Artykuły

Aktorka - instrument

Zjawisko. Aktorka, która potrafi jednym gestem, jednym spojrzeniem oddać całą prawdę o swojej postaci. Marię Peszek zobaczymy w "Śmieciach".

Była Kubusiem Puchatkiem i Iwoną, księżniczką Burgunda. Potrafi zagrać psa, dziecko, najczęściej przyciąga postaci, które noszą w sobie śmierć. - Moje bohaterki były albo zabijane, popełniały samobójstwo, albo już od początku były martwe - mówi Maria Peszek.

Precyzyjnie wybiera kolejne role, unika komercyjnych produkcji, szuka nowych wyzwań dla siebie.

Ostatnio zaskoczyła swoich widzów występem z grupą Elektrolot, której muzyka jest eksperymentem

- jak mówi aktorka - "szaleńczą fabryką dźwięków". Teraz przygotowuje kolejny projekt muzyczny - piosenki z muzyką Wojciecha Waglewskiego. Pracuje jednocześnie nad materiałem na płytę i nad spektaklem. Nie będzie to typowy spektakl, raczej zdarzenie z pogranicza teatru, koncertu i instalacji plastycznej.

- Marysia ma świadomość swojego ciała, swojej fizyczności i tego wszystkiego, co z tą fizycznością można zrobić - mówi Piotr Łazarkiewicz, reżyser "Śmieci". - Niczego nie fałszuje, nie próbuje ukryć błędów. Reżyser ma przy niej jeszcze większe poczucie odpowiedzialności. Muszę być tak samo uczciwy jak ona. Wiem, że jej nie oszukam, nie mógłbym tego zrobić, nawet dla doraźnego, ale ważnego efektu. To otwarta gra.

Zaprasza Maria Peszek

Moja bohaterka "Brązowa" według autora sztuki ma 60 lat i jest niewidomą, najprawdopodobniej byłą wiolonczelistką. Czy rzeczywiście była wiolonczelistką, czy to tylko jej urojenia, nie zdradzę. W każdym razie muzyka w jej życiu ma szczególne miejsce. "Brązową" odwiedzają przyjaciel 70-letni kloszard i jego znajomy. Wspólnie wybiorą się na poszukiwanie skarbów na wysypiskach śmieci.

Dramat jest ciekawy, ale jeszcze ciekawsza jest interpretacja reżysera. Piotr Łazarkiewicz stara się opowiedzieć o starości jako pewnym stanie, który może dotknąć każdego z nas na bardzo różnych etapach życia. Bo starość duchowa wcale nie musi być równoznaczna ze starością fizyczną. Można być starym, mając kilkanaście lat, kiedy przychodzi moment kompletnego wypalenia i zanikają w nas jakiekolwiek marzenia. Ja też bywam "Brązową".

Ten spektakl jest dla mnie szczególny jeszcze z jednego powodu. Mam wrażenie, że dotarłam do granic używalności mojego ciała. Z reżyserem postanowiliśmy się przekonać, jak dalece można się posunąć, traktując aktora jako instrument. Spróbowaliśmy stworzyć partyturę gestów, ruchów będących odzwierciedleniem emocji, które są silnie wpisane w tę sztukę. To emocje, które towarzyszą ludziom w najbardziej skrajnych sytuacjach życiowych, a przecież są znane każdemu z nas: samotność, pożądanie, pragnienie bliskości, a jednocześnie lęk przed bliskością drugiego człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji