Artykuły

Tajemnice "Króla Rogera"

"Król Roger" Karola Szymanowskiego w reż. Michała Znanieckiego w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

To nie jest dobry spektakl. Nie przekonała mnie ani idealna - wydawałoby się - obsada i idealny dyrygent, ani owacja na stojąco, ani dwóch obdarzonych mocnym głosem sąsiadów na widowni, entuzjastycznie krzyczących "brawo!".

Nie zadziałała nawet wypróbowana przez lata chodzenia do Opery Krakowskiej zasada: jeśli męczy to, co na scenie, zamknij oczy: muzyka to wynagrodzi. Miałam wrażenie, że prowadzona przez Łukasza Borowicza orkiestra ściga się ze śpiewakami, kto da więcej, kto da głośniej, kto będzie pierwszy we wbiciu widzów w fotele. A przecież nie da się przez prawie dwie godziny utrzymywać stanu kulminacji, który z samej swej natury jest zjawiskiem incydentalnym.

Słyszałam wszystkie nuty opery Szymanowskiego, zagrane i zaśpiewane, owszem, jak trzeba, ale nieskładające się w muzyczną dramaturgię, która poprowadziłaby widzów-słuchaczy krętymi, kapryśnymi często ścieżkami tej kompozycji. Nie pomagała marna dykcja śpiewaków - zrozumieć można było jedynie Mariusza Kwietnia, pozostałych tylko momentami. Przydałyby się napisy. Na szczęście trójka głównych solistów nie zawiodła - Kwiecień śpiewał znakomicie, Iwony Sochy (Roksana) i Pavlo Tolstoya (Pasterz) też słuchało się z przyjemnością. Gorzej z tworzeniem przekonujących postaci, ale tu zawinił przede wszystkim reżyser.

Połączyć realizm z metaforycznym obrazem świata

Michał Znaniecki zdecydowanie bowiem przedkłada rozrzutność nad oszczędność, nie potrafi zrezygnować z żadnego pomysłu, choć są to pomysły wątpliwe, a bywają nieczytelne czy wręcz śmieszne. Znaniecki zapragnął połączyć realizm z metaforycznym obrazem świata. Roger jest współczesnym władcą w garniturze, na początku opery popijającym kawę z żoną i synkiem i przeglądającym gazetę, ale otaczający go lud nosi jednakowe ciemne powłóczyste szaty i przepaski na oczach, a scenę otaczają wysokie obeliski, na których kolorami płoną i gasną sentencje w różnych językach (np. "cuius regio eius religio").

Tuż przy skraju sceny leży różowy zwój, dźgany kilkakrotnie kijem przez Arcykapłana. Dostojne przemarsze Arcykapłana i Diakonissy wzdłuż sceny i dźganie zwoju wygląda jak obrzęd jakiejś fantastycznej religii panującej w królestwie Rogera. Zwój nieoczekiwanie okazuje się jednak atrybutem Pasterza, samoczynnie rozwijając się przed jego stopami. Potem zostanie zmieciony ze sceny przez uzbrojonych w miotły chórzystów, którzy za chwilę staną się strażnikami (z miotłami - to jeden z zabawniejszych pomysłów reżyserskich).

Czerwone bachantki rozbijają popiersia

Pasterz jest poczciwie wyglądającym facetem, aż dziw, że Roger tak szybko wpija mu się w usta, odkrywając przed widzami i sobą samym prawdę o sobie; Pasterz jest też (albo tylko) alter ego Rogera, co reżyser pokazuje dosłownie: Roger i Pasterz w identycznych bonżurkach wykonują identyczne ruchy. A może Pasterz tylko zwodzi Rogera? W każdym razie za Pasterzem idzie też Roksana, której pieśń zilustrowana została tanecznymi (bardzo bachicznymi) ewolucjami tancerki (alter ego Roksany) w tle, na ustawionej skosem w połowie wysokości sceny drabinie. Pieśń Roksany, jeden z piękniejszych fragmentów opery, nie wybrzmiała właściwie - nie z winy Iwony Sochy, ale nieszczęśliwego jej ustawienia gdzieś w bocznej kulisie, i wątpliwego uatrakcyjnienia owymi ewolucjami.

Pojawia się więcej odzianych w czerwień tancerek, potem lud, pozbywający się powłóczystych szat. Bachanalia są dość skromne - chórzyści noszą pod szatami zwykłe, kolorowe stroje, tylko jedno dziewczę rozbiera się do naga (czyli do trykotu). Na koniec niespodzianka - czerwone bachantki rozbijają gipsowe starożytne popiersia, po czym ściągają peruki i odsłaniają prężące się męskie torsy. Porządek świata Rogera zostaje zniszczony, a jak się okaże w drugim akcie - jest to zniszczenie totalne i długotrwałe.

Poczciwy moralista

Drugi akt rozgrywa się w ruinach pałacu. Postarzały Roger ledwo się porusza, postarzały Edrisi wyciąga filiżanki z kupy piasku, piasek sypie się z góry. Przybyły co prawda, nie wiadomo skąd, dwie wielkie antyczne (okaleczone) rzeźby, ale nie wymagajmy tu logiki. Przybywa też Roksana jako postarzała hipiska. Pasterz zniszczył bohaterom życie, stoczyli się, zbrzydli, zalkoholizowali. Synek zniknął, została po nim tylko koszulka, czule oglądana przez Rogera. Dopiero śmierć przyniesie Rogerowi ukojenie i harmonię.

No i tak to Znaniecki okazał się poczciwym moralistą, przestrzegającym przed pójściem za głosem zmysłów, bo skutkuje to nie tylko tragedią rodziny, ale i ruiną świata.

* Opera Krakowska. Karol Szymanowski "Król Roger". Kierownictwo muzyczne - Łukasz Borowicz, reżyseria i kostiumy - Michał Znaniecki, scenografia - Luigo Scoglio, choreografia - Diana Theocharidis, przygotowanie chóru - Zygmunt Magiera, przygotowanie chóru dziecięcego - Marek Kluza, reżyseria światła - Bogumił Palewicz. Premiera - 13, 15 listopada 2015.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji