wana przez Janusza Kijańkiego. Pozbawiona opisowości i antykwaryzmu. Nie ma nic z przepychu czy greckiej malowniczości. Rządzą nią skrót i symbol. Klepsydra, kula, za­palające się klosze, gdy nad­chodzi moment głosowania sędziów... Przy tym czytelna i funkcjonalna. Muzyki jest w spektaklu niewiele... Opracował ją Da­riusz Mokwa. Jej agresywne dźwięki punktują jednak określone momenty akcji, zwracając na nie uwagę widza. "Obrona Sokratesa" na częstochowskiej scenie jest pozycją ważną i korespondującą ze współczesnością. Pozycją zarazem trudną, zmuszającą do refleksji i zastanowienia...

W myśl koncepcji dyrekto­ra artystycznego - Tadeusza Kijańskiego premiery w Tea­trze - Galerii Pokoju stają się okazją do wspólnego ucze­stniczenia w odbiorze przed­stawienia, do spotkania to­warzyskiego, do dyskusji, a zarazem wzięcia udziału w innych imprezach. Tak więc publiczność po obejrzeniu "Obrony Sokratesa" zaproszona została na wernisaż malarstwa art. plastyka Lecha Ledeckiego. Jedną z prac (dyptyk) pt. "Obrona Sokratesa" stano­wiąca malarską wizję tematu prezentowanego niedawno na scenie podarował autor Galerii Pokoju.

Nie był to koniec niespo­dzianek. Galeria Sztuki Współczesnej "Za Bramą" za­prosiła na pokaz strojów wie­czorowych zaprojektowanych jako praca dyplomowa przez p. Agnieszkę Krzyk z Łódz­kiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych.

Miła atmosfera i wywołana nastrojowym pokazem towa­rzyszyła następnie aukcji pro­jektów scenograficznych Ja­nusza Kijańskiego. - Licytacja była żywa. Prace zakupił za 40 tysięcy złotych przedstawi­ciel huty "Bierut".

Jak zapowiedział dyrektor Tadeusz Kijański - jest to dopiero początek. Podobne imprezy towarzyszyć mają każdej następnej premierze. W przygotowaniu jest "Krót­ka noc" Władysława Terleckiego w reżyserii Henryka Kluby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji