Artykuły

Wizyta w piekle

W najnowszym spektaklu Krystian Lupa zaciąga nas do zagraconej kuchni, w której trzy odrażające, zniszczone kobiety walczą o przetrwanie

Lupa burzy mit o wysublimowanym artyście, który zajmuje się głównie swym skomplikowanym i bogatym wnę­trzem. Już w pierwszej części "Lunaty­ków" patrzył na rzeczywistość okiem księgowego; w "Prezydentkach" wg sztuki Wernera Schwaba, zmarłego w 1994 r. enfant terrible austriackiego teatru, przyjął perspektywę prostych ko­biet, takich, które spotkać można o świ­cie na podmiejskich dworcach. Treścią sztuki są ich rozmowy prowadzone przy kuchennym stole. Rozmowa - to za ła­godnie powiedziane. To, co słyszymy ze sceny, to potok narzekań, skarg i pre­tensji wypowiadanych nadętym, kale­kim językiem, który brzmi tak, jakby ktoś wymieszał dialogi z brazylijskiego serialu z przemówieniem polityka i ka­zaniem księdza proboszcza. Tym języ­kiem Schwab rysuje portret koślawej mieszczańskiej mentalności, w której głupota idzie o lepsze z przesądem.

Ale najważniejszą sprawą jest tu per­spektywa religii. Zdaje się, że Lupę za­czyna coraz bardziej interesować katoli­cyzm z jego poczuciem winy, ofiarą i roz­darciem między wiarą a jej realizacją w życiu. Bohaterki Schwaba są dewotka­mi, w skupieniu oglądają w telewizorze mszę papieża, pokój obwieszony jest świętymi obrazami. Ale ich wiara jest po­wierzchowna, msza interesuje je o tyle, o ile odbywa się w kolorowym telewizo­rze, a frazesy o pokoju między ludźmi nie przeszkadzają im bluzgać i brać się za kudły. O wymowie spektaklu decydu­je finałowa scena. Kiedy bohaterki mor­dują Mariedl, chorą psychicznie dziew­czynę, żyjącą z przepychania kibli, na scenę wbiega postać Dziewicy Maryi (Joanna Pierzak) w aureoli z lampek choin­kowych. Przerażoną okrutnym mordem Matkę Boską kobiety wypędzają z kuch­ni za pomocą ścierki.

Nie byłoby tego przedstawienia, gdy­by nie ryzykowne, bliskie ekshibicjo­nizmowi aktorstwo. Halina Rasiakówna, Ewa Skibińska i Bożena Baranow­ska pokonują granicę, za którą aktor przestaje się sobie podobać. Rozczoch­rane, bez cienia wdzięku, kłócą się i pa­plają. Są kompletnie pozbawione wsty­du, rozkładają nogi i poruszają biodra­mi, snując erotyczne marzenia o face­tach. Najdalej poszła Rasiakówna - jej Greta to żywy kobieton: kanciaste ru­chy, ciężki krok, spojrzenie pełne pre­tensji do wszystkiego i wszystkich. Ale o postaciach Schwaba więcej niż aktor­stwo mówi niema scena w przerwie spektaklu, którą dodał reżyser. Na sce­nie pojawia się trójka rozchichotanych dzieci, które przyglądają się kobietom i trącają ich nieruchome ciała patyka­mi, jakby to były kupy łajna.

To przedstawienie na premierze nie osiągnęło najwyższej formy, druga część, w której bohaterki śnią na jawie i wpadają w erotyczny trans, nie dorów­nała pierwszej, czystej dramaturgicz­nie, pełnej zjadliwego humoru i ostrej karykatury. Ale podobnie jak było z po­przednimi przedstawieniami Lupy, rów­nież "Prezydentkom" trzeba dać czas, aby zaczęły żyć własnym życiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji