Artykuły

Wojny, które nas zawstydzają

"Wojny, których nie przeżyłam" Agnieszki Jakimiaki w reż. Weroniki Szczawińskiej Teatru Polskiego w Bydgoszczy na XIV Festiwalu Prapremier. Pisze Marta Leszczyńska w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Twórcy spektaklu "Wojny, których nie przeżyłam" Teatru Polskiego w Bydgoszczy w centrum swojego zainteresowania nie stawiają ofiar konfliktów, ale ich obserwatorów. Wynik ich eksperymentu może zawstydzić.

Czym są dla nas wojny, których nie przeżyliśmy? Na ile prawdziwa jest nasza empatia wobec ich ofiar? W swoim spektaklu Agnieszka Jakimiak i Weronika Szczawińska powołują specjalny instytut badawczy, który ma odpowiedzieć na te pytania. W jego sterylnej geometrycznej przestrzeni sześcioro naukowców w kitlach o militarnym kroju stara się zmierzyć, nazwać i skatalogować doświadczenia obserwatorów obcych wojen, którymi przecież wszyscy jesteśmy. Ich drobiazgowe analizy przynoszą zaskakujące rezultaty.

Okazuje się, że dramatyczne zdjęcia z Syrii nie wywołują w nas oczekiwanego wstrząsu. Przeciwnie, bywa, że są irytującą dystrakcją podczas lektury gazety do śniadania. Co wiemy o konflikcie w Irlandii Północnej? Często tylko tyle, ile zobaczyliśmy w filmie "W imię ojca". Co w naszej pamięci zostało z dramatycznych wydarzeń w Bośni? Teksty grafomańskich piosenek wzywające do pokoju na świecie. Co o wojnie wiemy dziś, kiedy kluczowe wydarzenia nowej globalnej rzeczywistości rozgrywają się głównie w sieci? Swoje poglądy budujemy na podstawie przypadkowych filmów z YouTube i postów na Twitterze.

Autorki przedstawienia jednak nie tylko obnażają wstydliwe aspekty naszych doświadczeń. Zauważają też, jak bardzo dziś obraz wojny został zastąpiony przez wojnę na obrazy. W spektaklu demaskują manipulacje mediów, artystów i polityczną propagandę w sieci. Ustami badaczy instytutu pytają, na ile więc prawdziwe mogą być emocje nas - odbiorców tych zniekształconych treści.

Nie wszystkie sceny w spektaklu można nazwać równie udanymi. Ale kilka z nich jest naprawdę bardzo dobrych - przez obraz, ruch, dźwięk i umiejętnie wykorzystanie parodii autorki trafnie ilustrują ważne problemy. Tak jest w przypadku opowieści o słynnym hotelu Holiday Inn w Sarajewie, który podczas oblężenia miasta w latach 90. stał się centrum pracy korespondentów wojennych z mediów całego świata. Oglądamy go jakby na kilkukrotnie przewijanej taśmie filmowej, która zacina się, przez co nagranie na przemian zwalnia i przyspiesza. Świetnie sparodiowane zostały teledysk do piosenki "Help Bosnia now" i propagandowe klipy ISIS, które skutecznie przekonują kolejnych muzułmanów do przyłączenia się do kalifatu. Aktorzy nie tylko doskonale budują komizm tych scen, ale sprawdzają się też wokalnie i sprawnie radzą sobie z niejednokrotnie wymagającymi zadaniami ruchowymi.

Na scenie świetna jest Marta Malikowska. Jej bohaterka prezentuje wyniki badań nad utożsamianiem się widza z bohaterem filmów wojennych. Najpierw jest prowokującą wietnamską prostytutką z "Full Metal Jacket", by po chwili wcielić się w przestraszoną dziewczynę z obozu dla Bośniaków z "Krainy miodu i krwi". Z kondycyjnie wymagającą rolą bardzo dobrze radzi sobie Małgorzata Trofimiuk, badaczka wojennych emocji. Słabo napisaną scenę o psychofance Daniela Day-Lewisa ratuje doskonałe aktorstwo Sonii Roszczuk. Niestety, z mniej udanymi fragmentami tekstu tak dobrze nie radzą już sobie Jan Sobolewski i Piotr Wawer jr. Z trudnym zadaniem zwycięsko zmierzył się Maciej Pesta. Przez większość swojej sceny gra w ciemności. Jego jedynym narzędziem wyrazu staje się więc głos, który wprowadza widzów w stan medytacji. Wraz z aktorem wizualizujemy sobie idealny sobotni poranek ze smacznym śniadaniem, kawą i ulubioną gazetą, którego spokój burzy znalezione na jednej ze stron drastyczne wojenne zdjęcie.

Spektakl Jakimiak i Szczawińskiej to bez wątpienia nowe spojrzenie na temat wojny w teatrze. Duże brawa dla autorek za udaną zmianę optyki, trafne stawianie pytań i podjęcie tematu akurat w centrum gorącej medialnej i politycznej dyskusji o uchodźcach. To świadczy o doskonałym wyczuciu ważkich dziś społecznych problemów.

Dziś na scenie "Koncert życzeń". Spektakl Yany Ross, wystawiany w Łaźni Nowej w Krakowie, zaskakuje formą. W odróżnieniu od klasycznie skonstruowanego dramatu składa się jedynie z rozbudowanych didaskaliów, które stanowić mają partyturę i komentarz do scenicznych działań. Zostanie pokazany w bydgoskim Teatrze Polskim (al. Mickiewicza 3) dwa razy - o godz. 18 i 20.30.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji