Artykuły

"Kto uratuje Wieśniaka"

Frank D. Gilroy, u nas zu­pełnie nieznany, w Ameryce ma dużą popularność. Przy­niosły mu ją liczne widowi­ska telewizyjne i współpraca z filmem. Trzydziestoośmioletni autor ma poza tym na swoim koncie dwie sztuki tea­tralne: "Kto uratuje "Wieśnia­ka" i "Mowa o różach". Obie zostały bardzo życzliwie przy­jęte przez amerykańską kry­tykę, podobają się publiczno­ści, a spektakle na Broadwayu uznane zostały za ważne wy­darzenia w życiu teatralnym Nowego Jorku. Gilroy zaczyna być także uznawany poza gra­nicami USA i mając w do­robku tylko dwie sztuki zdo­łał już wejść na sceny dwu­nastu krajów. Wszystko to jest oczywiście bardzo zachę­cające i nie można się dziwić ani Irenie Babel tłumaczce "Kto uratuje "Wieśniaka", ani warszawskiemu Teatrowi Dra­matycznemu, że spróbowali skonfrontować tego autora z naszą publicznością.

Jak wypadła konfrontacja? No cóż, okażemy się chyba najbardziej wymagający z tych dwunastu krajów, w któ­rych grany jest Gilroy. Sztu­ka mimo wszystkie pochwały amerykańskiej krytyki, wyda­je się być zaledwie poprawna. Jej jedyne uchwytne zalety to szlachetność intencji i sprawny warsztat dramatur­giczny. Zalety jedyne, ale za to nie byle jakie, one są. właśnie największą szansą Gilroya. W zalewie komercjalnej pro­dukcji Zachodu, a i co tu du­żo mówić: także i u nas oglą­damy ostatnio (vide wrocław­ski festiwal sztuk współcze­snych) zbyt wiele utworów nie posiadających tych dwóch walorów - zaczynają się li­czyć i szlachetne intencje, i umiejętność budowania akcji.

Gilroy nie stawia problemu, opowiada historyjkę o czło­wieku nazwiskiem Albert Cobb nazywanym w wojsku Wieśniakiem. Wieśniak w cza­sie wojny został ranny i po wycofaniu się jego oddziału dogorywał na "niemans landzie" między dwoma liniami fron­tu. Ściągnął go stamtąd, na­rażając życie, jeden z jego ko­legów John Doyle. Po pięt­nastu latach postrzał jaki otrzymał John przyniesie mu śmierć. W tym miejscu zaczy­na się sztuka. Uratowany Wie­śniak pędzi jałowy, smutny żywot. Nic mu się w życiu nie udało; ani powrót na wieś, ani małżeństwo, ani kariera w mieście; żona rodzi mu po­tworka. Umierający od wojen­nej rany John Doyle przyjeż­dża do Wieśniaka, żeby zoba­czyć jak wiedzie się człowie­kowi, któremu uratował ży­cie. Następuje konfrontacja wspomnień i smutnej rzeczy­wistości, marzeń i tego, co się udało osiągnąć. Wojna zacią­żyła na losach ich obu.

Przedstawienie w Teatrze Dramatycznym dostało świet­ną obsadę aktorską, która ra­tuje mielizny sztuki, pogłębia psychologiczny rysunek po­staci. Wieśniaka gra Wiesław Gołas. Jego Wieśniak jest bez­radny wobec siebie i swego losu, bezbarwny, przytłoczony szarzyzną życia, ani zły, ani dobry; przyjazd przyjaciela rozdmuchuje w nim iskierki szlachetności, ciepłą ludzką dobroć, to, co codzienne życie w nim zabiła Edmund Fetting jako John Doyle bardzo po­wściągliwie cierpiał, wyłuski­wał z roli wszystko co się tyl­ko dało. Ciekawą sylwetkę za­krzepłej w bólu matki, kobie­ty zniszczonej niepowodzenia­mi, stworzyła Halina Dobro­wolska w roli żony Wieśnia­ka. Przedstawienie jest aktor­sko rzeczywiście udane i bar­dzo sprawnie, z dużą kulturą wyreżyserowane przez Jana Świderskiego. Dekoracje, cie­kawe plastycznie i dobrze tra­fiające w atmosferę spektak­lu, przygotował Zenobiusz Strzelecki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji