Artykuły

Wrocław. Wieczór z "Rękopisem znalezionym w Saragossie" Hasa

Luis Bunuel zanotował: "Widziałem go trzy razy - rzecz u mnie wyjątkowa". Filmem zachwycali się m.in. David Lynch, Martin Scorsese, Lars von Trier i Harvey Keitel. "Rękopis znaleziony w Saragossie" Wojciecha Hasa obchodzi w tym roku 50. urodziny. Dziś koncert w rocznicę premiery filmu w Centrum Technologii Audiowizualnych.

Scorsese dał się filmowi Wojciecha Jerzego Hasa porwać do tego stopnia, że wraz z Francisem Fordem Coppolą spełnił marzenie Jerry'ego Garcii, lidera Grateful Dead, wielkiego fana "Rękopisu", i sfinansował remastering podniszczonej kopii. Dzięki temu dziś seans ze Zbyszkiem Cybulskim w roli Alfonsa van Wordena to znów prawdziwa przyjemność.

Premiera "Rękopisu" miała miejsce 9 lutego 1965 roku w warszawskiej Sali Kongresowej. Triumfy święciła wtedy polska szkoła filmowa, z którą film Hasa miał wspólnego tyle, co pisarstwo Jana Potockiego, autora książkowego pierwowzoru, z naszą tradycją literacką. Szkatułkowa struktura, w której jedna historia zawiera w sobie kolejną, fascynacja kabałą, konflikt między mistycyzmem a racjonalizmem, mrowie postaci i wątków zapełniających strony powieści, egzotyka - także z dzisiejszej perspektywy dzieło Potockiego pozostaje zagadką. I wciąż żywym fenomenem, czego najlepszym dowodem jest dzisiejsza premiera nowego tłumaczenia Anny Wasilewskiej ("Rękopis " został napisany po francusku), jakie ukazuje się nakładem Wydawnictwa Literackiego i jest wydarzeniem na polskim rynku wydawniczym.

Hiszpania między Częstochową a Wrocławiem

Film także budzi emocje. Tak jak w momencie powstawania, kiedy był drugą (po "Krzyżakach") superprodukcją w powojennej historii polskiego kina. Sam Has swój film nazwał szalonym snem, który trwał trzy godziny i był wędrówką po "Hiszpanii położonej wtedy między Częstochową a Wrocławiem".

Zdjęcia rozpoczęły się w 1963 roku, praca trwała ponad rok. Na potrzeby filmu powstały setki kostiumów, część rekwizytów wypożyczano z muzeów (Leon Niemczyk wspominał łyżeczkę należącą do króla Jana III Sobieskiego, jakiej używał w jednej ze scen). Z ogrodu zoologicznego w Hamburgu sprowadzono tresowanego sępa, z Warszawy przyjechał czterometrowy pyton, z Krakowa - muły.

O wyprawie do Hiszpanii ekipa nie miała co marzyć. Góry Sierra Morena udawały więc dużo skromniejsze skałki Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a sam Madryt trzeba było zbudować od podstaw w okolicach wrocławskiego kąpieliska Morskie Oko. Pod okiem scenografów Jerzego Skarżyńskiego, Tadeusza Myszorka i Tadeusza Kosarewicza, w ramach pospolitego ruszenia, nad hiszpańską stolicą pracowali konserwatorzy, studenci Państwowej Szkoły Sztuk Plastycznych i więźniowie.

- Wydaje mi się, że tej inscenizacji nie powstydziłyby się największe światowe wytwórnie - przyznawał wiele lat później zmarły w ubiegłym roku Kosarewicz.

Żaden z trójki scenografów nie był nigdy w Hiszpanii, gdzie toczyła się akcja filmu. - Ale pracowaliśmy bez kompleksów, co zaowocowało m.in. tym, że po pokazach we Francji nikomu nawet nie przyszło do głowy, że całość "Rękopisu..." powstała w Polsce - wspominał Kosarewicz.

XVIII-wieczny Madryt powstawał na drewnianych stelażach obudowanych gipsem. Gipsu i drewna akurat w Polsce nie brakowało. Gorzej było z rekwizytami i wnętrzami, które trzeba było odtworzyć we wrocławskiej wytwórni. - W tamtych czasach to nie pieniądze, ale kupno odpowiednich tkanin czy tapet było największym problemem - opowiadał Kosarewicz. - Myśmy je zdobywali tak, jak się w tamtych czasach zdobywało najpotrzebniejsze artykuły do domu.

I tylko z madryckim parkiem Retiro nie było najmniejszego kłopotu - znakomicie "zagrała" go, bez specjalnej charakteryzacji, pergola przy Hali Stulecia.

Od Cybulskiego po Przegrodzkiego

Na planie pojawiła się rekordowa liczba aktorów - wystąpiło ich w "Rękopisie" 187, nie licząc statystów. Zestaw nazwisk w obsadzie robi do dziś wrażenie. Pola Raksa, Beata Tyszkiewicz, Iga Cembrzyńska, Elżbieta Czyżewska, Barbara Krafftówna, Wiesław Gołas, Gustaw Holoubek, Leon Niemczyk, Bogumił Kobiela, Igor Przegrodzki - to tylko skromny jej fragment.

Wśród wielu nazwisk znajdziemy m.in. Jadwigę Krawczyk, ówczesną żonę Hasa, którą reżyser poznał we Wrocławiu w 1958 roku, kiedy kręcił tu "Wspólny pokój" - od tego momentu przez dziesięć lat WFF na Wystawowej stała się ich wspólnym domem: tu mieszkali, w pokoju nr 45, z terierem Eterem, tu powstawały kolejne filmy Hasa - od "Rozstania" aż po "Lalkę".

Dziś trudno w to uwierzyć, ale najważniejsze nazwisko w obsadzie w momencie rozpoczęcia zdjęć nie było wcale oczywistością. Rolę Alfonsa van Wordena miał zagrać Zbigniew Wójcik, aktor krakowskiego Starego Teatru, który jednak zmarł zanim padł pierwszy klaps. A potem przekorny duch Potockiego zaczął unosić się nad planem. Do zastępstwa zatrudniono francuskiego aktora, który opowiadał, że występował w Comedie Francaise. Było już po zdjęciach próbnych, angaż został podpisany, kiedy okazało się, że to oszust, który nadaje się najwyżej do statystowania. Rolę uratował Cybulski - wprawdzie nie najlepiej jeździł konno, w dodatku niemal na oślep, bo musiał grać bez okularów, ale kreację stworzył niezapomnianą.

Dziwactwo tak dziwaczne

Trudno też uwierzyć, że pomysł realizacji "Rękopisu" w czerni i bieli był dyktowany nie tylko artystycznymi względami - o te spierali się operator Mieczysław Jahoda (zwolennik koloru) ze scenografem Skarżyńskim. Ale zwyciężył rozsądek - kolorowe taśmy dostępne w kraju były bardzo niskiej jakości, a na sprowadzenie droższych i lepszych odpowiedników z Zachodu Has nie mógł liczyć.

Po premierowym pokazie w Sali Kongresowej owacji na stojąco nie było - zapanowała raczej konsternacja, publiczność (i część krytyki) oczekiwała atrakcji spod znaku płaszcza i szpady, a nie kabalistycznych zagadek. Zygmunt Kałużyński na łamach "Polityki" nazwał dzieło Hasa "dziwactwem tak dziwacznym, że stanowi unikat w skali światowej", przyznając jednak, że od strony widowiskowej "Rękopis" jest najwybitniejszym osiągnięciem w historii polskiego kina.

Późniejsze sukcesy międzynarodowe wynagrodziły ten brak entuzjazmu - film otrzymał m.in. dwie nagrody na festiwalu filmowym w San Sebastian. A po latach stał się modny także za oceanem.

Urodziny "Rękopisu"

Muzykę do "Rękopisu", napisaną przez Krzysztofa Pendereckiego, będzie można usłyszeć dziś w Centrum Technologii Audiowizualnych przy Wystawowej (dawna WFF). W programie koncertu, który ma upamiętnić 50. rocznicę premiery filmu, znajdzie się też muzyka do baletu opartego na powieści Potockiego, skomponowana przez Rafała Augustyna, i napisany specjalnie na tę okazję utwór Adama Porębskiego - wszystko w wykonaniu Sound Factory Orchestra pod dyrekcją Roberta Kurdybachy.

Podczas wieczoru zostanie też zaprezentowany publiczności mural inspirowany "Rękopisem " zaprojektowany przez Annę Kiszkę, studentkę wrocławskiej ASP. Można zobaczyć też odnowione kostiumy do filmu - zachowały się stroje noszone przez Cybulskiego, Leona Niemczyka i Beatę Tyszkiewicz. Początek o godz. 19, wstęp wolny, organizatorzy proszą jednak o wcześniejszą rezerwację wejściówek pod adresem: pr@filmstudioceta.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji