Artykuły

Nikołaj Kolada: Miłość łączy, a nienawiść niszczy

- Gogol jest znakomitym pisarzem. Ma szacunek do słowa, potrafi się nim świetnie posługiwać, za jego pomocą umie oddać ludzkie myśli i stany emocjonalne, a także charakter człowieka - mówi Nikołaj Kolada, reżyser spektaklu "Ożenek" w Teatrze Śląskim w Katowicach. Premiera w piątek 23 października.

Marta Odziomek: Podobno przyjeżdżając na próby, przywiózł pan z Rosji prezenty dla aktorów?

Nikołaj Kolada: Tak, chociaż w torbie, którą ze sobą przywiozłem, znajdowały się nie tylko prezenty, lecz również fragmenty dekoracji, kostiumów i rekwizyty, których próżno szukać na waszych targach, jak oryginalne chusty i dywany. Takie rzeczy można dostać tylko w Rosji. Wykorzystamy je do stworzenia scenografii.

Dlaczego wystawia pan w Katowicach "Ożenek" [na zdjęciu], a nie którąś z pańskich sztuk?

- Propozycja wyreżyserowania "Ożenku" wyszła od Roberta Talarczyka, dyrektora teatru. Byliśmy tutaj rok temu na gościnnym występie z "Wiśniowym sadem". Wtedy to dyrektor zaproponował mi pracę. Zgodziłem się od razu, bo uwielbiam twórczość Nikołaja Gogola. Ale jeżeli coś by się nie udało, to pamiętajcie, że wszystkiemu winien jest Robert!

Za co pan tak lubi Gogola?

- Jest znakomitym pisarzem. Ma szacunek do słowa, potrafi się nim świetnie posługiwać, za jego pomocą umie oddać ludzkie myśli i stany emocjonalne, a także charakter człowieka.

O czym chce nam pan powiedzieć, pokazując "Ożenek"?

- O tym, że miłość łączy, a nienawiść niszczy. O tym, że nie da się żyć, jeżeli człowiek nie robi tego, co naprawdę się kocha. I nie można żyć z ludźmi, których się nie darzy uczuciem. Bohater sztuki Podkolesin ucieka na końcu przez okno. Dlaczego? Bo uświadamia sobie, że wcale nie kocha Agafii!

Czy akcja dzieje się w Rosji, czy też w jakimś uniwersum?

- Myślę, że nie było moim zamiarem oddawania klimatu współczesnej Rosji, choć strona wizualna jest stylizowana wschodnią ludowością. Znajdzie się też kilka scen, w których w stereotypowy sposób mówi się o rosyjskim narodzie.

Po raz pierwszy jest pan na dłużej na Górnym Śląsku. Co by pan powiedział o tym regionie?

- Widziałem kilka spektakli, których tematem jest śląska tożsamość, i obserwowałem reakcje widzów. Były bardzo poruszające, co znaczy, że oni chcą tego ducha śląskości pielęgnować. Z moich obserwacji wynika też, że Ślązacy są porządni i pracowici. W tym podobni są do mieszkańców Uralu.

Jest pan założycielem i dyrektorem Teatru Kolady w Jekaterynburgu na Uralu. Jak wygląda prowadzenie takiego teatru?

- To trudne zadanie. Nie mamy stałej dotacji ani prywatnych sponsorów. Utrzymujemy się tylko z grania. No więc gramy - czasem po 60 spektakli na miesiąc. Mam do opłacenia prawie 80 pracowników! A część zarobionych pieniędzy przeznaczamy na nowe produkcje.

Czy Rosjanie lubią chodzić do Teatru Kolady?

- Proszę sobie wyobrazić, że zwykle widownia jest wypełniona po brzegi! Jesteśmy na szczęście bardzo popularni.

Powiedział pan kiedyś, że ważne jest, aby widz nie zasypiał, ale w napięciu obserwował to, co się dzieje na scenie. Jak panu się to udaje?

- W przedstawieniu musi być - oprócz gadania - dużo tańców i śpiewu. Na scenie powinno nieustannie coś się dziać, nie może być stagnacji. Widz to przede wszystkim oczy, które muszą być karmione wspaniałymi, co chwila zmieniającymi się obrazami.

Napisał pan już ponad 120 sztuk. Jak pan to robi, że jest pan tak aktywny?

- Po prostu siadam i piszę. Pisanie jest matematyką, nie czekaniem na natchnienie. Inspiracje znajduję wszędzie. Będąc tu, w Katowicach, zdążyłem napisać już dwie nowe sztuki.

O czym są?

- Oczywiście o miłości, jej braku, o życiu i śmierci. Te tematy najbardziej mnie interesują. Bo właściwie to o czym innym można pisać?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji