Artykuły

Narodziny Teatru Ekspresji

Na scenie Teatru Muzycznego w Gdyni (gościnnie) 2 lipca 1988 r. odbyła się pierwsza premiera Teatru Ekspresji - "Umarli potra­fią tańczyć". Założycielem, reżyserem, choreografem, a także sze­fem artystycznym nowo powsta­łego teatru jest Wojciech Misiuro - gdańszczanin, który po ukończeniu Studia Baletowego przy Państwowej Operze i Filharmonii Bałtyckiej pracował pod kierun­kiem Janiny Jarzynówny-Sobczak, później był aktorem w ze­spole Henryka Tomaszewskiego. Dalszy etap w rozwoju artysty stanowią liczne opracowania cho­reografii we współpracy m.in. z Tadeuszem Mincem, Adamem Ha­nuszkiewiczem, Helmutem Kajzarem, Kazimierzem Braunem.

Przywołanie Tomaszewskiego, to oczywiste, rodzi pytanie o związki formalno-estetyczne Tea­tru Ekspresji i Pantomimy Wroc­ławskiej. Poza jednym świado­mym cytatem w scenie "Minoderia" przedstawienie Misiuro zbu­dowane jest z odmiennych środ­ków wyrazu. Główne jego "two­rzywo" to gest o silnym nace­chowaniu emocjonalnym, nie ilu­stracyjny czy opisujący, lecz syn­tetyczny, z pogranicza pantomi­my, baletu i... gimnastyki. Sprzę­żenie wymienionych elementów rodzi nową jakość estetyczną. Uderzają: dynamizm, precyzja i dyscyplina artystyczna, sugestywność i radość tworzenia.

Z ciemności kulis wyłaniają się postaci dziewczyn o długich włosach i chłopców z nagimi torsami. Ruch jest spowolniony - "analityczny". Widać grę mięś­ni, płynne przenoszenie ciężaru ciała na poszczególne jego częś­ci. Grupa "rośnie" i płynie, bose stopy wyraziście pokonują prze­strzeń sceny. Prześwietlone, nie­rzeczywiste postaci rozpoczynają taniec życia i śmierci.

Na materię dramaturgiczną spektaklu składa się sześć motywów-obrazóe-etiud. Ich problematyka, ledwo naszkicowana w części pierwszej, rozwija się i za­myka w drugiej. Niemal równo­legle obok siebie żyją na scenie Ofiara i Złoczyńca, Narkoman, Motocyklista, Zakochani. Ich lo­sy przenikają się, wikłają.

Pierwsza, niewinna miłość po­szukuje odosobnienia w zaka­markach parku, ale intymność samotności gwałcona jest przez tętniące szumem miasto i wtar­gnięcie grupy motocyklistów. Je­dyna pewność nienaruszalnej in­tegralności to ucieczka w wieczysty sen... Scena straceńczej śmier­ci motocyklisty ukazana jest poprzez okrężnie narastający ruch grupy chłopców. Wraz z pędem wzmaga się jazgot maszyn prze­rwany hukiem katastrofy. W mar­twej ciszy na środek sceny spa­da piłka (jak głowa?), nieodłącz­ny rekwizyt chłopięcych zabaw, teraz bezużytecznie żałosny. W innej scenie młody chłopiec (Ze­non Żwirski) usiłuje przebić się przez obojętność tłumu odgro­dzonego od realności gazetą, znakiem pospiesznej codzienności kształtowanej przez komunał i stereotyp. W okaleczałym i zde­gradowanym świecie uczuć prze­moc to jedyny autentyczny spo­sób przekroczenia "granicy ob­cości". Złoczyńca (Krzysztof Baliński) podobnie jak Ofiara (Emi­lia Leszkowicz) szuka ciepła i zrozumienia, a znajduje zbrodnię i gwałt, który zastąpi akt miłoś­ci. Granice scenicznego świata wyznacza zielona ławka i kla­syczny posąg nadgryziony przez czas - emblemat łączności z tra­dycją antyczną, którą również przywołuje obraz: Rzym - uka­zujący piękno ciała wprzężonego w ekstatyczny erotyzm; zatrace­nie się w miłości zmysłowej.

Napięcie dramatyczne oscyluje między scenami brutalnymi czy wręcz okrutnymi, z charaktery­stycznym jakby wpół urwanym gestem, a obrazami wypełniony­mi miękkim, melancholijnym ruchem. Uroda przedstawienia po­lega przede wszystkim na suro­wości obrazu zderzonego z emo­cjonalnym wykonaniem. Najistot­niejsze osiągnięcie Wojciecha Mi­siuro w warstwie formalnej to wprowadzenie w pantomimiczno-baletową strukturę spektaklu elementów ćwiczeń gimnastycznych i nadanie im rangi metafory scenicznej.Zwolnione tempo "Gimnopedii" rozpoczynających poszczególne części nadaje przed­stawieniu stygmat symbolicznej wieloznaczności. W opozycji do zwolnień są sceny walki (gladia­torzy, rockersi), gdzie ruch jest jakby zwielokrotniony przez dyna­mikę wykonania. Zaletą jest rów­nież muzyka organicznie zrośnięta z przedstawieniem. Andrzej Zmora-Rdułtowski włączył w mate­rię dźwiękową, obok własnych, utwory Mozarta, Satie i heavy-metalowych Pancernych Rowe­rów.

"Umarli potrafią tańczyć" jest przedstawieniem o śmierci poj­mowanej jako świadomy wybór innego (lepszego) sposobu trwa­nia. Moment i sposób odejścia to wyraz prawdziwie pojętej kreacyjnej wolności. I choć twór­ca spektaklu nie porusza w war­stwie filozoficznej prawd zbyt nowych, to czysta, miejscami urzekająca forma, nawet na bazie banalnych skojarzeń, budzi re­fleksję nad kondycją współczes­nego świata.

Członkowie zespołu nie mają dyplomów szkoły baletowej (złośliwcy w kuluarach mówili: "na szczęście''), rekrutują się w większości ze studentów Akade­mii Wychowania Fizycznego lub osób czynnie uprawiających sport. Misiuro trzyma młodzież żelazną ręką i umie zmusić do katorż­niczej pracy. Premierę poprze­dziły roczne, niemal codzienne, wielogodzinne próby. Teatr Eks­presji nie ma własnej siedziby i całego bagażu administracyjno-technicznego. Sponsorem grupy jest Młodzieżowe Centrum Kul­tury w Gdyni, ale niech nikogo nie zmyli nazwa - to nie "dom kultury", lecz stowarzyszenie działające na zasadach gospodarki uspołecznionej, opartej o nowe sposoby finansowania. Dochód z działalności gospodarczej, zgod­nie ze statusem (!) przeznaczony jest na promowanie młodych ta­lentów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji