Artykuły

Rewizja "Rewizora"

Pokraczny światek Mikołaja Gogola. Mała prowincja wielkiego cesarstwa. Rządy - w imieniu cara - sprawuje wszechwładna biurokracja. Urzędnikiem jest nie tylko burmistrz, policmajster, naczelnik poczty; urzędnikami są także lekarz i nauczyciel. Nie sprawowane funkcje określają tu postępowanie; nie powinności, wynikające z podziału społecznych ról; nie moralność zawodowa. Decyduje przynależność do warstwy, dysponującej władzą. Ludnie ci są panami życia i śmierci swych obywateli, narzucają im obowiązki i nagany wedle własnego widzimisię, gdyż nic ma tu innego prawa, prócz doraźnego interesu rządzących. Najwyższą ich zasadą jest solidarność grupowa, wymierzona przeciw reszcie obywateli: ważne, byś był swoim człowiekiem, nieważne, czy dobrze służysz społeczeństwu. Horodniczy i jego dwór głęboko zbratani są w machlojkach, z których zgodnie czerpią korzyści. Gdy jednak w grę wejdzie stan zagrożenia od góry lub możliwość awansu, solidarność pęka i do głosu dochodzą intrygi i donosicielstwo. Przedstawiciele kliki prowincjonalnej walczą o to, by klika stołeczna spojrzała na nich łaskawym okiem. Jedyne, co od wewnątrz nadaje temu gangowi cechy grupy legalnej i praworządnej, to urzędowa hierarchia.

Ten światek, ma oczywiście swoją ideologię. Powołuje się na cnoty obywatelskie i Boga; podejrzliwie wietrzy wokół siebie wolnomyślność i zgniliznę wolteriańską; nie lubi tego, czego nie rozumie; swych doktrynalnych świętości trzyma się kurczowo naginając je wszakże każdorazowo do swych doraźnych potrzeb: interes zbiorowy utożsamia z własnym, dobro z urzędem, swe uprzywilejowane stanowisko z racją stanu. I żyje wielkim marzeniem o awansie: byle wyżej piąć się po służbowej drabinie, byle mocniej władać, więcej wyciskać, aranżować huczniejsze hołdy. Wszyscy, choć rządzą, mają tu psychikę parweniuszy, ów osobliwy melanż duchowy, na który składa się zapiekła ambicja i drapieżność, spryt i ciasnota umysłowa, obłuda obyczajowa i zły smak. W każdym jest coś z pana i niewolnika jednocześnie: gnębiąc słabszych od siebie, płaszczy się przed możniejszymi. Nad prowincjonalnym światkiem Gogola unosi się odór władzy, która, wyobcowawszy się ze społeczeństwa, samą siebie zdegradowała do rzędu koterii.

O żadnej aktualności Gogola mowy, oczywiście, być nie może. Jest to - przynajmniej dla niżej podpisanego - absurdalna baśń, dzieło poezji czystej, apelujące najwyżej do naszej wyobraźni historycznej. Nie śmiałem się z siebie, gdy autor w owej słynnej kwestii, zwróconej wprost do widowni, zaskakuje nas stwierdzeniem, że z siebie samych się śmiejemy. To dowcip dla bardzo liberalnego dworu. Myślałem tylko ze smutkiem: no, no, ale straszne rzeczy działy się w tej carskiej Rosji.

Na prapremierze "Rewizora" bawił się i klaskał Mikołaj I. Nawet srodzy carowie bywali łaskawi, jeśli drwina pisarzy godziła w ich plenipotentów powiatowych.

A Szajna? Co w "Rewizorze" zobaczył Szajna? Zbiór oczywistości. Nie interesują go przebiegi zdarzeń ani psychologia bohaterów. Nie obchodzi go życiowe prawdopodobieństwo, ani logiczna analiza faktów. Szajna jest wizjonerem. Zjawiska wraz ze swymi znaczeniami ukazują mu się w obłoku skojarzeń tak konkretnych, jak to, co widzi oko. Nie są to skojarzenia bezkierunkowe. W "Rewizorze" układają się wzdłuż osi, której na imię sarkazm. I w budowie swej są paradoksalnie dosłowne. Zawarte w utworze potencje, Szajna wyolbrzymia, sprowadza do niedorzeczności - i tak spotworniałe przygważdża obrazem-skrótem, z których każdy jest obelgą. Szajna nie odtwarza, nie analizuje. Szajna przedrzeźnia.

Figury komedii wyłażą z ustawionych na sztorc sienników; w finale na powrót się w nie chowają. Elita? Zbiorowisko szczurów - przedrzeźnia Szajna. Zagrożone, na chwilę opuszczają, swe kryjówki, by znów się w nie zaszyć, jeszcze szczelniej. Wybebeszone sienniki; wanny do nasiadówek zamiast foteli; tandeta i szych, które mniemają o sobie, że są bogactwem i dostojnością. Zewsząd wyziera nędza duchowa i bezstyl. Bezkształt, potworkowata fizjologia prowincji, której się zdaje, że jest stolicą stolic. Elita? Straszni mieszczanie w strasznych mieszkaniach - przedrzeźnia Szajna.

Każdy z tych ludzi w swym obrazie fizycznym i w działaniach obnosi piętno hańby, pozostające w sprzeczności z jego rolą społeczną i własnym o sobie wyobrażeniu. Horodniczy ma mundur, odziany na gołe ciało. Ów powiatowy mąż stanu paraduje dumnie z gołym pępkiem, sprzeczny w sobie, rozdwojony na istotę i pozór. Kiedy poznajemy Chlestakowa, ubogiego obieżyświata, któremu w zajeździe dla braku pieniędzy odmawia się jadła i posługi, jest żałosnym tworem, kitłaszącym się w stosie betów; w swym różowym trykocie przypomina zaszczute zwierzątko lub owada, odartego z ochronnego pancerza. Kiedy miejscowa śmietanka urzędnicza ze strachu i zbyt daleko posuniętej przezorności pasuje go na rewizora, na oczach ich wkłada ubranie bywalca - i przedzierzga się w stołecznego lwa. Lecz pamiętamy o jego różowej, bezradnej skórce... Ci, którzy sami są pozorem, kreują pozory.

I fetują domniemanego rewizora. Fetują najdosłowniej: formuje się coś w rodzaju karnawałowego korowodu, a gościa obsypują nie tylko pochlebczymi słowy, ale i confetti. Strach i uniżoność przechodzą w radosną euforię. Gdy pod koniec wydaje się, że horodniczy, dzięki projektowanym związkom rodzinnym z Chlestakowem, osiągnie upragniony awans, w domu jego w gronie zebranych gości snuje się marzenia o rozkoszach przyszłości. Scena ta przeistacza się w liturgiczną apoteozę. Zebrani grupują się w szeregach na wzór chóru; horodniczy rozparty w nasiadówce siedzi w pierwszym szeregu na miejscu pryncypialnym, świeżo koronowany władca kariery. Wszyscy trzymają zapalone świece, a tekst wygłaszają z obrzędowym namaszczeniem, jak słowa modlitwy. Kariera staje się uroczystym nabożeństwem - przedrzeźnia Szajna. Gdy jednak okazuje się, że domniemany rewizor jest zwykłym oszustem, świece gasną, ceremonialna grupa rozpływa się w rozgorączkowaną, nieforemną plazmę ludzką, niezdrowo podekscytowaną pechem zwierzchnika. Nabożeństwo skończone. Kariera jest religią szczurów - przedrzeźnia Szajna.

I wreszcie finał. Megafon groźnie obwieszcza przybycie prawdziwego rewizora. Z widowni wchodzi na scenę dziecko, ubrane na czarno, w rozłożystym kapeluszu - a krokom jego, rytmicznie odmierzonym, towarzyszy pogłos, niby stąpaniu Komandora. Wielka elita, znów zamieniona w szczury, płochliwie zaszywa się w swych siennikach. Oto przyszła sprawiedliwość dosłowna i powiedziała: król jest nagi. Sprawiedliwość jest dzieckiem. Sprawiedliwość mówi oczywistości: jest naiwna. Rodowód swój wywodzi z bajki.

Zarzuca się Szajnie banały; zarzuca się, że robi teatr statyczny; że uprawia nie teatr, lecz scenografię. Niesłusznie. Szajna jest odkrywczy, tylko nie w warstwie dyskursywnej przedstawienia; nie w logicznej analizie zjawiska. Jest odkrywczy w skojarzeniach, w obrazach-węzłach i metaforach, których rytmiczny ciąg czyni sąd nad zjawiskami. Sąd widzialny i spontaniczny. Szajna jest statyczny wówczas, jeśli za ruch w teatrze uznać wyłącznie anegdotę i tzw. rozwój psychologiczny postaci. Szajna ma swą głęboką, powiedziałbym - stężoną, dynamikę. Dynamika to rodem z inaczej rozumianego teatru. Szajna nie jest scenografem, lecz inscenizatorem. Niechęć, z jaką się często w sferach recenzenckich spotyka, płynie z niechęci do estetyki. Estetyki niepokoju. Szajna jest mętny. Ależ, drodzy panowie, wszelka sztuka z prawdziwego zdarzenia, a więc twórcza, jest rzeczą wysoce podejrzaną l mętną. Tylko bezduszne rzemiosło jest całkowicie jasne.

To prawda: Szajna lubi działać plastyką. Tu musi zważać, by środkami plastycznymi nie wyręczać aktora. Aktorstwo w tym przedstawieniu było konwencjonalne, ogólnikowe w farsowości i ogólnikowe w akcentach cyrkowych. Impulsy inscenizatorskie nie przeszły w tworzywo aktorskie. Należy więc podciągnąć aktorstwo; doskonalić kunszt reżyserski. A nie, broń Boże, obniżać poziom inscenizacji. Artystów teatru z prawdziwego zdarzenia nie mamy zbyt wielu. Jeśli się nawet mylą, omyłki ich bardziej są płodne niż zalety wyrobników, których mamy wielu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji