Świnki mało dramatyczne
"Trzy świnki" w reż. Jerzego Bielunasa we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Tomasz Wysocki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Przedstawienie "Trzy świnki" w reżyserii Jerzego Bielunasa ma prawie wszystko, co mieć powinno dobrze skrojone widowisko dla dzieci. Jednak zabrakło mu dramatyzmu i energii, która wbiłaby młodych widzów w fotele.
Opowieść o trzech pogodnych świnkach i złym wilku należy do klasyki literatury dziecięcej. Bielunas nieco uwspółcześnił historię: rozsądny Bank (Radosław Kasiukiewicz) to zapobiegliwy finansista, Pink (Aneta Głuch) jest mimozowatą świńską diwą marzącą o sławie, natomiast Poka (Marta Kwiek) fascynuje gotowanie, ale bardziej jedzenie tego, co ugotowała. Dwie ostatnie z uroczą niefrasobliwością traktują swoje bezpieczeństwo, co wykorzystuje wilk (Tomasz Maśląkowski), rasowy szwarccharakter. Żeby zdobyć zaufanie różowych dziewczyn, udaje a to filmowca, a to znanego mistrza kuchni.
Za to Banka chce zwieść przebrany za uroczą sierotkę. Czujny i sprytny prosiaczek nie daje się nabrać i w radosnym finale wszystkie trzy świnki zamieszkują razem.
Historia rozwija się płynnie z pogodną muzyką Tomasz Łuca w tle. Śmieszą kolorowe kostiumy Elżbiety Terlikowskiej (brawo za oryginalne, kręcone świńskie ogonki). Ten zestaw, poskładany przez Bielunasa, nie działa jednak, jak powinien. "Trzy świnki" mogły być baśniową przestrogą przed niefrasobliwością, opowiastką z morałem o wartościach wyższych niż sława i fizyczne zadowolenie. Jednak spektaklowi zabrakło dramatyzmu. Przedstawienie nie ma impetu, dzięki któremu zawładnęłoby młodymi widzami - bo to do nich adresowane jest widowisko.