Artykuły

Niepokojąca współczesność

Jan Kott nazwał kiedyś Marlowe'a Janem Chrzcicielem teatru okrucieństwa. Można by nawet zaryzykować śmielszą myśl: Artaud i jego wyznawcy niewiele więcej powiedzieli ponad to, co powiedział Marlowe. Niepokojąca współczesność Marlowe'a jest łatwo widoczna, gdy czyta się taką sztukę jak "Edward II", zwłaszcza że mamy do czynienia nie tyle z przekładem, co z parafrazą. Jerzy S. Sito wycisnął z oryginału sam ekstrakt w taki sposób, by zapisać język i doświadczenie XX wieku - pisał Janusz Majcherek w programie do warszawskiej premiery "Edwarda II" przygotowanej przez Macieja Prusa w 1986 roku z Romanem Wilhelmim w roli tytułowej. Po latach ten sam reżyser powraca do utworu Marlowe'a powierzając postać tytułową Arturowi Żmijewskiemu. Zdjęcia kręcone były w piwnicach klasztoru na warszawskich Bielanach jesienią 2002 roku.

Maciej Prus (reżyser)

To już moje trzecie podejście do "Edwarda II". Spektakl zrealizowany w Teatrze No­wym wydał mi się na tyle istotny, że przymierzałem się do jego realizacji telewizyjnej. Wiem, że bardzo zale­żało na niej także aktorom, zwłaszcza Romanowi Wilhelmiemu grającemu postać tytuło­wą. Niestety musieliśmy przerwać zdjęcia ze względu na chorobę i śmierć Romana. Teraz, po latach, kiedy wracam do tego utworu, wydaje mi się on ciągle aktu­alny, a tłumaczenie Jerzego S. Sity wciąż bardzo współ­czesne. Jest w tej sztuce i walka o władzę, i prowokacja obyczajowa, i wszystko, co składa się na obraz niepoko­ju i cierpienia człowieka. Na planie udało mi się zgro­madzić aktorów, których w większości dobrze już znam. Kinga Preis, Mariusz Bonaszewski i Artur Żmijewski to przedstawiciele tego samego pokolenia. Aktorzy for­matu szekspirowskiego. Jest jeszcze trójka debiutantów. Myślę, że rola Artura Żmijewskiego będzie dla wszyst­kich dużym zaskoczeniem. Artur, który jest teraz na­prawdę w zachwycającej formie, włożył w Edwarda II ogromnie dużo inwencji. Grał swego bohatera z wielką pasją i ona też udzieliła się pozostałym wykonawcom.

Artur Żmijewski (Edward II)

To wielka frajda móc zmierzyć się z takim tekstem i taką literaturą. Tę­skniłem za tym bardzo, bo od dłuż­szego czasu mam okazję grać przede wszystkim postacie współczesne. Dla mnie "Edward II" nie jest sztuką o istocie władzy, raczej o chęci utrzymania jej za wszelką cenę, wbrew te­mu wszystkiemu, co dzieje się wokoło. Jest w niej spory ele­ment prowokacji. Mój bohater chce stanowić świat wedle wła­snych reguł i nie pozostawia złudzeń, że ktokolwiek inny może mieć wpływ na jego poczynania. Wątki homoseksualne zwią­zane z tą postacią dziś już nie szokują i są odsunięte na dalszy plan. Kiedy Edward dowiaduje się, że zabili jego Gastona, wpada we wściekłość. Nie jest to scena rozpaczy po stracie ko­chanka, lecz raczej wyraz nadszarpniętej dumy, że ktoś śmiał podnieść rękę na jego własność. Sam Gaston pomyślany jest też jako wyraz prowokacji, choćby w stosunku do znienawi­dzonych lordów. Prowokacyjnie postępuje też ze swoim naj­większym przeciwnikiem, Mortimerem. Nie morduje go, lecz trzyma w klatce jak tygrysa, z którym może się drażnić.

Mariusz Bonaszewski (Mortimer)

Ta opowieść jest naładowana emo­cjami. Maciej Prus wymagał od nas ogromnej intensywności już od pierwszego ujęcia. Bardzo precyzyjnie ułożył sobie scenariusz, zrezygnował z wątków pobocznych, rozpoczął od kon­fliktu głównych bohaterów. Naturalne wnętrza sugerują epokę, co nie przeszkadza spojrzeć na sam utwór jako na opowieść uniwersalną. Mortimer jest głów­nym antagonistą Edwarda. W sposób cyniczny manipuluje swoimi poplecznikami. Ciekawy wątek dotyczy jego stosun­ku do królowej. Tu sprawy zachodzą tak daleko, że w pew­nym momencie obie strony zaczynają się siebie bać. Morti­mer dąży do obalenia Edwarda nie dlatego, że ma jakąś szlachetniejszą wizję państwa. On po prostu dąży do zdoby­cia władzy. I to interesuje go przede wszystkim.

Christopher Marlowe

Urodził się w 1564 roku, tym samym, co Szekspir. Na sce­nę angielską jako dramaturg wszedł jednak wcześniej niż jego wielki rówieśnik. Miał wtedy lat 23. Szekspir zaczął pisać dla teatru pięć lat później, obchodząc dwudzieste ósme urodziny. Marlowe miał wtedy przed sobą jeszcze tylko rok życia. Te pięć lat wystarczyło wszakże, aby autor "Tragicznych dziejów doktora Fausta" stał się największym poprzednikiem Szekspira w teatrze angielskim. Był posta­cią niezwykłą, o burzliwym życiu - niezbyt zresztą sympa­tyczną, może nawet odpychającą, ale niewątpliwie obda­rzoną geniuszem. W jego "Edwardzie II" dominuje nagie okrucieństwo. Nagie i zimne. Świat tu ukazany tak jest nieludzki, że aż bezsensowny. (...) A jednak właśnie owo okrucieństwo może niestety w pewien sposób żywo współbrzmieć z naszą epoką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji