Artykuły

PREMIERA SCHÖNBERGOWSKA W KRAKOWIE

Premiera czy prapremiera polska? Raczej pra-, bo kroniki milczą na temat scenicznych realizacji w Polsce tak "Verklärte Nacht", jak i "Pierrot lunaire". Wprawdzie to drugie dzieło figurowało dwukrotnie w programach "Warszawskiej Jesieni", zaś rok temu odbyło się jego pierwsze wykonanie przez polskich muzyków, z udziałem Heleny Łazarskiej, ale było to wykonanie estradowe. Na scenie pojawiło się po raz pierwszy w Krakowie 20 grudnia 1976, w sali Teatru im. Słowackiego, z udziałem śpiewaczki Jadwigi Gadulanki (która, nota bene, występowała nie na samej scenie, lecz u jej podnóża), mima Mieczysława Grabki oraz paru innych muzyków i aktorów. Współautorami przedstawienia byli: tenże Grąbka (układ pantomimy) i Krystyna Zachwatowicz (rola jej została określona enigmatycznie jako "realizacja sceniczna") oraz Robert Satanowski, który tę premierę zainicjował i przygotował od strony muzycznej, a także sprawował nad nią artystyczną pieczę.

Fakt, że polska premiera "Pierrota" odbyła się 64 lata po światowej (Berlin 1912, z udziałem Albertyny Zehme w stroju kolombiny), można tłumaczyć dwojako: że jesteśmy w stosunku do świata bardzo zapóźnieni, albo że bardzo nie lubimy tego dzieła Schönberga. Obie przyczyny są wstydliwe: pierwsza ze względów patriotycznych, druga - etycznych, bo jest niemoralne nie lubić czegoś nieznanego.

Schönbergowski "Księżycowy pierrot" stał się u nas znany dopiero od roku, zaś dla tych, którzy nie władają językiem niemieckim - zaledwie od paru miesięcy, bo dopiero Satanowski zdecydował się na spolszczenie tekstu. Decyzja ta wywołała zresztą skrajne reakcje. Dla jednych była zubożeniem dzieła Schönberga, dla innych - jego wzbogaceniem. Słuszność mają pierwsi lub drudzy, zależnie od tego, kto jest słuchaczem "Pierrota". Jeśli słuchaczem jest osoba znająca język niemiecki, to polska wersja nie da jej pełnego wyobrażenia o dziele; jeśli słuchaczem jest osoba nie znająca niemieckiego, to dociera do niej tylko muzyczna, a zatem zubożona postać utworu. Przyjmując, że większość widzów operowych w Krakowie nie zna języka niemieckiego tak dobrze, aby rozumieć trudny tekst Ottona Ericha Hartlebena (będący jak wiadomo tłumaczeniem francuskiego tekstu Alberta Girauda), decyzję Satanowskiego należy przyjąć pozytywnie. Tym bardziej, że polskie tłumaczenie tekstu to poezja istotnie świetna, chyba nawet lepsza od oryginału, a na pewno bardziej współczesna. To spolszczenie jest zatem podwójnym przybliżeniem "Pierrota" naszemu słuchaczowi.

Przyswajanie nam tego arcyważnego dzieła przychodzi nie tylko z wielkim opóźnieniem, ale i z niemałymi komplikacjami, bo nie wszystkie decyzje mające je przybliżyć okazały się skuteczne, raczej przeciwnie. Mam tu na myśli dokomponowaną do "Pierrota" pantomimę, mniej lub bardziej dokładnie ilustrującą treść wierszy Girauda. Ta akcja sceniczna pochłania niekiedy tak znaczną część uwagi widza, że nie jest on już w stanie percypować recytowanej poezji, a tym bardziej muzyki. Skoro postanowiono ilustrować treść wierszy pantomimą, można było wykonać je w wersji niemieckiej; pantomima dubluje bowiem rolę polskiego tekstu. W związku z tym proponuję Robertowi Satanowskiemu zaangażowanie Heleny Łazarskiej, która ma w repertuarze niemiecką, oryginalną wersję "Pierrota". Oczywiście nie zamiast Jadwigi Gadulanki, która wykonuje tę samą partię po polsku, ale w charakterze drugiej obsady. W ten sposób w Krakowskim Teatrze Muzycznym grano by na zmianę: "Księżycowego pierrota" i "Pierrot lunaire" (a raczej "Mondpierrot"). Gadulanka wyszła zwycięsko z pierwszej próby interpretacji melodramatu. Jej wykonanie zawierało element ekspresjonistycznej przesady, oscylując niekiedy na granicy parodii (co jest - zdaniem Pocieja - zgodne z ideą autora), nigdy wszakże nie wpadając w groteskę. Mniej przekonujący był mim oraz jego partnerzy, podobnie jak cały układ pantomimiczny. Najlepiej w tym przedstawieniu wypadła strona muzyczna. Sześciu kameralistów przygotowało solidnie swoje niełatwe partie, tworzyło zespół zgrany ze sobą i kulturalnie towarzyszący solistce.

Chociaż krakowska premiera "Pierrot lunaire" nie wzbudziła u mnie pełnej aprobaty, wryła się mocno w pamięć dzięki dwu elementom: frapującej poezji Barańczaka-Hartlebena-Girauda oraz jej sugestywnej interpretacji przez Gadulankę. No i, oczywiście, dzięki muzyce Schönberga, przekonująco podanej przez zespół pod kierunkiem Satanowskiego.

O ile można by się spierać z dyrygentem o pewne szczegóły interpretacyjne "Pierrot lunaire" (proporcje dźwiękowe między instrumentami, pierwszoplanowość głosu w ustępach polifonicznych), o tyle "Verklärte Nacht" (dawana tu pod spolszczonym tytułem "Noc rozjaśniona") budzi jedynie podziw. Satanowski realizuje, oczywiście, nie kameralną wersję utworu na sześć instrumentów, lecz wersję na orkiestrę smyczkową. Doskonałym pomysłem jest granie dwóch początkowych taktów (czterokrotnie powtórzony, w altówkach i wiolonczelach, dźwięk d) w całkowitej ciemności. Dopiero w trzecim takcie następuje rozjaśnienie sceny, na której nie pojawia się wszakże "dwoje ludzi, idących przez bezlitośnie chłodny las..." - jak by to wynikało z wiersza Richarda Dehmela, który zainspirował Schönberga do skomponowania tego dzieła, lecz grupa tancerzy odzianych w czarne trykoty, skupionych na niewielkim podeście również czarnego koloru. Realizatorzy (Krystyna Zachwatowicz i choreograf Tomasz Gołębiowski) zrezygnowali - chyba słusznie - z odmalowywania tańcem fabuły wiersza Dehmela, dającej się streścić w jednym zdaniu: mężczyzna wybacza kobiecie nękanej wyrzutami sumienia, że będzie miała dziecko z innym. Układ choreograficzny Gołębiowskiego nawiązuje nie do programowej (dość wątpliwej zresztą) warstwy dzieła Schönberga, ale do muzyki. Adekwatność ruchu rąk i nóg tancerzy z ruchem dźwięków, odpowiedniość faktury baletowej i muzycznej, komponowanie obrazów scenicznych harmonizujących z eufonicznymi obrazami brzmieniowymi "Verklärte Nacht" - to dowody niepośledniej muzykalności młodego choreografa. Gdyby jeszcze rozporządzał lepszym zespołem tancerzy (nierówne ansamble!), krakowską premierę "Nocy rozjaśnionej" można by uznać za pełny sukces. Drażniły mnie wprawdzie trochę owe trykoty, nadmiernie już wyeksploatowane we współczesnym (a zwłaszcza: w usiłującym uchodzić za współczesny) balecie, ale czym je zastąpić? Kostiumy z okresu powstania "Verklärte Nacht" (rok 1899), wtłaczałyby to dzieło o ponadczasowym znaczeniu - w fin de siecle, golizna odebrałaby tej muzyce poetyckość, obfitszy strój odwróciłby uwagę od muzyki. Erotyczny wątek "Nocy rozjaśnionej" nie został wszakże w tej inscenizacji całkowicie zagubiony. Reprezentowała go na scenie para tancerzy odzianych - na odmianę - w jasne trykoty, ustawiona na dwóch przeciwległych krańcach wysokiego podestu. Ich jedynym zadaniem jest zbliżanie się do siebie w ciągu pół godziny trwania utworu.

Krystyna Zachwatowicz wykorzystała klamrę, jaką dla obu utworów stanowi księżyc, czyniąc z niego główmy - i właściwie jedyny - element scenografii. Poza tym operowała tylko trzema poziomami podestów, a wliczając w to podniesiony do połowy orkiestron - czterema. Dobrym pomysłem (Krystyny czy Roberta?) było podwyższenie kanału, uświadamia ono bowiem widzowi, że dźwięk jest tu niewiele mniej ważny niż obraz, a raczej - że jest co najmniej tak samo ważny.

Reasumując wrażenia z tej podwójnej premiery Schönbergowskiej, należałoby raz jeszcze wyrazić radość z wypełnienia wreszcie tak dotkliwej luki w naszej kulturze muzycznej, jaką była nieznajomość tych dwóch dzieł. Radość zaprawioną wszakże goryczą wątpliwości: czy nie za późno? Czy nie jest to załatanie dziury na drodze, przez którą wehikuł naszej muzyki zdołał już przebrnąć? Może nawet przeskakując tę dziurę nieco się wyszczerbił, ale pojechał dalej.

P.S. Trzeba jeszcze pochwalić ładnie wydany program (autorzy: Józef Opalski, Anna Śledzińska i Mściwoj Olewicz). I równocześnie zganić fatalną korektę, a raczej zupełny jej brak. Nie dziwiłbym się, gdyby to się zdarzyło w niechlujnej Warszawie, ale w chlubnym Krakowie?!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji