Artykuły

Zbiorowy rachunek sumienia. Burmistrz na Konfrontacjach Teatraln

— Wszystkie niepowołane osoby krążące po naszych ulicach wzywa się do opuszczenia miasta, nie ma tu dla was miejsca — krzyczy mieszkaniec. Posądzanie nas, a nie Niemca to kłamstwo i oszczerstwo — dodaje. — Niech zstąpi duch twój, niech zstąpi duch twój! — słychać papieża Polaka. — Syjoniści do Izraela — grzmi z głośników Gomułka. — Potrzebny jest czas. Dajcie sobie czas — krzyczy rozpaczliwie burmistrz do mieszkańców dewastujących kirkut.

Dramat Burmistrz Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk razem z Naszą klasą Tadeusza Słobodzianka i Żydem Artura Pałygi tworzą swoisty tryptyk, który powstał po warsztatach „Sztuka dialogu. Żydzi lubelscy" zorganizowanych przez Konfrontacje Teatralne, Laboratorium Dramatu i Teatr NN w 2007 roku. Wtedy powstał także tekst Przylgnięcie Piotra Rowickiego, który w formie filmowego Demona przeniósł na ekrany Marcin Wrona.

Adaptacji Burmistrza podjęła się Maria Kwiecień. Reżyserka znów odważnie podejmuje drażliwy i niepopularny społecznie temat. Lubelskiej publiczności dała się już poznać w Trojankach. Dramat Eurypidesa posłużył jej jako punkt wyjścia do wyrażenia sprzeciwu wobec przemocy, wojny, a także odniesienia się do roli kobiety w patriarchalnym świecie. Pod otoczką wizji feministycznej rzeczywistości reżyserka nieśmiało przemycała obraz „polskiej racji stanu" na temat relacji polsko-żydowskich.

W Burmistrzu Kwiecień zdejmuje białe rękawiczki, nie ma tu mowy o żadnych insynuacjach. Tekst Sikorskiej-Miszczuk, podobnie jak pokazywane wcześniej w Lublinie Nasza klasa i Żyd z premedytacją szarpie struny narodowego sumienia i wyciska bolesną prawdę, która chowa się między obłudnym patriotyzmem a historyczną traumą.

Jedna cmentarna litera z nagrobka

Po otwarciu drzwi do sali Oratorium CK widzimy uroczego Teletubisia (Gabriela Jaskuła). Przybija piątkę, przytula się, śpiewa. Prowadzi do teletubisiowego domu przypominającego igloo. Jeszcze nie wiemy, że w trakcie spektaklu bezpieczny domek zmieni się w komorę gazową. W środku spotykamy mieszkańców typowego polskiego miasteczka, którzy z pozoru wiodą normalne, prowincjonalne życie. Sielanka nie trwa długo. Od początku coś wisi w powietrzu. Świadczy o tym niepokój i lęk, który widać na twarzach postaci. Napięcie narasta, wreszcie przychodzi moment kulminacyjny, który dzieli rzeczywistość na tę „przed" i „po". Burmistrzowi (Przemysław Buksiński) wypada z ręki gazeta. Piszą w niej, że prawda okrąży cały świat i dotrze do kogo trzeba (Jaka prawda? Przecież my nic nie zrobiliśmy. Tu nie ma żadnego cmentarza. To Niemcy). O zbrodni, do której doszło w mieście przed laty, świadczą tylko dwie rzeczy: pomnik ze złota i najszlachetniejszych kamieni oraz Niemiec-pokutnik, kozioł ofiarny, syn mordercy (Daniel Dobosz). Cmentarza nie ma. Burmistrz ma w domu tylko jedną cmentarną literę z tablicy nagrobka.

Trauma wciąż zbyt silna

Reżyserka bardzo zręcznie podaje nam tę historię. Odkrywanie tego, co wydarzyło się przed laty, przypomina rozwiązywanie łamigłówki, która powoli układa się w zgrabną całość. Mieszkańcy-patrioci (w jednej osobie Jarosława Tomicy) dbają o swoje korzenie. Kochają ojczyznę. No przecież postawili piękny pomnik. Przecież wciąż plują na Niemca-pokutnika, mszcząc się za swoje krzywdy. Chodzą do kościoła. Do Miasteczka przez tunel w ziemi przychodzi burmistrz Nowego Jorku (Wioletta Zgiet) wraz z asystentką, miss piękności, żydówką (Marta Ledwoń). Piękna amerykanka staje się najważniejszą postacią spektaklu. Jej obecność powoduje, że mieszkańcy znów muszą przejść przez zbiorowy rachunek sumienia. Ale kolejna próba powrotu do przeszłości kończy się fiaskiem.

Sikorska-Miszczuk, a za nią reżyserka mówi, że dopóki będziemy żyć w kraju, w którym widząc samolot myślimy — „wojna", nie poradzimy sobie z historią. Bolesna trauma mozolnie wypierana ze świadomości przez kolejne pokolenia wciąż jest zbyt silna. Polska duma narodowa nie pozwala wziąć na siebie odpowiedzialności za zbrodnie, jakich dopuściliśmy się podczas II wojny światowej.

Potrzebny jest czas

Ale przecież robimy to w obronie biało-czerwonych barw, z orzełkiem na piersi i „Jeszcze Polska nie zginęła..." na ustach. Znamienna jest tu jedna z ostatnich scen spektaklu, w której Kwiecień pokazuje prawdziwą twarz współczesnego Polaka-patrioty. Z offu słychać nagranie z warszawskiej manifestacji przeciw uchodźcom. — Duma, duma, narodowa duma! Wszystkie niepowołane osoby, krążące po naszych ulicach wzywa się do opuszczenia miasta, nie ma tu dla was miejsca — krzyczy mieszkaniec. — Syjoniści do Izraela! — grzmi z głośników Gomułka. — Posądzanie nas, a nie Niemca to kłamstwo i oszczerstwo — dodaje mieszkaniec — „Niech zstąpi duch twój, niech zstąpi duch twój — słychać papieża Polaka. — Mężczyzna z nienawiścią w głosie i oczach śpiewa: — Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie... — Bóg! Honor! I ojczyzna! Bóg! Honor! I ojczyzna!, Duma, duma, narodowa duma!

— Potrzebny jest czas. Dajcie sobie czas — Krzyczy rozpaczliwie burmistrz do mieszkańców dewastujących kirkut.
 

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji