Artykuły

Baśń o pięknej Pulcheryi i szpetnej Bestyi

Gdyby Pulcheryja była lalką przedstawiającą współczesną dziewczynkę, na pewno zanudziłaby na śmierć dzieci i ich rodziców swo­im nudnym ględzeniem, nienagan­nymi manierami i dobrocią tak po­dejrzanie wielką, że aż fałszywie brzmiącą w jej piskliwym głosiku.

Owszem, wzorowa postać jest po­trzebna, żeby matki strofujące Anię w czerwonych, wciąż opada­jących rajtkach i Pawła, który w przerwie spektaklu skakał z pode­stu wyższego od niego samego, mo­gły powiedzieć: o, popatrz, tak po­winno się mówić, postępować, my­śleć. Trzeba umieć być altruistą. Trzeba ludzi oceniać nie według ich wyglądu, ale według rzeczywistej wartości i zalet. Trzeba myć uszy i zęby i grzecznie odnosić się do starszych... Ale tak już się jakoś dziwnie ułożyło, że wolimy współ­czesne dzieci przedstawione jako nieznośne potwory (np. Pippi Langstrumpf, Bolek i Lolek...).

Sztuka Jana Ośnicy jest mono­tonna. Brak tu falowania napięć i emocji, wyeksponowanych pun­któw kulminacyjnych. Całość utrzymana jest w letniej tempera­turze. Nikt tu nie płacze, że Bestyja kogoś pożre, nikt nie szaleje z radości, że wszystko, jak to w baj­kach bywa, dobrze się kończy.

Myślę, że to co w pamięci widzów zostanie po tym spektaklu, to zdumiewająca zmiennością i orygi­nalnością rozwiązań scenografia. Ładne lalki (szkoda tylko, że tak ograniczone ruchowo) i śliczne wnę­trza (zwłaszcza czerwony pokoik Pulcheryi w pałacu Bestyi). Ta rozmaitość scenografii zapełnia i "osładza" dziury nudnawego miejscami tekstu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji