Artykuły

Zielona Góra. Opowieść wiejska o miłości w Lubuskim

Dość teatru politycznego, rozliczeniowego. Chcemy się skupić na zwykłym człowieku, bo chyba gdzieś o nim zapomnieliśmy - przekonuje legnicki duet PiK, który realizuje w Teatrze Lubuskim spektakl "Gdy przyjdzie sen. Tragedia miłosna".

Akcję osadza na wsi, bo to ją uznaje za najlepszą "soczewkę ludzkich losów". Zapowiada historię o "miłości źle poczętej i absurdalnie przerwanej".

- W teatrze jest dużo polityki, rozliczeń z historią. Przestał go interesować zwykły człowiek. My chcemy opowiedzieć o historii w człowieku, to bliższy nam temat, niż sprawy rozliczeniowe - tłumaczy Katarzyna Dworak, współreżyserka spektaklu "Gdy przyjdzie sen. Tragedia miłosna" [na zdjęciu próba].

Tą propozycją Teatr Lubuski przywita się z widzami po wakacjach, zdradzając jednocześnie, w jakim kierunku będzie zmierzać w nowym sezonie. - Zaczynamy od wsi. Na jej przykładzie chcemy opowiedzieć o sprawach najprostszych, ale fundamentalnych. O miłości, egoizmie, nienawiści, odrzucaniu przyjaciół, braku odwagi w sięgnięciu po miłość, o głupocie. O tym, że po najważniejsze słowa sięgamy wtedy, gdy jest już za późno. Każdy, widz wyrobiony i mniej wyrobiony, będzie mógł przejrzeć się w swoim życiu - tłumaczy Robert Czechowski, dyrektor Teatru Lubuskiego.

O miłości źle poczętej

"Gdy przyjdzie sen. Tragedia miłosna" to druga część trylogii "opowieści wiejskich", za którym stoją twórcy legniccy: Paweł Wolak i Katarzyna Dworak (w skrócie: tandem PiK). Od 1996 r. są związani z Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, zagrali m.in. w głośnych spektaklach "Ballada o Zakaczawiu" i "Made in Poland". To oni są też autorami tekstów sztuk ujętych w trylogię. Za scenariusz do pierwszego spektaklu - "Droga śliska od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł", który miał swoją premierę dwa lata temu w Legnicy - otrzymali nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Robert Czechowski przekonuje, że w drugiej części też nie zawiodą. - Byłem poruszony. To tekst na bardzo wysokim poziomie literackim. Mówi o problemach tak prostych, że aż abstrakcyjnych - komentuje dyrektor.

Twórcy obmyślili swoją trylogię tak: w pierwszej części pokazujemy zło, w drugiej mówimy o miłości, trzecią poświęcamy rodzinie.

Zielonej Górze przypada więc mówić o miłości - jednak, jak opisują twórcy, "źle poczętej, niepoprawnie ujawnionej i absurdalnie przerwanej". Głównym bohaterem jest Jasiek (Ernest Nita), który próbuje "utrzymać w ryzach swoje człowieczeństwo", po prostu, pozostać porządnym człowiekiem. Wokół niego mnożą się zagrożenia, trudne wybory... Gdy udaje mu się osiągnąć moralne zwycięstwo nad samym sobą, przegrywa konfrontację z innymi mieszkańcami wsi. - W tej "czarnej" opowieści o ludzkich losach, o charakterze balladowo-moralitetowym, jest miejsce także na niemałą dawkę komizmu - mówią twórcy.

Wieś jako soczewka losów

Dlaczego rzecz dzieje się na wsi? Bynajmniej nie chodzi o chęć wpisania się w polską tradycję dramatu "ludowego" czy "chłopskiego". - Wieś daje nam pewien nawias, pozwala lepiej przyjrzeć się człowiekowi, bardziej skupić na problemach - tłumaczy Paweł Wolak, współreżyser. Wieś ma być więc pewną soczewką, w której gęstnieją ludzkie losy, wybory i związane z nimi emocje. - Spektakl jest daleki od krytyki społecznej czy badań socjologicznych. Ma raczej złamać stereotyp postrzegania wsi przez "miastowych", nastawionych prędzej na szukanie różnic niż podobieństw - czytamy w programie.

Muzyka bez muzyki

- Jesteś w stanie zrobić do spektaklu muzykę bez muzyki? - taki telefon, w środku nocy, odebrał od twórców Jacek Hałas, odpowiedzialny za muzyczną stronę "Gdy przyjdzie sen...". - To wyzwanie, ale spróbuję - odpowiedział. Tak powstał pomysł, by to aktorzy stworzyli ścieżkę dźwiękową. - Reżyserka prosi np. o "gorące popołudnie na wsi". I to się nagle dzieje. Ten zespół można spokojnie wystawić do castingów radiowych - chwali Hałas.

W tradycyjną oprawę spektaklu wkradają się multimedialne formy. Niezwykłe animacje, wyświetlane za plecami aktorów, stworzyła Adrianna Dziadyk.

Spektakl angażuje prawie cały zespół Teatru Lubuskiego. Gra w nim 18 osób. Wśród nich - po powrocie na zielonogórską scenę - aktorka Elżbieta Donimirska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji