Artykuły

Pulcheryja i Bestyja na nowej scenie

No, i w zupełnie przypadko­wy sposób - przynajmniej dla mnie, a mniemam też, że dla większości krakowian obytych i nieobytych z teatrem - od­słoniła się nam nowa scena. I to zaledwie trzy piętra wy­żej, ponad "starą" sceną GRO­TESKI. Oczywiście, w tym sa­mym gmachu, czyli w dawnej bursie ks. M. Kuznowicza, u zbiegu ulic Krupniczej i Skar­bowej.

Zatrzymajmy się więc na chwilę przed obecną siedzibą "Groteski", naturalnie w odle­głości pozwalającej ogarnąć wzrokiem całą budowlę, zwień­czoną niczym szczyt świątyni dość masywną kopułą. Ma to istotne znaczenie dla poszerze­nia wymowy wstępnego zda­nia. Bo, dosłownie tuż pod ko­pułą nakrywającą czwarte pię­tro, mieści się obszerna sala rotundowa z pięknym sklepie­niem, przeobrażona przez dy­rekcję Teatru Lalki i Maski w bardzo estetycznie urządzone wnętrze. Obleczone miękkimi wykładzinami podesty dla mło­dych widzów, na których cze­kają wzorzyste poduszki a tak­że krzesła - a wszystko wzno­szące się tarasowo-amfiteatralnie umożliwia doskonałą widoczność. Ponadto, da się tu chyba dowolnie usytuować umowną scenę lub po prostu wykorzystywać przestrzeń sce­niczną, zależnie od koncepcji i wyobraźni realizatora spekta­klu. Na razie - podczas pier­wszej, obejrzanej przeze mnie premiery "Baśni o Pięknej Pulcheryi i Szpetnej Bestyi" - miejsce do gry, bliżej ścia­ny rotundy, na podwyższeniu, zostało zabudowane przez sce­nografa JANA POLEWKĘ w kształcie pudełka, jak w prze­nośnym teatrzyku-szafie otwie­rającym coraz to inne piony przestrzenne, niby cacko pla­styczne, pomysłowo skonstruo­wane dla występu lalek wraz z obsługującymi je aktorami.

Zanim jednak wrócę do przygód Pulcheryi oraz jej pełnych napięcia, spotkań z nie tak przecież straszną Bestyją - chciałbym, niejako na marginesie, podzielić się paro­ma refleksjami, związanymi z nowo pozyskaną salą teatralną. Jeśli bowiem nadzwyczaj cie­szy fakt wzbogacenia Krako­wa o jeszcze jedną scenę (z za­pleczem!) bez konieczności budowania świeżego obiektu, to z drugiej strony, zdumiewa kompletny - do tej pory - brak rozeznania u tzw. czynników kompetentnych w Pol­skich Atenach (?), czym w tej materii miasto dysponuje. Kiedy np. niezbyt dawno gro­ziło Staremu Teatrowi bez­względne zamknięcie jego po­dwoi z uwagi na stan bezpie­czeństwa budynku, nikt wów­czas ani nie pomyślał o przej­ściowym bodaj rozwiązaniu dramatycznej sytuacji przez udostępnienie tej zasłużonej placówce akurat IV piętra Bursy Kuznowicza. Od prawie 25 lat również nie znaleziono jakichkolwiek pomieszczeń ce­lem wskrzeszenia potrzebnego w tak wielkim ośrodku kultu­ry Teatru Satyryków, choć przegadano na ten temat mul­tum godzin Bezskutecznie. Gdyż - wedle miarodajnych opinii - odpowiedniego lokum nigdzie pod Wawelem nie uświadczysz...

A tu, pod bokiem kolejnych rajców i administratorów, w środku miasta czekała sobie na swego Kolumba urocza sala te­atralna - wysoko wprawdzie, lecz na solidnych fundamen­tach i ze sporymi możliwościa­mi uzyskania zaplecza scenicz­nego - by dopiero zapobiegli­wi gospodarze "Groteski" odkryli jej wdzięki ku pożytkowi Mel­pomeny. Chwała im za to! Chociaż nie sądzę, żeby nawet brak tej nadprogramowej sce­ny zdołał sparaliżować i bez tego mnożenia: rozgałęzioną działalność teatru (przy nader fortunnych adaptacjach poczekalni-bufetu na cele dodatko­wych inscenizacji maskowo-lalkowych).

Nie rozprawiajmy jednak o zaczarowanej Szpetocie sądów i postaw, bo co by nam zostało do wypowiedzenia w bajce, gdzie maszkara okaże się pię­knym królewiczem, w sam raz podarunkiem losu dla praw­dziwego uosobienia słodyczy i powabów, Pulcheryi? No, wła­śnie. Baśń owa, spisana przez Jana Ośnicę barwnym a jędr­nym językiem staropolskim, ma swe oparcie w rodzimych źródłach osiemnastowiecznych i wcześniejszej wersji francuskiej. Baśń, jak baśń - opo­wiada prościutko acz nie ucie­kając od przenośni, o wadach i zaletach ludzkich charakte­rów, cechach równie starych jak życie oraz starszych od najstarszej bajki. A zatem chciwość, pycha, zawiść, obłu­da - po stronie sióstr Pulche­ryi oraz ich mężów - prze­ciwstawiają się szlachetności uczuć, uczciwości, mocnym za­sadom moralnym Ojca i naj­młodszej, dobrej córki. To me­taforyczne pojęcie Brzydoty i Piękna. Lecz, jak w bajkach, niekiedy pod szpetną maską Bestyi ukrywa się zacna i po­nętna niespodzianka - tyle, że tak długo zaczarowana, aż nie zdejmie z niej zaklęcia czy­jaś dobroć serca, uosobienie poczciwej niewinności. Morał leży jak na dłoni, zwłaszcza, że cnota będzie nagrodzona, niecnoty zaś srogo ukarane. Łatwo to pojąć, w najogólniej­szym sensie, dzieciom i dlatego owa baśń spełnia swoje główne powinności wychowawcze. A przynajmniej spełniać winna. Jednakże specyficznym smacz­kiem opowiastki jest jej język. Smaczkiem żartobliwym, ale nie dla maluchów! Tu już trze­ba minimum znajomości przed­miotu. Obawiam się tedy, że ta podtekstowa smakowitość mo­wy nie trafi, zgodnie z inten­cją autora i reżysera, do dzie­cięcego adresata. Może do mło­dzieży. A na pewno do star­szych, dla uszu których za­brzmi ucieszną nutą. Mały widz i słuchacz obejść się musi wyłącznie dość prymitywną i nieatrakcyjną intrygą, czy zewnętrzną urodą przedstawie­nia. Nie pojmie więc filuter­nej zabawy językowej, o któ­rej wspomina z przekorną ga­lanterią Narrator (Poeta) przed rozpoczęciem widowiska.

Reżyser ZBIGNIEW PO­PRAWSKI bardzo ładnie roz­budował dwuwarstwową insce­nizację "Pulcheryi i Bestyi" oprawiając spektakl w cudzy­słów teatrzyku rybałtowsko-salonowego z udziałem jawnie operujących lalkami aktorów, ze śpiewkami w obrazkach-pastiszach, jak z misteriów Dejmka, do nastrojowej muzy­ki ANTONIEGO MLECZKI i przy kunsztownym wsparciu scenografii JANA POLEWKI - niby prostej a wyrafinowa­nej i radującej oko, z maszy­nerią bajkowo mrugających słońc-wróżek, księżyców oraz miniaturowych wnętrz pod oleodruki, a także głębią kilku nakładających się na siebie planów akcji. Aktorzy zapre­zentowali swe wcielenia i na żywo "w pracy", i jako posta­cie sztuki, na ogół zgrabnie ra­cząc audytorium starociami mowy ojczystej (Anna Kru­kowska - Pulcheryja, Jan Ple­wa - Bestyja i Korydon, Lech Wroński - Gwido, Anna Urlata - Aglaja, Barbara Kober - Agawa, adeptka Ewa Mleczko - Sługa, Krzysztof Grygier - Poeta, Narcyz, Słońce, Ewa Kornecka - Celesta, oraz Zbójcy).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji