Artykuły

Fałszywy rytm współczesności (fragm.)

MINIONY tydzień przy­niósł stolicy trzy nowe premiery teatralne. Choć każda z nich dotyczy sztuki z innej epoki i odmiennego stylu,wszystkie jednak nasuwają pewne refleksje natury ogólnej.

Z pewnością parę lat temu sądy nasze o tych pozycjach różniłyby się od dzisiejszych. Spragnieni nowoczesności, przejęci wydarzeniami, których byliśmy świadkami, w każdej sztuce dopatrywaliśmy się głównie jakichś analogii ze sprawami którymi żyliśmy na co dzień. Wobec bra­ku własnych poważniejszych utworów podejmujących pro­blemy ogólne, rzuciliśmy się na literaturę Zachodu. Zresz­tą nie tylko Sartre, Ionesco czy Anouilh mieli nam gło­sić prawdę o współczesnym życiu. Szukaliśmy jej także u Szekspira i innych klasyków. Tylko to nas wówczas w tea­trze interesowało. W tej pogoni za nowoczes­nością scenografia szybko wy­sunęła się na czoło teatralnego spektaklu. To ona stanowiła przecież o wielu tak nas wów­czas obchodzących skojarzeniach z dniem dzisiejszym. (W efek­cie mamy dziś jedną z najcie­kawszych scenografii na świe­cie). Ale dziś wszystko to jest za nami. Nie fascynuje nas już samo nazwisko Becketta, czy innego pisarza awangardy. Mamy własne wyrobione zdanie, wiemy, czego w sztuce szukać, nie dajemy się tak ła­two zwodzić pozorom. To chyba duże osiągnięcie, świadczące jak potrzebne były te wszystkie głośne premiery, ile nas nauczyły owe bezpośre­dnie zetknięcia z literaturą przeciwnego obozu. Zawsze po­żyteczne jest sprawdzenie ta­kich pozycji na własnym grun­cie. Tylko w ten sposób zde­maskować można wiele fałszy­wych wielkości. Przestała nam już wystarczać sama nowoczesna forma. Prze­de wszystkim szukamy treś­ci. I to nie tylko tych dopisy­wanych przez scenografa czy inscenizatora, ale tych, które chciał przekazać autor. Dlatego coraz częściej słyszy się pre­tensje pod adresem teatru, je­śli nie potrafi zgrać tych dwóch konwencji razem...

...Romantyczna komedia "Leonce i Lena" zaskakuje dzisiejszego widza wieloma spostrzeżeniami i językiem bliższym naszemu Witkacemu niż współczesnym Buchnerowi poetom. Na scenie Teatru Dramatycznego zabiła ją jednak scenografia. Sama w sobie bardzo interesująca i znakomita (dzieło Józefa Szajny), żyje jednak własnym odrębnyn życiem, gubiąc nie tylko aktorów, ale sens sztuki. Pozostało trochę poezji, zginęła saty­ra tak zjadliwie brzmiąca, naj­cenniejsza z całej komedii to niedobra i niebezpieczna pomyłka teatru. Zwłaszcza gdy popełnia ją teatr tak ekspono­wany, jak Dramatyczny. Przy­kład zwykle idzie z góry. To­też sceny zasobne w świetnych reżyserów, aktorów i sceno­grafów powinny czuwać nad tym, by nie nadawać naszemu teatralnemu życiu fałszywego rytmu....

...Być może parę lat temu ta­kie próby uwspółcześnienia klasyki zadowoliłyby nas. Dziś rozumiemy, że nie tu leży isto­ta nowoczesności. W okresie zdobywania dla teatru nowego widza takie zdezorientowanie go i całkowite nieliczenie się z nim (np. "Leonce i Lena") nie jest dobrą gwarancją na przyszłość...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji