Artykuły

Tim Etchells: Żyjemy pod ciągłą presją

- Moje zadanie to prowokować, zmuszać publiczność do reakcji, zadawać trudne pytania - mówi angielski aktor i pisarz Tim Etchells, kurator sekcji "Idiom" tegorocznej 25. edycji Malta Festival Poznań.

PAP: Prezentując program międzynarodowej sekcji "Idiom" festiwalu mówił pan o podejmowaniu takich problemów jak m.in. konflikty zbrojne, zagrożenia ekologiczne. Nadał pan sekcji szyld "Nowy Ład Światowy"; jak rozumieć ten tytuł?

Tim Etchells: Ostatnie 30 lat były czasem wielkich zmian politycznych, społecznych, ekonomicznych i technologicznych. Udało nam się je przeżyć, ale sporo tego, co się wydarzyło jest bardzo przygnębiające. Żyjemy pod ciągłą presją, wolność i prawa jednostki są w nieustannym zagrożeniu, a sprawy takie jak zmiany klimatyczne czy niedobór zasobów mocno wpływają na świat polityki i geopolityki.

To depresyjne i niepokojące czasy, jednak jestem także zainteresowany tym, w jaki sposób znajdujemy, bądź wynajdujemy - jako społeczeństwo i jako jednostki - sposoby radzenia sobie z tego typu kontekstem. Jestem optymistą i wierzę, że ludzie - nie tylko tak zwani artyści - są bardzo twórczy, gdy przychodzi do wynajdywania sposobów odnalezienia się w nowych sytuacjach, zmieniania ich na lepsze.

PAP: Czy powołaniem sztuki, mówiąc ogólnie, jest zaangażowanie społeczne?

T.E.: Nie wierzę, że artysta może zmienić świat. Nie wydaje mi się również, by artyści byli najlepszym źródłem informacji na temat tak trudnych i skomplikowanych spraw. Uważam, że artyści spełniają ważną rolę w takim sensie, że potrafią prowokować ludzi do refleksji poprzez swoją pracę. Pokazują nam rzeczy z różnych perspektyw, sprawiają, że sami zaczynamy postrzegać sprawy inaczej - jesteśmy bardziej twórczy, nawet figlarni. Na małą skalę, sztuka może popychać nas ku lepszemu społeczeństwu, pomóc ludziom czuć się panami swojego własnego życia, jego twórcą.

PAP: Czyli sztuka nie tylko nie powinna stronić od tematów politycznych, ale wręcz angażować się w nie z większą stanowczością?

T.E.: Sztuka zawsze jest w jakiejś mierze polityczna. Nawet jeśli myśli, że jest inaczej. Jeśli mówimy o sztuce performance'u, myślę dużo na temat mojej, aktora, relacji z widzem, tego w jaki sposób dzieło zmusza go do reakcji, odniesienia się do niego.

Interesuje mnie praca, która naprawdę wciąga publiczność, wymaga i prowokuje do pytań. Widzowie nie muszą koniecznie dosłownie brać udział w spektaklu, ale sam fakt, że nie są traktowani jak bierni obserwatorzy, którzy przyszli tylko po to, by im coś powiedziano, sprawia, że stają się równoprawnymi partnerami i także tworzą wydarzenie, na równi z jego autorem. W tym sensie wierzę, że spektakl może być radykalny, politycznie wartościowy i naprawdę potrafi wytworzyć inny rodzaj relacji na linii autor-widz.

PAP: Czy takie zadania stawia pan sobie, jako kurator sekcji "Idiom" - by prowokować widownię?

T.E.: Tak. Moje zadanie, mój cel to prowokować, podważać, zadawać trudne pytania. Zaprosiłem bardzo szerokie spektrum artystów, działających w różnych polach. Łączy ich to, że starają się wciągnąć widza w relację z pewnymi ideami, w wymagający i bardzo ciekawy sposób.

***

Etchells, wraz z dowodzonym przez siebie zespołem teatralnym Forced Entertainment, zaprezentuje podczas festiwalu dwa spektakle - "The Notebook" i "Tomorrow's Parties". Festiwal potrwa do 28 czerwca. Widownia zobaczy m.in. inspirowaną powieścią Tomasza Manna operę "Czarodziejska góra" w reżyserii Andrzeja Chyry z muzyką Pawła Mykietyna i librettem Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, wysłucha także koncertu pianisty i kompozytora Michaela Nymana i jego zespołu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji