Artykuły

Norwid w krainie pingwinów

"Bieguny" Pawła Passiniego, koprodukcja NeTTheatre z Lublina i Teatru Maska w Rzeszowie, na festiwalu "Źródła pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor" w Rzeszowie. Pisze Magdalena Mach w Gazecie Wyborczej - Rzeszów.

"Bieguny" to literacki rebus, trzeba być uważnym, żeby dostać nagrodę. Za jego rozwiązanie otrzymamy gorzko aktualną prawdę o nas, o Polakach, którą Passini, wydobywa spośród zapomnianych, nieznanych słów "zwichniętego geniusza", jak pisali o Norwidzie jemu współcześni.

Naukowcy nie rozwiązali zagadki, dlaczego zdarza się, że jeden z pingwinów odłącza się od stada i kieruje w stronę bieguna północnego. Odchodzi na pewną śmierć. Jeden z najoryginalniejszych reżyserów teatralnych młodego pokolenia, Paweł Passini, dowiedział się o tym z filmu dokumentalnego Wernera Herzoga "Spotkania na krańcach świata", a potem trafił na list Cypriana Kamila Norwida, w którym poeta wyraził chęć wzięcia udziału w ekspedycji na biegun organizowanej przez Napoleona IV. Chciał wybrać się tam jako rysownik, niestety nie został ostatecznie zaproszony. Skojarzenie tych faktów, zetknięcie tych dwóch scen w wyobraźni artysty było tak sugestywne, a inspiracja tak silna, że powstał z nich niezwykły spektakl, a Paweł Passini wysłał nas aż na biegun, by odkryć duszę samotnika, który nieuchronnie zmierza w kierunku zagłady i zapomnienia.

Każdy nowy spektakl Passiniego to oczekiwane w świecie teatralnym wydarzenie. "Bieguny" były szczególnie wyczekiwane w Rzeszowie, bo Passini ze swoją grupą NeTTheatre przygotowywał go we współpracy z naszym teatrem Maska. W środę wieczorem w Masce odbyła się uroczysta premiera, na inaugurację festiwalu "Źródła pamięci. Szajna-Grotowski-Kantor".

O Norwidzie dowiadujemy się w szkole - że był tym czwartym wielkim polskim romantykiem. Że za życia niezrozumiany i wykpiwany, zmarł w skrajnej biedzie w przytułku. W szkole dają nam do czytania "Bema pamięci żałobny rapsod" i "Fortepian Chopina", ale to Mickiewicza nazywają wieszczem i każą uczyć się na pamięć "Inwokacji", mówią, że to "Słowacki największym poetą był".

Passini przebiera widzów w zakonnice z podparyskiego przytułku, w którym umierał Norwid (publiczność zakłada w tym celu coś w rodzaju zbiorowego kostiumu) i pozwala razem z siostrami, mimowolnymi spadkobierczyniami intelektualnej schedy po poecie, grzebać w jego papierach, wertować pozostawione pisma i wybierać z nich co ważne. Odkrywanie Norwida trwa, dzieje się tu i teraz.

Najpierw jednak trzeba pokonać tytułowe "Bieguny". Passini konfrontuje Norwida z najważniejszymi tekstami polskich wieszczów, jego postać wykluwa się z postaci bohaterów tych poematów: najpierw skażonego poezją Hrabiego Henryka z "Nie-Boskiej Komedii" Zygmunta Krasińskiego, jego popadającego w ślepotę i szaleństwo syna Orcia, którego matka - tak jak Norwida - wcześnie osierociła, Kordiana z dzieła Juliusza Słowackiego, wreszcie Konrada z "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego, romantyka samotnika miotającego się w świecie poetyckiej iluzji.

"Bieguny" to literacki rebus, trzeba być uważnym, żeby dostać nagrodę. Za jego rozwiązanie otrzymamy gorzko aktualną prawdę o nas, o Polakach, którą Passini, wydobywa spośród zapomnianych, nieznanych słów "zwichniętego geniusza", jak pisali o Norwidzie jemu współcześni. Dla nich Norwid był szalony, ale dziś to jego bezwzględna, cyniczna diagnoza Polaków i polskości wydaje się najbardziej celna.

Samego Norwida spotykamy dopiero w chwili śmierci w Zakładzie św. Kazimierza na peryferiach Paryża, zakonnice segregują pozostałe po nim skrzynie pełne listów, pism, wierszy. Dopiero od tego momentu Norwid zacznie przemawiać do widzów własnymi słowami, rozprawiając się bezwzględnie z narodowymi snami o potędze, z narodowym mitem: "Polak jest jak olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł" - mówi i dziś, w kontekście kryzysu imigrantów brzmi to szczególnie mocno, jak proroctwo niewysłuchanego dotąd wieszcza.

Nie ma co ukrywać - w spektaklu są momenty trudne, gdy akcja dłuży się, a skumulowanie treści, nałożenie znaczeń - ciąży, kiedy chciałoby się już wyrwać spod tej czarnej sukienki, z przytłaczającej bieli, z duchoty romantycznej mitologii. Dla mniej wytrwałych w wyszukiwaniu literackich tropów jest nagroda - to plastyczne obrazy wykreowane przez Martę Góźdź przy pomocy lodowato zimnej scenografii, całej w bieli, która nie oddziela sceny od widowni, ale wypełnia cały teatr, otula go białą tkaniną, zabierając widza w inne światy. Białe połacie kolorują projekcje wideo wykreowane przez Marię Porzyc. Spektakl Passiniego żyje jeszcze długo po obejrzeniu. Stworzone przez nieznającą ograniczeń wyobraźnię obrazy towarzyszą, dopadają znienacka, powracają.

Na scenie oglądamy aktorów rzeszowskich i lubelskich: Martę Bury, Jadwigę Domkę, Pawła Janysta, Malwinę Kajetańczyk, Jarosława Tomicę i Klaudię Cygoń, która genialnie wciela się w małego pingwinka.

Produkcja spektaklu została dofinansowana w ramach Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej "Klasyka Żywa" realizowanego z okazji obchodów 250-lecia teatru publicznego w Polsce. Konkurs organizują Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego.

Ten spektakl wychodzi daleko ponad ideę tego konkursu: rozbudza apetyt na jeszcze więcej Norwida.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji