Artykuły

Poeta z ulicy Wschodniej

Był jednym z coraz mniej licznego grona dyrektorów gotowych ryzykować bez oglądania się na natychmiastowy poklask. Co jeszcze rzadsze, nie tylko o sukcesach, lecz także o porażkach umiał rozmawiać otwarcie, bez kompleksów, urazy i z humorem. Potrafił stać ponad środowiskowymi konfliktami i frakcjami - wspomnienie o Zdzisławie Jaskule, dyrektorze Teatru Nowego w Łodzi.

W sobotę zmarł w Łodzi Zdzisław Jaskuła, poeta, tłumacz, dyrektor łódzkiego Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka. Miał 63 lata, zmagał się z chorobą nowotworową.

Jako poeta Zdzisław Jaskuła debiutował w 1969 r., w wieku 17 lat. Wyrzucony z Uniwersytetu Łódzkiego z przyczyn politycznych ukończył polonistykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Żonę - cenioną tłumaczkę Sławę Lisiecką - poznał podobno na lektoracie z niemieckiego na UŁ. Później przetłumaczył wraz z nią na nowo "Tako rzecze Zaratustra" Nietzschego.

Był związany ze środowiskiem KOR i poetami warszawskiej Nowej Fali. Pomagał robotnikom po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie. W stanie wojennym był autorem i redaktorem tytułów prasy niezależnej. Ale o swoim zaangażowaniu mówił skromnie, bez patosu. W 2007 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył Jaskułę i Lisiecką Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

O ich mieszkaniu przy ul. Wschodniej - ważnym salonie opozycyjno-artystycznym Łodzi lat 70. i 80. - krążyły legendy, do których Jaskuła odnosił się z żartobliwym dystansem. Z ducha knajpianej rozmowy, niezobowiązującej intelektualnej balangi przeniósł coś w atmosferę Teatru Nowego.

Nowy nie miał w III RP łatwo. Jak cała Łódź. Z przyczyn politycznych w latach 1990-2010 dyrekcja teatru zmieniała się 13 razy. Jaskuła w 2010 r. stanął na czele sceny po raz drugi. Nie tylko przyniósł stabilizację rozchwianej instytucji, ale też otworzył ją na poszukujących młodych artystów. Również tych, których nazwiska jeszcze nie stały się modne.

Nie bał się wyrazistych politycznych wypowiedzi i formalnych eksperymentów. "Antygona" Marcina Libera i Marcina Cecki była groteskowym obrazem kraju pogrążonego w wiecznej narodowej żałobie. Jaskuła był odważny, niedawno zorganizował w teatrze cykl "Awangarda i socrealizm", którego celem było przemyślenie na nowo i w szerokim, międzynarodowym kontekście dorobku polskich artystów lat 50. naznaczonych piętnem stalinowskiej ideologii. Równocześnie dyrektor dbał o to, by na deskach Nowego nie zabrakło repertuaru popularnego i rozrywkowego.

Mimo godnego szacunku życiorysu i niemal półwiecza twórczego stażu Zdzisław Jaskuła nie pogrążył się w kombatanctwie. Nie moralizował ani nie przyjmował postawy wyniosłego mentora. Do końca pozostał czujny i otwarty na współczesność.

Był jednym z coraz mniej licznego grona dyrektorów gotowych ryzykować bez oglądania się na natychmiastowy poklask. Co jeszcze rzadsze, nie tylko o sukcesach, lecz także o porażkach umiał rozmawiać otwarcie, bez kompleksów, urazy i z humorem. Potrafił stać ponad środowiskowymi konfliktami i frakcjami. Po łódzkich premierach pili ze sobą piwo ludzie, którzy na żadnym innym gruncie by się nie spotkali.

***

"Poeta z ulicy Wschodniej" - jak brzmi tytuł filmu dokumentalnego Jakuba Skoczenia o słynnym łodzianinie - miał poczucie humoru. Ostatnią premierą za jego dyrekcji była... sceniczna adaptacja felietonów kulinarnych Doroty Masłowskiej. Żałuję, że trzy tygodnie temu nie dotarłem do Łodzi.

Wspomina Leszek Szaruga: ZBIEG OKOLICZNOŚCI

Zdzisław Jaskuła był jednym z pierwszych poetów debiutujących w drugim obiegu wydawniczym. Nie przypadkiem pierwszy jego zbiór nosił tytuł "Zbieg okoliczności" - bo okoliczności złożyły się na to, że poeta odrzucił życie "wśród prawd oczywistych i oczywistych kłamstw", postanawiając, że żyć będzie na własny rachunek, ale też dlatego, że sam stał się zbiegiem z dyktatury "proletariatu wojska sądów partii". Ale nie dał też sobie odebrać wiary w to, że "w środku nocy nawet w środku nocy/ jest chociaż jedno słoneczne południe".

Był współtwórcą podziemnego kwartalnika literackiego "Puls" (1977-81), w którym prócz wierszy publikował stały, nasycony subtelną ironią i poczuciem absurdu felieton. Opublikował cztery tomy wierszy. Po przełomie 1989 r. oddał się przede wszystkim twórczości teatralnej. Związany był z Teatrem Nowym w Łodzi, w którym przez ostatnie lata był dyrektorem.

Należy, obok m.in. Barańczaka, Kornhausera i Zagajewskiego, do kręgu poetów Nowej Fali. Jego wiersze, w których istotną rolę odgrywa krytyka języka oficjalnego, należą do ważnego nurtu poezji obywatelskiej, są wyrazem oporu i buntu wobec systemu zniewolenia. Obok pisarstwa oryginalnego trudnił się też sztuką przekładu, tłumacząc m.in. utwory Brechta, a także - wraz ze Sławą Lisiecką - Nietzschego. (Leszek Szaruga)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji