O krzyżu, kibolach i Konradzie
"Wyzwolenie" w Teatrze na Woli to spektakl-plakat. Ale dobry plakat to taki, który nawet gdy wyblakną kolory, długo żyje w pamięci. Nie ten, nie tym razem
Wydawałoby się, że trudno dziś o tekst lepiej trafiający w polskie napięcie społeczne niż "Wyzwolenie". Po dramat Stanisława Wyspiańskiego z 1902 roku odważył się sięgnąć Piotr Jędrzejas w Teatrze na Woli. "Odmrożenie" Konrada we współczesnej Polsce to wielka odpowiedzialność
Jak przed wiekiem, tak i teraz wskrzeszony buntownik z wyboru przychodzi do teatru, by zobaczyć naród. I co widzi? Polskę stojącą pod krzyżem, w posmoleńskim pejzażu z czerwonych świec i białych kwiatów. Polskę w purpurze biskupiej, w mundurze armii polskiej i alianckiej (ojciec i syn - dwa pokolenia żołnierzy), Polskę pod postacią Wojenki - "Cóżeś Ty za pani" lub w wersji Miss War - dla tych, co na misji. Do tego trochę kolorytu kibolskiego, skrzyżowanego ze sprytem przyjezdnych biznesmenów, którzy wykupują hektarami polską ziemię. Takiej Polsce - to śniącej i marzącej, to szalikowej, buraczanej i zidiociałej, sprzeciwia się Konrad. Wytacza walkę społeczeństwu w regresie. Ale kaganek oświaty, który chciałby przynieść, ma postać plastikowej pochodni.
Jego mowa nasycona jest podobną nienawiścią, z jaką przemawiają reprezentanci grup, które chce eliminować. Wniosek o narodzie, który walczy głównie ze sobą, jest o tyle przerażający, co dość doktrynerski - przeciwstawne siły są przejaskrawione, przerysowane. A to nie daje szansy na żadną postulatywną myśl, a jedynie na powtarzanie znanych i śpiewanych w tym samym tonie diagnoz. Gdy dodatkowo zespół aktorski prowadzony jest jak "chór pod batutą", trudno oprzeć się wrażeniu, że całość idzie zbyt gładko. I jednocześnie, że Marcin Sztabiński w roli Konrada wygłasza tekst z zacięciem bardziej deklamatorskim niż wojowniczym.
Tym ciekawsza staje się więc obecność w tym "nowym teatrze" Jerzego Treli. Grający blisko czterdzieści lat temu Konrada u Swinarskiego (w "Dziadach", później w "Wyzwoleniu"), powraca w roli Geniusza, z legendą tamtych przedstawień. Świetne jest wejście Geniusza w poświacie, cytat z historycznej dla polskiego teatru sceny. Trela, właściciel "polskiego Konrada", powraca niczym wampir, wyłania się z krypty, na której jego przeciwnik napisze "WAWEL". Gdy Geniusz uwodzi tłum kielichem z krwią, zostaje wepchnięty do krypty, a jej drzwi zaryglowane poprzeczną deską krzyża.
Czy można stwoorzyć lepszą sytuację konfrontacyjną w tej sztuce? Nie, nie można. Ale można ją dogłębniej wykorzystać. Tak, aby symboliczna obecność Jerzego Treli odzwierciedlała naprawdę ważną sprawę, a jego twarz spoglądająca z plakatu nie przywodziła na myśl reklamy. Może warto by postawić pytanie, na jakie społeczeństwo patrzy twarz z plakatu i jakim je widzi?
Mowa nienawiści nie pozwala Konradowi zbudować nowej wspólnoty, gdyż budowanie oparte na niszczycielstwie osamotnia. Ale jeśli teatr jest sposobem myślenia o świecie, to może "Wyzwolenie" powinno być czymś więcej niż papierkiem lakmusowym do określenia zakwaszenia i wrogości w społeczeństwie?