Dostawiane krzeszło Człowiek pyta
Niektórzy wolą pisać książki niż je kupować. Innych znów ogarnia pasja przerabiania. Pamiętam rozmowę z młodym adeptem adaptacji. Na dnie serca pieścił marzenie, aby przerobić na wodewil rocznik statystyczny...
Stanisław Brejdygant ogarnięty jest obsesją Dostojewskiego. Od lat przykrawa go dla potrzeb sceny. Jeśli mu nie przejdzie - kto jak kto, ale on - przyszłość ma zapewniona. W odróżnieniu od innych adaptatorów p. Brejdygant zna i rozumie teatr. Jego propozycje zasługują na uwagę i szacunek. Przy wszystkich brakach - wprowadzają w klimat twórczości autora "Biesów". Oczywiście, jest to Dostojewski podlany bardzo czarną Kafką. Zawsze to jednak Dostojewski. Pesymista, który się śmieje.
Na scenie pojawiają się marionetki, animowane przez namiętność, strach, chęć posiadania. Sznurownia jest niewidoczna. Nie widać rąk, wprawiających w ruch figury, obdarzone pozorem życia, nim błysk noża ukaże kruchość ich egzystencji.
W ciszy padają słowa Myszkina:
- "Dlaczego ludzie się tak męczą?... Dlaczego tyle nieszczęścia?... Dlaczego nio mogą być szczęśliwi?... Dlaczego?... Dlaczego?... Dlaczego..."
Pozwolę sobie i ja sformułować kilka pytań.
- Dlaczego p. Wierchowicz zapomniała, że jeżeli scenograf nie podporządkuje sobie scenografii - scenografia podporządkuje sobie scenografa.
- Dlaczego p. Brejdygant poszedł wyraźnie na całość?" Mało mu było reżyserii i adaptacji. Zagrał dodatkowo rolę Myszkina...
- Dlaczego będąc teatralnym praktykiem - bawi się w programie w teoretyka?
- Dlaczego p. Dobrowolska w roli Nastazji robi dobrą minę do...?
- Dlaczego p. Zapasiewicz (Rogożyn) jest świetny?
"Człowiek pyta. Taki już jest" - powiada Dostojewski. Lojalnie zaznaczam: znam odpowiedź jedynie na pytanie dotyczące p. Zapasiewicza.