Na kanikułę
KIEROWNICTWO TEATRU DRAMATYCZNEGO WARSZAWY wprowadzając na afisz komedię JERZEGO JURANDOTA "DZIEWIĄTY SPRAWIEDLIWY" z muzyką T. BAIRDA, w reżyserii L. RENÉ , scenografii W. SIECIŃSKIEGO i w układzie tańców W. BORKOWSKIEGO miało zapewne na względzie takie dwa czynniki: kasę i kanikułę. Jurandot należy do sprawnych majstrów w zakresie popularnej komedyjki i ma na koncie sporo sukcesów. Wystrzelić z Jurandota, to znaczy liczyć na frekwencję i celować w tym kierunku. Zamiar w zasadzie zbożny, zwłaszcza gdy się chce w ten sposób stworzyć korzystne warunki dla jakiejś nowej pracy o rentowności mniej pewnej. Dodajmy,że idzie lato, a z nim upały, gdy organizm człowieka i jego duch skłonne są do przechodzenia na lżejszą strawę. Idziemy więc na przedstawienie w nadziei przyjemnej zabawy. Skąd więc ta zgaga,z którą wychodzimy z teatru? Przecież trudno ganić nieobowiązującą komedyjkę z łatwym końcowym optymizmem sprzecznym co prawda z tą wersją o Sodomie,jaką przekazała biblia i jaką zdają się potwierdzić po swojemu badania archeologów i geologów. Sodoma, która jest scenerią akcji, niestety uległa zniszczeniu, wbrew nadziei krzewionej przez Jurandota, ale takie już jest prawo komediopisarza. Scenografia nam się bardzo podobała, ale sama w sobie, w oderwaniu od sztuki. Połączona z nią - podkreślała w sposób żenujący zapożyczenia i motywy od innych pisarzy także scenicznych, którzy, jak się okazuje, bywają nie mniej łasi na to od niektórych poetów, o czym wspomina się w sztuce. Co gorsza, tworzyła dla płytszej w założeniu sztuki tło artystycznie zbyt głębokie. Aktorzy grali także o klika szczebli za wysoko, nie w tym gatunku, bo to nie jest jednak ani psychologiczna komedia charakterów, ani satyra społeczna, lecz komedyjka sytuacji, jeśli kto woli komedia bulwarowa.
W rezultacie najbardziej mi się podobała gra aktorów mających epizody lub role drugoplanowe, Jak: JANINA TRACZYKÓWNA w roli Celll, HALINA DOBROWOLSKA jako Haggita przyjaciółka aferzysty, GUSTAW LUTKIEWICZ jako strażnik Abisur. Ci zaś, którzy jak KRAFFTÓWNA, CIECHOMSKA, GAWLIK, DZWONKOWSKI, WYSZYŃSKI, mieli większe porcje tekstu i okazję do cyzelowania gry, starając się wzbogacić sztukę, raczej podkreślali w rezultacie jej błahostkowość. Nastąpiło więc coś w rodzaju wystrzału z armaty większego kalibru niż pocisk, który wtedy leci niedaleko i niecelnie.Źle został dobrany klucz, reżyser chyba przecenił rangę sztuki i efekt był dość pretensjonalny. Kolekcja dobrze znanych dowcipów oraz niewymyślne piosenki to jednak Jurandot, a nie Giraudoux, zaopatrzony w songi brechtowskie, a tym bardziej nie Dürrenmatt.
Czy chciałbym przez to wskazać jako właściwy styl interpretacyjny dla "Dziewiątego sprawiedliwego" wzorowanie się na "Syrenie"? Bynajmniej, poszlibyśmy wtedy za daleko i nie uszanowalibyśmy wartości kompozycyjnej utworu, będącego jednak komedią wagi lekkopółśredniej, a nie piórkowej, nikogo nie obrażając. Sądzę, że najwłaściwszy byłby tu styl żoliborskiej "Komedii",oczywiście mając na uwadze jej lepsze przedstawienia, a nie pośliźnięcia się. Jeżeli Teatr Dramatyczny nie gardzi takim materiałem, niechże go przykrawa inscenizacyjnie według zasady nie tak cyzelującej ekspresję aktorską, a za to swobodniej posługującą się śpiewem i ruchem. To żaden wstyd.