Artykuły

Niepremierowa Cyganeria

Są co najmniej dwa powody, dla których warto zrelacjonować to "szeregowe" przedstawienie w warszawskim Teatrze Wielkim (7 listopada), wbrew zwyczajowi pisania wyłącznie o premierach. Jeden - to pierwszy występ (gościnny) w roli Rudolfa młodego tenora Roberta Cieśli, który po ukończeniu studiów w stołecznej Akademii Muzycznej - w klasie Kazimierza Pustelaka - śpiewał dotąd głównie za granicą. Drugi - to wznowienie "Cyganerii" w oryginalnej wersji językowej, zarzuconej od czasu premiery w marcu ubiegłego roku. Dodając od razu: zarzuconej niesłusznie, bo tę operę Pucciniego bardziej niż jakąkolwiek inną należy śpiewać po włosku. Przede wszystkim ze względów muzycznych, bo zawiera sporo scen ansamblowych i chóralnych, które ładniej i czyściej (w sensie kolorystycznym) brzmią w oryginalnej postaci. A poza tym nie ma w "Cyganerii" takich miejsc, które były niezrozumiałe dla widza nie znającego języka włoskiego.

Warszawski spektakl "Cyganerii" (reżyser: Albert A. Lheureux) jest tak czytelny i tak świetnie był grany tego wieczoru przez młodych w większości solistów Teatru Wielkiego, że można go uznać za sukces także i pod tym względem. Nie często się zdarzają u nas przedstawienia operowe, zdolne wzbudzić przeżycia równie głębokie jak dobre spektakle teatralne, a w tym wypadku tak właśnie się stało. Dzięki sugestywnej grze Andrzeja Zagdańskiego jako muzyka Schaunarda, Grażyny Ciopińskiej jako Musetty, Ryszarda Cieśli jako malarza Marcelego, Elżbiety Hoff jako Mimi, Czesława Gałki jako młodego filozofa Colline'a, Roberta Dymowskiego jako kamienicznika Benoit. Ale przede wszystkim wszyscy wymienieni, a także cala reszta nie wymienionych, znakomicie śpiewali swoje role, chociaż nie wszyscy (jak np. Elżbieta Hoff) mają głosy idealnie odpowiadające kreowanym przez nich postaciom. Nie mogłoby się to udać, gdyby brakowało solistom właściwego kontaktu z dyrygentem, a za jego pośrednictwem - z orkiestrą. Prowadzący ją tego dnia Bogdan Hoffmann to kapelmistrz o znacznych umiejętnościach i dużym doświadczeniu w zakresie muzyki operowej, który znakomicie wywiązał się ze swojego zadania.

Dla pełnego obrazu tego spektaklu warto dodać, że orkiestra grała świetnie, zaś oba Chóry - Mieszany Teatru Wielkiego i Dziecięcy "Alla Polacca" - śpiewały popisowo.

Na koniec tej relacji zostawiłem sobie "rodzynek" tego dobrze upieczonego ciasta: Roberta Cieślę w roli Rudolfa. Jego z natury ciepły i doskonale wyszkolony głos, w połączeniu z młodzieńczą aparycją i niewątpliwymi zdolnościami aktorskimi (których tutaj jeszcze w pełni nie rozwinął) stał się głównym walorem tego niemal pod każdym względem bardzo udanego przedstawienia. Dodatkowym miłym akcentem była okoliczność, że drugą co do ważności rolę męską kreował brat Roberta Cieśli - Ryszard, który był idealnym jego partnerem nie tylko ze względu na łączące ich pokrewieństwo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji