Artykuły

Dwójka z Liverpoolu

"Żółta łódź podwodna" Pawła Huellego w reż. Krzysztofa Babickiego Teatru Miejskiego w Gdyni na Darze Pomorza. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Wszystko tu przewidywalne i - zakładając, że widzowie z grubsza znają historię Beatlesów - mało odkrywcze. Premiera "Żółtej łodzi podwodnej" Teatru Miejskiego w Gdyni, która odbyła się na pokładzie "Daru Pomorza", niestety, rozczarowuje.

Teatr Miejski w Gdyni już po raz drugi zaanektował przestrzeń pod pokładem zabytkowego żaglowca "Dar Pomorza", zamieniając ją w przestrzeń sceniczną. Trzy lata temu ten pomysł sprawdził się znakomicie przy inscenizacji prozy Guentera Grassa "Idąc rakiem" - osnutej wokół historycznych tematów związanych z Pomorzem, Gdynią, katastrofą niemieckiego statku "Wilhelm Gustloff" i wojenną traumą. Spektakl według prozy Grassa, zaadaptowany przez Pawła Huellego i w reżyserii Krzysztofa Babickiego, był wydarzeniem sezonu i został wyróżniony nagrodą marszałka województwa dla najlepszego przedstawienia na Pomorzu w roku 2012.

W przypadku "Żółtej łodzi podwodnej", najnowszej premiery Teatru Miejskiego wystawionej na "Darze Pomorza", niestety nie zanosi się na taki sukces. W "Idąc rakiem" pokład żaglowca nadawał narracji wpisanej w morską historię dodatkowy kontekst, ale w historii Beatlesów wydaje się mało uzasadniony i stanowi raczej ograniczenie niż bonus. Widz powinien raczej zapomnieć, że znajduje się na żaglowcu, bo ta morska sceneria w niczym mu nie pomaga.

Podróż w czasie

"Żółta łódź podwodna", poświęcona legendzie Beatlesów, to drugie przedstawienie w Teatrze Miejskim powstałe na podstawie sztukę Pawła Huellego napisanej specjalnie dla tej sceny (według jego tekstów wcześniej powstawały spektakle w Teatrze Telewizji oraz w lubelskim Teatrze im. Juliusza Osterwy). Pierwszą był wystawiony w styczniu zeszłego roku "Kolibra lot ostatni", osnuty wokół gdyńskiej wizyty Witolda Gombrowicza, patrona Teatru Miejskiego. "Kolibra lot..." okazał się artystyczną klęską. Czy tak będzie również w przypadku "Żółtej łodzi..."? Wiele wskazuje na to, że tak.

Huelle - który znakomicie czuje się w prozie - jest mistrzem budowania nastroju, poetyckich opisów, kontemplacji miejsc i zdarzeń mu bliskich - w dramacie, przynajmniej w tytułach wystawianych w Gdyni, nie osiąga wyżyn.

"Kolibra lot..." miał być kryminałem z udziałem Witolda Gombrowicza, a był laurką na cześć przedwojennej Gdyni.

"Żółta łódź podwodna", zapowiadana jako nostalgiczna podróż do czasów świetności Beatlesów i nawiązanie do ich legendy, jest raczej powtórką powszechnie znanych wiadomości na temat czwórki z Liverpoolu. A właściwie dwójki, bo o George'u Harrisonie i Ringo Starze właściwie nie pada ani słowo.

Buszujący w zbożu

Pomysł na sztukę jest banalnie prosty: dwie staruszki z domu opieki (w rolach dawnych hipisek Dorota Lulka i Elżbieta Mrozińska) - fanki Beatlesów, które przed laty jeździły na ich koncerty, a dziś chwalą się spędzonymi z nimi chwilami in flagranti - wspominają dawne szalone lata. Za ich sprawą w scenicznej przestrzeni, której głównym elementem jest wielkie łóżko, pojawiają się ubrani na biało John Lennon (Szymon Sędrowski) i Yoko Ono (Monika Babicka). Ona monologuje o swojej koncepcji sztuki jako jednym wielkim performansie, on, zażywając LSD, wygłasza pacyfistyczne deklaracje. Jeśli zmieniają temat, to tylko na chwilę, bo Yoko jest zazdrosna o jego poprzednią żonę.

Druga para - potraktowana raczej drugoplanowo - to Paul McCartney (Rafał Kowal) i jego żona Linda (Beata Buczek-Żarnecka). Tych z kolei bardziej interesują apanaże z praw autorskich.

Historia Beatlesów, ilustrowana ich piosenkami w oryginalnym wykonaniu, doprowadzona zostaje do momentu, w którym ginie Lennon. Ale zanim to nastąpi, Piotr Michalski w roli mordercy, cytując "Buszującego w zbożu" Salingera, opowiada o swojej fascynacji Lennonem podszytej zwykłą zazdrością o pozycję i pieniądze.

Wszystko tu przewidywalne i - zakładając, że widzowie z grubsza znają historię Beatlesów - mało odkrywcze.

A zapowiadało się naprawdę ciekawie. Początek - gdy zanim widzowie usadzili się na miejscach, aktorzy na ich oczach zaczynają charakteryzację i przygotowują się do roli - wydawał się świeży i obiecujący. Sędrowski przebiera w okularach, szukając lennonek, Babicka, malując oczy, pyta widzów, czy są "wystarczająco japońskie", Kowal przymierza kolejną koszmarną perukę i znosi docinki Sędrowskiego... Zaczęło się dobrze. Skończyło gorzej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji