Magdalena Zawadzka: Szczęście kryje się w drobiazgach
- Ja prywatnie i ja, jako aktorka to zupełnie dwie różne sprawy. Zawodowo motywują mnie postaci skomplikowane, negatywne, ponieważ te role są ciekawsze, o takich też marzę - mówi aktorka.
Ceni sobie życie rodzinne, ale spotkania z widzami dają jej wielką radość.
Mówi się o Pani, że jest osobą niezwykle ciepłą. Jaki jest Pani stosunek do tego określenia?
- Trudno jest się do tego odnieść. To mile, że jestem postrzegana tak przez widzów. Ale jeśli tak właśnie postrzegają mnie reżyserzy, to ograniczają mi w ten sposób granie interesujących i odkrywczych ról. Ja prywatnie i ja, jako aktorka to zupełnie dwie różne sprawy. Zawodowo motywują mnie postaci skomplikowane, negatywne, ponieważ te role są ciekawsze, o takich też marzę.
Prywatnie jest Pani optymistką?
- Uważam, że szczęście kryje się w drobiazgach. Trzeba umieć je dostrzec, bo właśnie z nich m.in. składa się życie. Cieszą mnie drobnostki - uśmiech drugiej osoby, miłe słowo, okazywana serdeczność oraz drobne przyjemności w życiu codziennym.
Na przykład?
- Choćby to, że nigdy nie wychodzę z domu bez śniadania - przecież potem różnie może potoczyć się dzień. Nie zostawiam bałaganu w domu - ale przyjemność czerpię nie z robienia porządku, ale z powrotu do ładu i harmonii.
Jest więc Pani perfekcjonistką?
- Nie, ale zawsze starałam się, aby dom był miejscem, które emanuje ładem i sprzyja odpoczynkowi. Doceniał to mój mąż Gustaw. Niezwykle cenne są również dla mnie spotkania z najbliższymi, wyjście do kina, teatru, Filharmonii, opery, czy choćby zakup czegoś, co sprawi przyjemność. Ale jednak najważniejsi są ludzie. To są właśnie moje małe szczęścia.
Pani pasją są podróże?
- Tak. Ostatnio odwiedzałam wyspy wulkaniczne. We wrześniu 2013 roku pojechałam na piękną i tajemniczą Islandię. W grudniu byłam w cudownie bezpiecznym, ciepłym i jakże baśniowym miejscu - na Maderze. Wiosną 2014 roku zachwyciła mnie Gran Canaria, a we wrześniu byłam na Sycylii (już po raz trzeci), ale żeby powiedzieć, że ją porządnie zwiedziłam, musiałabym tam być przynajmniej 10 razy!
Niedawno ukazała się Pani książka "Taka jestem i już!". Chętnie spotyka się Pani z czytelnikami?
- Te spotkania są dla mnie cenne. Jest ich sporo, zarówno w Warszawie, w Polsce jak i za granicą. W Polsce odbywają się najczęściej w bibliotekach i domach kultury. Cieszy mnie fakt, że jest tak dużo miłośników książek. Jestem pod wielkim wrażeniem wyposażenia polskich bibliotek, jak i kreatywności ich pracowników i osób odpowiedzialnych za funkcjonowanie tych placówek. W czasach, gdy dookoła słyszy się narzekania - biblioteki kwitną, a wraz z nimi czytelnictwo. To dobry sygnał.
Z Pani książek dowiadujemy się m.in. o wartościach, którymi się Pani kieruje, o Państwa życiu - tym zwykłym, nie koturnowym. Moją uwagę przykuł m. in. felieton kończący Pani najnowszą książkę, w którym rozprawia się Pani z codzienną mową Polaków.
- Jestem orędowniczką pięknej polszczyzny. Niestety, chamska wulgarna i niepoprawna mowa króluje w mediach, które powinny być przecież wzorcem dla społeczeństwa. Coraz częściej słyszę niewłaściwą akcentację i niemożność sklecenia najprostszego zdania. Końcówka "om" zamiast "ą" stała się niemal normą. Język polski słynie z mnogości przymiotników, dlaczego więc na określenie czegoś wyjątkowego w powszechnym użyciu jest słowo "zajebisty"? Przecież ten wyraz pochodzi od wyjątkowo ordynarnego rosyjskiego słowa! Wiem, że ludzie bardzo tęsknią do pięknej polszczyzny. Podczas spektaklu "Pan Jowialski" (grany jest w teatrze Polonia) widownia bawi się - wszystko jest wciąż współczesne i nie trąci ramotą, a my nagradzani jesteśmy owacją na stojąco. Geniusz Fredry jest nieprzemijający! Cieszę się, że biorę udział w tym wspaniałym spektaklu.
A gdzie będzie można wkrótce Panią zobaczyć?
- Już w lutym premiera "Rzeźni" Mrożka w teatrze Ateneum, gdzie gram rolę matki głównego bohatera. Gram też w czterech teatrach: Polonii w "Panu Jowialskim", w Teatrze Prezentacje w "Klanie wdów", w Och-Teatrze w "Pocztówkach z Europy" i w Capitolu - "Gwiazda i ja". W przygotowaniu jest przedstawienie impresaryjne w reż. Waldemara Śmigasiewicza o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, gdzie w postać Marii wcielą się cztery aktorki: Joanna Żółkowska, Krystyna Tkacz, Paulina Holtz i ja. Wszystkie cztery tworzymy obraz tej jakże niebywale różnorodnej i wybitnej postaci.
***
Niedawno pani Magdalena wydała nową książkę "Taka jestem i już!"
Magdalena Zawadzka personalia
Urodzona: Los zdecydował, ze urodziła się w Małopolsce, ale cała rodzina "z dziada pradziada" pochodzi z Warszawy.
Kariera: Absolwentka PWST w Warszawie (1966). Debiutowała w filmie Jana Rybkowskiego "Spotkanie w Bajce" (1962).
Prywatnie: Żona Gustawa Holoubka (zmarł 06.03. 2008 roku), mama operatora Jana Holoubka. Niedawno została babcią.