Artykuły

Warszawa. Fenomen "Metra"

Miał osiem lat, kiedy odbyła się premiera "Metra". Musical Józefowicza i Stokłosy oglądał ponad 30 razy. Dziś studiuje wiedzę o teatrze na Akademii Teatralnej. Jako młody teatrolog uważa, że kariera pierwszego polskiego musicalu to fenomen.

Izabela Szymańska: Pamiętasz, kiedy pierwszy raz widziałeś "Metro"?

Maciej Łukomski: Pierwszy raz zobaczyłem "Metro" w telewizji. Bardzo mi się spodobało, więc namówiłem klasę z podstawówki i poszliśmy do Teatru Dramatycznego. A potem chodziłem na ten musical przez kilka lat, mniej więcej raz na dwa miesiące.

Aż tak często? Co cię w nim zafascynowało?

- Widowiskowość. Efekty wizualne - lasery, choreografia. Ale to, co przyciągało najbardziej to zapał twórców, chęć zrobienia pierwszego polskiego musicalu. Czegoś, czego wtedy jeszcze w Polsce nie było. Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa, a z nimi producent Wiktor Kubiak obsadę znaleźli dzięki castingowi. Zaangażowali wielu amatorów - uczennicę technikum pszczelarskiego (Edyta Górniak) czy młodego weterynarza (Robert Janowski). Później Józefowicz i Stokłosa otworzyli prywatny teatr Studio Buffo, do którego też chodziłem.

Kogo z aktorów najbardziej lubiłeś?

- Najbardziej podobała mi się ta pierwsza obsada - Katarzyna Groniec i Robert Janowski.

W czym przejawiało się bycie fanem "Metra"?

- Kupowaliśmy kasety wideo, nagrania ze spektaklu. Mam też książkę Marcina Kydryńskiego "Metro na Broadwayu". To był czas, kiedy zacząłem chodzić do teatru w ogóle, zbierać wycinki teatralne, w tym oczywiście też o "Metrze". Ale w tym musicalu niezwykłe było to, że przyciągał tłumy młodych osób na co dzień niezainteresowanych teatrem. Głównie dziewczyny. Są takie, które widziały go 200 razy. Emocjonowały się tym, kto danego dnia zagra. Jak pójdzie przedstawienie, czy ktoś się pomyli. Pierwsze biły brawo. Kochały się w wykonawcach. To było jak narkotyk. Pozwalało oderwać się od wszystkiego wokół.

Jak myślisz, dlaczego "Metro" osiągnęło taki sukces?

- Na pewno było pewną "nowością". Taka "zachodnia" forma musicalu. Poza tym opowiadał o młodych ludziach, sile pieniądza. Nie bez znaczenia były też znane nazwiska, jak Bogusław Linda czy Olaf Lubaszenko, którzy tam na początku grali. Ale do końca nie da się tego wytłumaczyć. W Buffo jest mniejsza scena niż w Dramatycznym, więc po przeniesieniu musieli okroić scenografię, ograniczyć zespół tancerzy. Mimo tego musical cały czas cieszył się powodzeniem. Do dziś zagrano go prawie 1300 razy. To fenomen na warszawskich scenach.

Kiedy ostatni raz byłeś na "Metrze"?

- Rok temu. Teraz mam oczywiście większy dystans do tego przedstawienia. Na co dzień chodzę raczej do teatrów dramatycznych. Na spektakle Jerzego Grzegorzewskiego, Krzysztofa Warlikowskiego. Lubię Powszechny. "Metro" to była przygoda. Pewnie w przyszłości pokażę kasetę z tym musicalem swoim dzieciom.

***

"Metro" - atrakcja Warszawy

"Metro" to absolutny rekordzista na warszawskich scenach. Od premiery w styczniu 1991 r. w Teatrze Dramatycznym odbyło się prawie 1300 spektakli. W 1997 r. musical został przeniesiony do teatru Studio Buffo. Od tego czasu grany jest nieprzerwanie. To w nim debiutowali Edyta Górniak, Katarzyna Groniec i Robert Janowski. Musical z gościnnymi występami zjeździł pół Polski. Drugie pół Polski przyjechało do Warszawy, żeby go zobaczyć. Stał się - obok Zamku Królewskiego i Wilanowa - obowiązkowym punktem wycieczek do stolicy. Jubileuszowe spektakle odbędą się w Studio Buffo w sobotę o godz. 16 i 19 oraz w niedzielę i poniedziałek o godz 19. Janusz Józefowicz zapowiada, że w poniedziałek zagra rolę Jana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji