Artykuły

A w Krakowie - Kwiecień!

"Król Roger" Karola Szymanowskiego w reż. Michała Znanieckiego w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.

Jeśli warto wybrać się do Krakowa na nową inscenizację "Króla Rogera", to dla wspaniałej kreacji Mariusza Kwietnia. Dziś polski śpiewak w partii tytułowej w rozchwytywanym przez teatry operowe dziele Karola Szymanowskiego nie ma sobie równych.

Swoje mistrzostwo Kwiecień potwierdził piątkowym występem w Operze Krakowskiej - śpiewał elegancko, z klasą, kreując porywający finał. Różnica między nim a pozostałą obsadą była wyraźna. O ile jeszcze radził sobie Pasterz, czyli Pavlo Tolstoy, to już Katarzyna Oleś-Blacha w partii Roksany wypadła bezbarwnie. Nie pomogła im orkiestra prowadzona przez, skądinąd doświadczonego w tym repertuarze, Łukasza Borowicza. Zespół Opery Krakowskiej sprawiał wrażenie, jakby nie wiedział, z jak fascynującą partyturą ma do czynienia. Wpadki intonacyjne (także początkowego chóru) znacznie obniżyły wartość całego spektaklu.

A co oglądamy na scenie? Michał Znaniecki wystawił swojego "Rogera" w Bilbao w już 2012 r. Początkowo spektakl miał zostać przeniesiony do Poznania, ale po latach oczekiwania padło na Kraków. Nie jest to jednak dokładnie to samo przedstawienie. Znaniecki dokonał korekt, zmienił cały akt trzeci. Nie buduje spektaklu na silnych napięciach emocjonalnych, nie epatuje filozoficznym podtekstem, nie eksponuje przeciwieństw wynikających z kontekstu kulturowego - chrześcijaństwa i antyku - co legło u podstaw powstania opery.

Znaniecki opowiada w sumie dość prostą historię królewskiej rodziny, której życie zostaje przewartościowane w chwili pojawienia się Pasterza - tego "obcego", który przychodzi z zewnątrz, uwodzącego po kolei Rogera i Roksanę. To "Król Roger" współczesny, rozgrywający się tu i teraz.

W I akcie jesteśmy w królewskim pałacu, miejscu na wskroś symbolicznym - bohaterowie (ubrani we współczesne stroje) siedzą wprawdzie przy tradycyjnym stole, czytając gazety, ale wokół nich wystrzeliwują w górę ogromne bloki przypominające budowle antyczne. Na nich podświetlane napisy w różnych językach i alfabetach.

III akt (w Bilbao umieszczony w barze) rozgrywa się w ruinach pałacu, a dokładnie na jego zgliszczach. Bohaterowie, niczym sterani włóczędzy, starsi o trzydzieści lat; spotykają się po długim poszukiwaniu Pasterza, swego "wybawiciela", ten jednak nie pojawia się już na scenie. Roger i Roksana są wyraźnie odmienieni. Rozczarowani. Utracili wszystko łącznie z miłością i majątkiem. Wybawieniem może być już jedynie śmierć.

Spektakl Znanieckiego nie opowiada innych niż Szymanowski historii (jak choćby inscenizacja Warlikowskiego), nie ma jednak też w sobie siły obrazów, które w warszawskim, a zwłaszcza we wrocławskim "Rogerze" pokazał Mariusz Treliński.

W spektaklu Znanieckiego odnajduję kilka rys: banał kreślonego życia rodzinnego oraz bardzo szybka fascynacja Rogera Pasterzem - pocałunek, a później ucieczka w ramiona zbulwersowanej Roksany (już pod koniec I aktu). Cały akt III pod względem scenografii jest karykaturalny i mało efektowny - misternie budowane dwa pierwsze akty otrzymują w sumie dość banalny finał ze slajdami wyświetlanymi w PowerPoincie, niczym z kiepskiej korporacyjnej prezentacji.

Najważniejsze jednak, że dziś już nikt nie pyta o wartość opery Szymanowskiego, ten etap mamy za sobą. Kolejne teatry w Polsce i na świecie po prostu włączają ją do podstawowego repertuaru. I to jest największy sukces polskiej opery ostatnich dekad. Właśnie ukazał się w formie DVD i Blu-ray zapis londyńskiego "Króla Rogera" z Covent Garden w reż. Kaspera Holtena z Mariuszem Kwietniem, oczywiście.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji