Artykuły

Wina bez pokuty

Jakie mechanizmy zrodziły w człowieku nienawiść, która najpierw doprowadziła do ludobójstwa Żydów, a następnie wyparcia - które trwa po dziś dzień? - recenzja Mony Levin w dzienniku Dagsavisen, po premierze "Naszej klasy" Tadeusza Słobodzianka w Teatrze Narodowym w Oslo.

Teatr przejmujący do szpiku kości

Gdy pierwszy akt dobiega końca - podczas gdy w polskiej wsi Jedwabne w 1941 roku ogień trawi stodołę, do której wepchnięto 1600 przerażonych Żydów, nie zważając na wiek i podczas gdy ich krzyki w dalszym ciągu rozbrzmiewają w uszach widowni - Erik Hivju śpiewa jedną z najbardziej znanych piosenek jidysz autorstwa Mordechai Gebirtig: "Es brent" (Pali się). Jego głos wypełnia dzika żałość i bezsilność. Piosenka została napisana w roku 1938 z okazji innego polskiego pogromu, do którego doszło przed niemiecką okupacją.

To jeden z nielicznych zabarwionych emocjonalnie momentów, które zachowały się w Naszej klasie, charakteryzującej się przede wszystkim nieodzownym dystansem, stylizowaną przemocą i graficzną rzeczowością. Sama historia została udokumentowana z dbałością o najdrobniejszy szczegół. Prawda ukazuje się oczom widowni, która po pierwszym akcie nie jest w stanie zdobyć się na aplauz. Jak powstaje taka nienawiść? Nasza klasa jednocześnie daje i nie daje odpowiedzi na to pytanie. Religia, źle rozumiany patriotyzm, teorie spiskowe - i wszystko na raz.

Bez sentymentu

Klasa składa się w połowie z katolickich, a w połowie z żydowskich uczniów, którzy wspólnie spędzają czas na zabawie i nauce. Śledzimy ich losy począwszy od lat 20-ych aż do czasów nam współczesnych. Po wojnie, po ofierze całopalnej z trzech i pół miliona polskich Żydów, z czego 1600 dokonało żywota w płonącej stodole, przychodzi czas na procesy sądowe i wyparcie się jakiejkolwiek winy. Trwa to po dziś dzień, tak w Polsce, jak i w innych krajach.

Sztuka Słobodzianka jest pozbawiona sentymentu i bezpośrednia, żaden fakt, niezależnie od stopnia okrucieństwa, nie zostaje pominięty. Wręcz przeciwnie - sztuka obnaża gotowość Polaków do działań na rzecz nazistów przed, w trakcie i po zakończeniu drugiej wojnie światowej. A co takiego robiła Ameryka? Co robiłeś ty? Co robiliśmy my? Nasza klasa przedstawia ich jako ludzi pasywnie uczestniczących i przyglądających się przemocy i zbrodni. Obojętnych. Niezbite fakty związane z tym konkretnym przypadkiem można też odnieść do rzeczywistości w ogóle - doszło do tego kiedyś, dochodzi do tego i dziś.

Wybitna obsada

Równie bezpośrednia jest scenografia Makareviiusa. Składa się z ona wielu szarych poziomów, imitując jednocześnie klasę szkolną i salę sądową, kuchnię i stryszek na siano, rynek upokorzenia i tę spaloną stodołę, którą należy opróżnić z resztek ludzkich ciał. Wypowiadane kwestie są klinicznie deskryptywne i graficznie obrazowe, piosenki proste. Dziesięcioro aktorów zapewnia rzeczowy spektakl w wybornej grze aktorskiej, nic tutaj nie jest spekulatywne. Z wyjątkiem gwałtu, we wszystkich pozostałych przypadkach przemocy doznają lalki. Publiczność jest oszołomiona. W drugim akcie, który jest utrzymany w jeszcze bardziej obniżonym tonie niż pierwszy, zamordowani siedzą na scenie jako niemi świadkowie absurdu.

W tym roku mija 70 rocznica wyzwolenia Auschwitz. Za późno na łzy. Za dużo czasu upłynęło, żeby przyjąć to wszystko bez żadnego "ale". Wystawiana w Teatrze Narodowym Nasza klasa przypomina o tym, o czym wszyscy chętnie by zapomnieli, ponieważ tak wielu w tym uczestniczyło, nie wyłączając Kościoła. Ale byli też ci, którzy wyrażali sprzeciw. I ci, którzy pamiętają. I tak już zawsze będzie. Nie przegap tego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji