Spektakl ostry i drastyczny
Ten spektakl z całą pewnością nie będzie dla widzów obojętny. Będzie drażnił ich i irytował. Prowokował do słów sprzeciwu i protestu. Będzie także zapewne budził gorące i długotrwałe dyskusje.
Nigdy chyba jeszcze w blisko stuletnich dziejach Teatru Polskiego w Poznaniu wrażliwość odbiorców nie była wystawiona no taką próbę jak w tym oficjalnie niejako inaugurującym sezon teatralny w Poznaniu, spektaklu "Ocalonych" znanego dramatopisarza brytyjskiego Edwarda Bonda. Nigdy też zapewne nie padły z tej sceny tak ostre słowa, nigdy też widz poznański nie miał okazji obserwować w swym teatrze tak bardzo jednoznacznych w całej swej wymowie, okrutnych i drastycznych, sytuacji.
Czy tego typu sztuki powinny być u nas grane - zapytał mnie w trakcie antraktu jeden z widzów. Muszę się przyznać, że bynajmniej niełatwo było mi tuż po kończącej pierwszą część przedstawienia scenie mordowania noworodka, odpowiedzieć na to pytanie. Dopóki istniała oficjalna cenzura teatralna w Wielkiej Brytanii, broniła ona skutecznie dostępu tej sztuki do szerokiej publiczności. I ze swego cenzorskiego punktu widzenia miała ona istotnie sporo racji. Nie tylko skrajny naturalizm tej sztuki, ale i sama jej społeczna i polityczna wymowa musiały być rzeczywiście nie do przyjęcia dla przedstawicieli brytyjskiego establishmentu. A przede wszystkim jej z gruntu oskarżycielski charakter, ukazujący zupełny upadek i rozkład współczesnej rodziny, całkowity brak nadrzędnych wartości sensu życia w bezideowym, konsumpcyjnym społeczeństwie.
U Bonda drastycznego naturalizmu nie można jednakże oddzielić od całej warstwy treściowej i wyrażeniowej sztuki. Nie sposób zaakceptować tylko jej humanistycznej wymowy, odrzucając równocześnie jej środki formalne i sposoby obrazowania. Dlatego właśnie sztuka ta, jak żadna inna chyba, prowokuje do postawienia pytań daleko wybiegających poza jej treści - o nadrzędny sens twórczości literackiej i teatralnej, o to czego w ogóle wolno nam oczekiwać i żądać od współczesnego teatru a przy okazji także, gdzie powinny przebiegać granice dopuszczalnego okrucieństwa na scenie.
Teatr z całą pewnością nie powinien służyć tylko rozrywce. Nie możemy wymagać od niego, aby dostarczał nam wyłącznie przyjemności, a nawet, by ograniczał się tylko do tego, co ma nas uczyć, kształcić i prowokować do myślenia. Powinien on także od czasu do czasu być dla nas wstrząsem. Pokazywać w zwielokrotnionej dawce, w wielkim teatralnym przerysowaniu to, czego na co dzień nie dostrzegamy u siebie w domu, na ulicy czy w środowisku zakładu pracy. Sztuka Bonda może być dla nas takim właśnie szokiem i wstrząsem. Tym bardziej, że w oparciu o nią powstało na poznańskiej scenie wartościowe od strony teatralnej, a przy tym współcześnie brzmiące przedstawienie. Czy jest to jednak rzeczywiście spektakl dla wszystkich, to już całkiem inna sprawa, wymagająca być może jeszcze ze strony dyrekcji zastanowienia.
Prapremierowa na gruncie polskim realizacja "Ocalonych" jest z całą pewnością jednym z ciekawszych spektakli, oglądanych ostatnio na tej scenie. Jest to spektakl ostry, drapieżny, zaangażowany w społeczne problemy naszych czasów, współczesny. Pokazuje nam na jak ostrą stylistykę formalną decyduje się nieraz na zachodzie teatr współczesny, jak bardzo nasz rodzimy polski wydawać może się na tym tle gładki, elegancki i grzeczny.
To przedstawienie wydaje mi się ważne z jednego jeszcze powodu. Jest dobrze grane. Od początku do końca, czuje się to powstawało przy twórczym współudziale, rozumiejącego intencje reżysera, aktora. Na plan pierwszy wysuwają się przede wszystkim dwie role. Cynicznego i bezwzględnego dla swych ofiar Freda w inteligentnej a przy tym konsekwentnej interpretacji Tadeusza Morawskiego oraz młodej Pam, bardzo sugestywnie pokazanej przez Marzenę Trybałę. Jest to najlepsza jak dotąd rola tej młodej aktorki na poznańskich scenach. Wartościowe aktorsko postacie stworzyli także oboje sceniczni małżonkowie Halina Dobrucka i Włodzimierz Kłopocki oraz Jacek Polaczek w bynajmniej niełatwej roli Lena.
Ma to przedstawienie jeszcze jeden, niebagatelny zresztą atut. Świetny język dialogu, bezbłędnie wczuwający się w specyfikę naszego rodzimego młodzieżowego slangu.