Rachela, córka kardynała
Kiedy w grudniu 1833 roku Jacques Fromental Halevy (1799-1862) dokonywał ostatnich poprawek w rękopisie swojego dzieła, nie przeczuwał z pewnością, że za niespełna piętnaście miesięcy rzuci ono na kolana cały Paryż, a wkrótce potem, rozpocznie triumfalny przemarsz po operowych scenach Europy i obu Ameryk.
Pokłosiem niewiarygodnego sukcesu, jaki odniosła jego "Żydówka", stać się też miało ponad dwadzieścia innych oper, które w ciągu następnego ćwierćwiecza pisał kompozytor na zamówienie czołowych scen francuskiej stolicy. Ale żadnemu z tych dzieł, niejednokrotnie przecież gorąco oklaskiwanych, nie udało się już powtórzyć niezwykłego triumfu jego pierwszej wielkiej opery.
Na granicy prowokacji
Rok 1835 był tym, w którym kończył się dyrektorski mandat legendarnego Verona. Odchodzący szef Grand Opera nie szczędził zatem środków, aby z pompą zakończyć swoje "panowanie". Na przygotowanie premierowego spektaklu "Żydówki" wyasygnował więc bajeczną sumę 150 tys. franków w złocie. Podczas przedstawienia widz mógł rozkoszować się niezwykłym widowiskiem, którego dzisiaj nie byłaby w stanie oddać żadna z uwspółcześnionych inscenizacji. Zdumionym oczom publiczności ukazywało się oto całe średniowiecze, wypisz wymaluj takie, jakim je przedstawiał w swych powieściach, bijący rekordy popularności Walter Scott. Po scenie przesuwały się barwne pochody złożone z kościelnych dostojników, bogatych mieszczan, plebsu, mnichów i rycerzy. Aby uatrakcyjnić jeszcze te przemarsze, na scenę wprowadzono dwadzieścia żywych koni, wypożyczonych na tę okazję z Cyrku Franconi. Niezwykłe wrażenie robiła też zwłaszcza bardzo realistycznie oddana finałowa, brutalna scena egzekucji tytułowej bohaterki i Eleazara.
Librettom Eugene'a Scribe'a (1791-1861) literaturoznawcy mają dzisiaj za złe ich ostentacyjny, wystudiowany "romantyzm", który w wielu miejscach ociera się o banał i konwencję. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że utworom tym pikanterii dodawał stosowany przez ich autora z rozmysłem, eksploatowany zresztą przez wielu wcześniejszych i późniejszych twórców chwyt, polegający na posłużeniu się historycznym kostiumem w celu wprowadzania dość czytelnych elementów krytyki społecznej lub politycznej.
Wydaje się, że obok wcześniejszego o lat kilka tekstu "Niemej z Portici" i późniejszych nieco "Hugenotów", libretto "Żydówki" stanowi koronny przykład utworu, w którym siecią odwołań i aluzji posłużył się Scribe w sposób najbardziej konsekwentny. Osadzona dla niepoznaki w średniowiecznych realiach, historia Racheli - młodej Izraelitki, skazanej na ugotowanie żywcem przez katolickiego kardynała, który w finale okazuje się być jej ojcem (!), nie mogła nie wzbudzić kontrowersji. A dodatkowym kamieniem obrazy był tu, rzecz jasna, również "hebrajski" rodowód kompozytora.
Międzynarodowe powodzenie opery Halevy'ego wzmocniło społeczny rezonans zawartego w niej przesłania. Zapewne, wątek fabularny o wiele mocniejsze wrażenie robić musiał poza granicami słynącej ówcześnie z obywatelskich swobód Francji. Jego imię powtarzano więc z uwielbieniem w całej Europie, a zasługi zostały docenione przez władze, które udekorowały go wkrótce Legią Honorową.
Łaskawość Wagnera
U progu lat 40., przebywający w Paryżu Richard Wagner podjął się opracowania wyciągu fortepianowego "Królowej Cypru" ("La Reine de Chypre"), dzieła, które Halevy wystawił właśnie z wielkim powodzeniem w Grand Opera. Zlecenie wydawcy przyjął tym chętniej, że na pamięć znał każdą nieomal nutę "Żydówki". Już od dawna właściwa dziełom Halevy'ego sceniczna dynamika i zawarty w nich swoisty "nerw dramatyczny" przykuwały uwagę i wzbudzały nieukrywany entuzjazm Wagnera. A przecież innych paryskich "operzystów" postrzegał jako pozbawionych talentu rzeczników modnego, operowego kosmopolityzmu. Jego zdaniem, jedynie kompozytor "Żydówki" wypracował oryginalny styl i tchnął w swoje dzieła ducha "wysokiej lirycznej tragedii".
Być może te zachwyty nad "Żydówką" i "Królową Cypru" sprawiły, że w ogłoszonym anonimowo przez Wagnera w połowie ubiegłego stulecia, antysemickim pamflecie "Żydostwo w muzyce", Halevy potraktowany został przez niego łaskawiej niż Feliks Mendelssohn-Bartholdy i Giacomo Meyerbeer. Nigdy nie odciął się zresztą od wyrażonego w roku 1842 poglądu, że "to właśnie w Żydówce ujawnia się najpełniej prawdziwa natura Halevy'ego - powołanie do pisania muzyki takiej, jaka wypływa z głębi ludzkiej natury".
Światowy przebój
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że sława "Żydówki" dotarła tak daleko, jak sięgały granice cywilizacji. Wystawiono ją w Australii i w Kairze, jej arie nucono zarówno na Malcie, jak i w Konstantynopolu. Do Warszawy natomiast dotarła z 24-letnim opóźnieniem. Rychło po premierze w 1857 roku okazało się jednak, że tę operę publiczność warszawska polubiła tak bardzo, iż z czasem - obok dzieł Stanisława Moniuszki - stała się jedną z niewielu żelaznych pozycji repertuarowych. Warto przypomnieć, że jako pierwszy nasz rodzimy Eleazar zasłynął tenor Julian Dobrski - ten sam, który również jako pierwszy kreował rolę Jontka w "Halce". Z obydwiema rolami utożsamiano go do tego stopnia, że wykonany podczas uroczystości pogrzebowych śpiewaka marsz żałobny ułożony został z motywów tych dwu oper.
Arie "Żydówki" biły rekordy popularności także na początku naszego stulecia, kiedy to nadal opera ta gościła stale w repertuarach większości światowych teatrów. Świadectwem tego stanu rzeczy pozostaje do dzisiaj mnóstwo archiwalnych nagrań, które rejestrowali śpiewacy tej miary, co genialny Caruso. Spośród polskich wykonawców, samą arię Eleazara z IV aktu ("Rachel, quand du Seigneur..!' - "Rachelo, kiedy Pan...) nagrywali m.in. legendarny Józef Mann, Ignacy Dygas, Władysław Florjański i Tadeusz Leliwa, Janina Korolewicz-Waydowa stworzyła z kolei niezapomniane kreacje w rolach Racheli i Eudoksji. Basową partię kardynała Brogni intonował zaś po mistrzowsku Adam Didur. Śpiewał ją także Aleksander Nizankowski.
Pełnych fonograficznych edycji doczekała się "Żydówka" dopiero po II wojnie. Były to najczęściej rejestracje realizowane "na gorąco" podczas rozmaitych wykonań. Pierwszą z nich, która pochodzi z roku 1960, wydała firma Da Vinci. Z orkiestrą Maggio Musicale Fiorentino wystąpili m.in. Frances Yend jako Rachela i Miklos Gafni jako Eleazar. W latach 60. i 70., w tej ostatniej roli, niezapomniane kreacje stworzyli Tony Poncet (Melodram - nagranie spektaklu gandawskiego z 1964 roku) oraz Richard Tucker (Lyric D. I. - koncertowe wykonanie nowojorskie z 1964 r.; HRE - spektakl z Nowego Orleanu, 1973 r.; OPR - wykonanie londyńskie z 1973 r.). Lata 80. przyniosły zmianę warty w szeregach bohaterskich tenorów - miejsce Tuckera zajął niepodzielnie Jose Carreras (HRE - nagranie live koncertowego wykonania wiedeńskiego, wznowione ostatnio na CD przez firmę Legato). Obecnie na rynku płyt kompaktowych najpopularniejsze jest jednak studyjne nagranie "Żydówki" dokonane w roku 1988 przez orkiestrę Londyńskich Filharmoników pod dyrekcją Antonio de Almeidy, z Jose Carrerasem (Eleazar), Julią Varady (Rachela), Ferruccio Furlanetto (Brogni), June Anderson (Eudoksja) i Dalmacio Gonzalesem (Leopold).
Znowu na afiszach
Szczęśliwa passa opery Halevy`ego skończyła się po II wojnie światowej. Dość wspomnieć, że w Metropolitan Opera w Nowym Jorku po raz ostatni grano ją w sezonie 1935/36. Po roku 1945 dzieło to gościło głównie w mniej znaczących centrach operowych, takich jak np. Gandawa (1960,1964), Barcelona (1974) czy Ontario (1985) i Nowy Orlean (1973). Były, co prawda, koncertowe wykonania w nowojorskiej Carnegie Hall i w Royal Festival Hall w Londynie (1964,1973, w obydwu jako Eleazar wystąpił niezapomniany Richard Tucker). Jednak dopiero początek lat 80. przyniósł wydarzenie przełomowe. Okazało się nim poprowadzone ręką Gerda Albrechta, koncertowe wykonanie w wiedeńskiej Staatsoper, z Jose Carrerasem i Iloną Tokody.
Zważywszy na ów znamienny światowy "regres" sądzić by można, że w Polsce Ludowej dziełu Halevy'ego wiodło się wcale niezgorzej. Na pierwsze powojenne wznowienie niegdysiejszego repertuarowego "szlagieru" zdecydowała się Opera we Wrocławiu. Kierownictwo muzyczne premiery, która odbyła się 26 I 1963 roku, objął Adam Kopyciński, reżyserią zajął się Zygmunt Piwiński, scenografią Janusz Partyłło. Warta przypomnienia jest też niewątpliwie realizacja łódzka. Premierę tę, w 1983 r., wyreżyserowała z kolei Maria Fołtyn. Orkiestrę poprowadził Aleksander Tracz, a w rolach Racheli i Eleazara wystąpili Ewa Karaśkiewicz i Zygmunt Zając. Basową partię Brogniego śpiewał Romuald Tesarowicz.
Ubiegłoroczna rocznica dwustulecia urodzin kompozytora "Żydówki" sprawiła, że wiele teatrów na świecie zaczęło myśleć o wzbogaceniu swojego repertuaru tym właśnie dziełem. Marc Minkowski postanowił wystawić ją w Liege. Koncertowe wykonanie miało miejsce w Carnegie Hall w Nowym Jorku. Nowojorską Orkiestrą Operową (OONY) i Dallas Symphony Chorus dyrygowała Eve Queler (w obsadzie znaleźli się Francisco Casanova, Olga Makarina, Hasmik Papian, Paul Plishka, Jean Luc Viala i Carlo Colombara). W październiku ubiegłego roku premiera "Żydówki" zainaugurowała nowy sezon w wiedeńskiej Staatsoper. Zabłysnął tutaj zwłaszcza śpiewający partię Eleazara amerykański tenor Neil Shicoff. Jego wykonanie popisowej arii z IV aktu wywołało wielki entuzjazm publiczności, która rzęsistymi brawami nagradzała wielokrotnie również Soile Isokoski (Rachela) i Alistaira Milesa (kardynał Brogni).
"Żydówka" zdaje się zatem obecnie wracać do łask. Za jej powrotem przemawiają przede wszystkim spontaniczne reakcje publiczności, która - jak się okazuje - przyjmuje dzisiaj dzieło w ten sam prawie sposób, jak świadkowie paryskiej prapremiery. Tym bardziej więc cieszyć nas może fakt, że na 11 marca premierę "Żydówki" zaplanował poznański Teatr Wielki.