Akcja V na małym ekranie
Telewizja Polska zaprezentuje nam niedługo nowy seryjny film telewizyjny pt. "Akcja V". Czy spektakl telewizyjny będzie opierał się na faktach, zaczerpniętych ze znanej powieści Michała Wojewódzkiego "Akcja V-l, V-2"? Co będzie treścią telewizyjnego widowiska? Z tymi pytaniami redakcja nasza zwróciła się do autora książki Michała Wojewódzkiego, scenarzysty Jerzego Janickiego, reżysera telewizyjnego Andrzeja Zakrzewskiego i aktora, odtwarzającego w tym serialu główną rolę, Jana Englerta. Kolumnę opracowali: Lidia Klimczak i Henryk Jerzmański.
PRAGNĘ ZAINTERESOWAĆ TĄ SPRAWĄ ANGLIKÓW (Michał Wojewódzki)
DRUGIE i uzupełnione wydanie "Akcji V-l, V-2" Michała Wojewódzkiego rozeszło się niemal błyskawicznie. Książkę jak wiadomo wydał IW PAX.
Ponieważ Telewizja Polska nakręca właśnie nowy serial pt. "Akcja V" zwróciliśmy się do Michała Wojewódzkiego z prośbą o krótką wypowiedź na ten temat.
- Autorem scenariusza jest Jerzy Janicki - mówi Michał Wojewódzki, zast. redaktora naczelnego "Expressu Wieczornego". - Czytałem ten scenariusz, ale ponieważ w życiu nie pisałem scenariuszy, trudno mi sobie wyobrazić to na ekranie. Wydaje mi się jednak, że miłośnikom sensacji spektakl będzie się podobał. Chyba odnajdziemy w nim dużo prawdy okupacyjnej, dużo autentyzmu, klimat tamtych czasów... Jest to, oczywiście scenariusz trochę "wydumany", widowisko sensacyjne, jakie prezentuje nam od czasu do czasu Teatr Sensacji. Z mojej książki zachowało się niewiele, poza, oczywiście, tematem zasadniczym, jakim jest udział Polaków w wyświetlaniu tajemnic hitlerowskiej broni rakietowej V-l, V-2. Wydaje mi się, że w spektaklu telewizyjnym będą również uwidocznione tendencje Anglików do tuszowania zasług polskiego ruchu oporu. Dla mnie osobiście była to bardzo ważna i bolesna sprawa. Na przykład w drugim wydaniu mojej książki publikuję list zięcia W. Churchila, obecnie członka Tajnej Rady Królewskiej - Duncana Sardysa, a właściwie jego odpowiedź na mój list. Usiłuję w ten sposób konsekwentnie walczyć z przemilczaniem lub pomniejszaniem przez Anglików rzeczywistego udziału Polaków w walce przeciw hitlerowskim broniom. Uważam, że przy odpowiednim poparciu publicystycznym moje próby mogą przynieść dobre rezultaty. Każde widowisko sensacyjne, oparte na faktach historycznych, ma swoje dobre strony. Serial telewizyjny obejrzy mnóstwo ludzi. W ten sposób, szczególnie młode pokolenie może poznać niektóre fragmenty naszej historii z czasów II wojny światowej. Ja osobiście pragnąłbym czegoś więcej - a mianowicie zainteresowania tą sprawą Anglików, którzy nadal konsekwentnie przemilczają, bądź pomniejszają udział Polaków w wyświetlaniu tajemnic hitlerowskiej broni rakietowej. Ale to stanowi już osobny, odrębny temat...
CHCEMY ZACHOWAĆ KLIMAT TAMTYCH DNI... (Andrzej Zakrzewski)
W STUDIO "S-1" Telewizji Polskiej trwa praca nad realizacją spektaklu "Akcja V". W maju, a więc już za miesiąc, telewidzowie będą mogli obejrzeć pierwszy odcinek serialu. Reżyserem tego interesująco zapowiadającego się spektaklu jest Andrzej Zakrzewski. Warto przypomnieć, że reżyserował on już w telewizji około dwunastu sztuk, bądź w Teatrze "poniedziałkowym", bądź też w Teatrze Sensacji. Oto kilka tytułów: "Spektakl w teatrze Forda", "Zbrodniarz wojenny", "Sprawa Ewy Evard", "Harry Brent", "Panna radosna", "Echo". Pana Andrzeja Zakrzewskiego proszę o podzielenie się z czytelnikami własnymi refleksjami na temat przygotowywanego spektaklu.
- Teatr Sensacji jest jedną z najbardziej popularnych form w naszej telewizji. Ten moment zdecydował między innymi, że postanowiliśmy zrealizować "Akcję V" w ramach tego teatru. Sam temat, jak stwierdził już zresztą Jerzy Janicki, ma charakter sensacyjny - w szerokim znaczeniu tego słowa. Telewizji zależy, aby maksymalnie upowszechnić znajomość tej wspaniałej karty z dziejów polskiego wywiadu. Spektakl ma także na celu sprostowanie niektórych faktów. Wiadomo np., że Anglicy (i nie tylko oni) pomijali do tej pory wielki wkład ludzi polskiego podziemia z AK w akcję wykrycia niemieckich badań nad bronią rakietową V-l i V-2. A przecież faktem jest, że uderzenia zadawane przez Polaków na tym odcinku były bardzo dotkliwe dla III Rzeszy.
Spektakl składa się z sześciu odcinków. Każda część "Akcji V" nie jest zwartą, zamkniętą całością. Pomyślana i skonstruowana została tak, aby wciągać widza coraz bardziej w tok wydarzeń. Żeby jednak ułatwić odbiór, postanowiliśmy przed każdym nowym odcinkiem dawać krótkie streszczenie poprzedniego. Każdy odcinek będzie opatrzony odrębnym tytułem.
Realizacja "Akcji V" odbywa się zasadniczo w warunkach studyjnych. Zmusza to nas do zastosowania odpowiedniej konstrukcji i narracji spektaklu. Zasadniczą rolę odgrywać więc będą partie dialogowe przedstawienia. Trzeba jednak dodać, że wprowadzamy do spektaklu również materiały filmowe. Będą one miały na celu przede wszystkim wzmocnienie warstwy obyczajowej i klimatu tamtych czasów. Spełniać też będą dużą rolę, jeśli chodzi o faktografię.
W sumie jednak, materiały filmowe stanowią znikomy procent. Dbamy o to, aby miały one charakter kameralny, aby nie rozbijały konstrukcji spektaklu i nie kontrastowały zbyt ze scenami nagrywanymi w studio. Filmowane będą przede wszystkim sceny batalistyczne. Dużą partię filmową wprowadzamy do odcinka szóstego, który poświęcony jest w całości operacji "Trzeci Most".
Przypomnijmy, że zadaniem tej akcji było przewiezienie do Anglii wszystkich materiałów dotyczących broni "V", a zebranych oczywiście przez polski wywiad. Przy nakręcaniu tego odcinka dużą pomoc okazał Główny Zarząd Polityczny WP. Wypożyczono nam np. samolot typu "Dakota" - właśnie taki, jaki brał udział w operacji "Trzeciego Mostu". Natomiast niektóre wstawki filmowe, np. dotyczące bombardowania przez Anglików bazy doświadczalnej z V-l i V-2 w Peenemunde, wmontowaliśmy i filmów dokumentalnych.
Nad realizacją serialu czuwają stale dwaj konsultanci. Warstwą historyczną zajmuje się wybitny fachowiec z Wojskowego Instytutu Historycznego ppłk Wiśniewski, natomiast specjalistą technicznym jest płk Paprocki z Szefostwa Uzbrojenia i Elektroniki MON. Niektóre instytucje wojskowe udostępniły nam szereg materiałów dotyczących strony obyczajowej tych wydarzeń.
Realizacja tego spektaklu jest trudnym przedsięwzięciem aktorskim i technicznym, nagrywamy bowiem po dwa odcinki jednocześnie. Wymaga to od aktorów i ekipy realizatorskiej, którą kieruje jeden z najbardziej doświadczonych realizatorów - reżyser Anna Minkiewicz, wielkiego samozaparcia i dużego wysiłku. Z chwilą kiedy wchodzimy do studia, aktor musi się wyłączyć na dwa tygodnie z innego "typu" życia. Może brać jedynie udział w przedstawieniach rodzimego teatru. Dlatego właśnie zaangażowaliśmy aktorów, którzy mają świetnie opanowany warsztat pracy w warunkach telewizyjnych i filmowych. Wystarczy wymienić takie nazwiska jak: Englert, Chamiec, Śmiałowski, Herdegen, Hanin, Wrzesińska, Zawieruszanka, Machowski, Nowak...
CZĘŚĆ JEST PRAWDĄ, CZĘŚĆ ZMYŚLENIEM" (Jerzy Janicki)
TAKIM podtytułem opatrzył Jerzy Janicki własne słuchowisko radiowe, które oparte zostało na faktach historycznych, zaczerpniętych ze znanej książki Michała Wojewódzkiego - "Akcja V-l, V-2".
Jerzy Janicki jest także autorem scenariusza do przygotowywanego przez telewizyjny Teatr Sensacji serialu "Akcja V". Czy podtytuł - część jest prawdą, część zmyśleniem - będzie się odnosił również do serialu? Na to i inne pytania dotyczące scenariusza proszę o odpowiedź Jerzego Janickiego:
- Scenariusz dla telewizji napisałem wcześniej niż słuchowisko. Fakt, że spektakl przygotowywany jest przez Teatr Sensacji, nie zdeterminował w niczym mojego zamysłu. Sam temat jest już nośnikiem pierwiastka sensacyjnego. Bardzo dobrze, że wypunktował pan znaczenie podtytułu. Z punktu widzenia dziennikarskiego i historycznego książka Michała Wojewódzkiego jest bardzo rzetelna. W sposób uargumentowany wyjaśnia - w kilkanaście lat po wojnie - zagadkę, która była dla nas Polaków bardzo mało znana. Przede wszystkim dlatego, że dokumenty znajdują się w rękach Anglików i nie są udostępniane badaczom historii wywiadu polskiego w czasie II wojny światowej.
Z książki Wojewódzkiego dowiadujemy się, że Anglicy w swoich pracach świadomie pomijali udział polskiego podziemia w wykryciu tajemnic broni V-l i V2.
Dlaczego? Trudno byłoby na to pytanie wyczerpująco odpowiedzieć. Ważne jest dla nas przede wszystkim to, że akcja mająca na celu wykrycie niemieckich badań nad bronią rakietową miała, być może, znaczenie decydujące w końcowej fazie wojny z faszyzmem. W każdym bądź razie jej znaczenie wykraczało daleko poza Polskę. "Jestem przekonany - pisze Michał Wojewódzki w swojej książce - że historia wypowie się z czasem na ten temat dokładniej, precyzyjniej, wierniej, ciekawiej".
Te właśnie momenty zdecydowały o moim zainteresowaniu się dziejami "Akcji V-l, V-2" na terenie Polski. Jestem przekonany, że potrzebne jest szerokie rozpropagowanie wśród społeczeństwa, a przede wszystkim wśród młodzieży tego fragmentu historii ludzi podziemia polskiego. Starałem się więc, aby ten aspekt kroniki Michała Wojewódzkiego znalazł swój wyraz w każdym odcinku. Całość spektaklu podzieliliśmy z reżyserem na sześć godzinnych odcinków.
Wspomniałem, że książka napisana jest bardzo rzetelnie. To, co sporzyło mi wiele kłopotów. W książce mamy do czynienia z dziesiątkami osób, miejsc, wydarzeń. Ja - pisałem scenariusz z myślą o teatrze. Musiałem się więc liczyć z możliwościami technicznymi studia. Trzeba było znaleźć taką artystyczną formę przekazu, żeby nie zatracić idei zawartej w książce, ale żeby jednocześnie nadać spektaklowi klimat dramaturgiczny i jasny. Brak w książce stałych postaci łączących fabułę w całość, brak dialogów - to były dodatkowe trudności. Musiałem uwzględnić jeszcze jeden fakt. Książka Michała Wojewódzkiego jest popularna w kraju. Można więc mówić o pewnym obciążeniu odbiorcy, dla którego spektakl telewizyjny jest przeznaczony. Postąpiłem bardzo radykalnie. Napisałem scenariusz, którego nie należy łączyć, czy porównywać - w sensie treściowym - z książką. Powrócę do podtytułu, o którym pan wspomniał na początku naszej rozmowy. Jest to opowieść trochę prawdziwa, trochę zmyślona. Prawdziwa o tyle, że opierałem się na faktach historycznych, udokumentowanych przez Wojewódzkiego. Natomiast losy bohaterów, czy też - ich przygody, są całkowicie zmyślone. Biografie poszczególnych postaci w moim scenariuszu nie odpowiadają biografiom rzeczywistym. Spektaklu nie można traktować jako opowieści z kluczem. Może tylko jedno wyjaśnienie w związku z tym. Starałem się budować sylwetki swoich bohaterów w oparciu o cechy i predyspozycje postaci autentycznych, zarysowanych w książce. Mój bohater kumuluje w sobie jakby kilku innych, prawdziwych, żyjących w konkretnym momencie historycznym. Prawdziwy jest natomiast klimat czasu wojny i działalności polskiego podziemia. Prawdziwy jest "szkielet" akcji V.
W trzydzieści lat po tamtych wydarzeniach serial oglądać będą wszyscy; ci, dla których czas wojny jest częścią ich własnego życiorysu i ci, dla których wojenne wydarzenia są już tylko historią. Chodziło mi, aby klimat i warstwa obyczajowa możliwie najpełniej wyrażały obraz tamtych dni.
Pyta pan o główną postać? Będzie to młody porucznik, Polak, który na początek 1940 roku znalazł się w Anglii i którego następnie wywiad zrzuca w kraju. Jego zadaniem było prowadzenie akcji V. Postać ta stanowi ogniwo łączące poszczególne cdcinki i jest głównym motorem wydarzeń. Odtworzy ją w spektaklu telewizyjnym Jan Englert.
SĄ TO SPRAWY MI BLISKIE (Jan Englert)
JANA Englerta znają czytelnicy przede wszystkim z małego ekranu i z filmów. Jest on, bez wątpienia, jedną z najciekawszych i najbardziej utalentowanych indywidualności aktorskich młodego pokolenia. Ma już poza sobą szereg niezapomnianych ról w Teatrze Współczesnym w Warszawie, a także w Teatrze Telewizji i w filmie. Przypomnę kilka tytułów sztuk telewizyjnych, w których Englert zaprezentował swój wielki kunszt aktorski: "Notes" i "Dekret" według Skowrońskiego, "Epilcg Norymberski", "Fantazy" Słowackiego, "Lucy Crown" według I. Shawa "Mała ankieta". W drugiej połowie marca oglądaliśmy Englerta w "Beatrix Cenci" Słowackiego. Twórcy serialu "Akcja V" powierzyli Englertowi jedną z głównych ról. Przypomnijmy, że odtworzy on postać młodego porucznika, który na terenie Polski bierze udział w akcji mającej na celu wykrycie niemieckich doświadczeń z bronią "V". A oto, co na temat tej roli mówi Englert: - Przyznam się, że propozycja zagrania w serialu "Akcja V" trochę mnie zaskoczyła... Dawno już odszedłem od "Kolumbów", a postać, którą odtwarzam, jest jakby kontynuacją tego wszystkiego, z czym zetknąłem się podczas pracy nad serialem opartym na kanwie powieści Bratnego. Chodzi przede wszystkim o typ bohatera i o klimat czasów, w których toczy się akcja tych dwóch spektakli. Odległość czasową między tymi dwoma serialami wypełniłem pracą nad zupełnie innym typem ról... Wspomniał pan na początku o sztukach telewizyjnych, w których brałem udział. Były to role bardzo trudne, wymagające ogromnej pracy nad sobą. Ale ja lubię to wszystko, co w sztuce aktorskiej stawia opór, z czym muszę walczyć, co zmusza mnie do pokonywania siebie. W okresie dzielącym te dwie bliskie sobie role zmieniły się przecież moje upodobania aktorskie i moje predyspozycje psychiczne. Stąd... zaskoczenie, o którym wspomniałem na początku.
Moim żywiołem jest teatr. Myślę, że dla każdego aktora stawiającego sobie duże zadania, oczywiście na miarę własnych możliwości, i dbającego o własny rozwój, ważną rzeczą jest to w jakiej sztuce się gra, z kim się gra, u kogo.
W "Akcji V" jestem w zasadzie sobą. Scenariusz pozostawia bowiem dużą swobodę interpretacyjną, nie narzuca kierunku poszukiwań. Atmosfera lat wojny i okupacji, walka polskiego podziemia z faszyzmem, wielkie poświęcenie całego narodu - to przecież są sprawy, które stały się jakąś cząstką osobowości nawet tych, którzy wojny nie pamiętają.
Praca nad serialem wymaga od wszystkich aktorów wiele wysiłku i samozaparcia. Reżyser wspomniał już zresztą, że jest to niezwykle trudne przedsięwzięcie aktorskie i techniczne. Trudno w zasadzie powiedzieć, że są tu role mniej lub bardziej ważne - wszystkie są niemal równorzędne. Dlatego, między innymi, zaangażowano aktorów, dla których praca w tak szybkim tempie i w warunkach studia telewizyjnego nie jest obca.