Artykuły

Duchy przeszłości na scenie Lubuskiego Teatru. Czy spokojnie zaśniemy po premierze Trash Story?

Pedagog Ursulka Klarin, malarka Ursulka Anne, restauratorka Ursulka Marthe, farmaceutka Ur­sulka Althe, studentka Ursulka Joppe... Dziesięć mieszkanek przedwojennej Zielonej Góry, czyli Gruenberga najpierw opo­wiada nam swoją historię zetknięcia z nazizmem, którą każda kończy tą samą, zwiastującą tragedię, frazą: "Była duża sto­doła. Pożegnałam się i poszłam". Te niemieckie (czasem żydow­skiego pochodzenia) Urszule nie żyją. To ich duchy zaglądają do podzielonogórskiego domu pol­skiej rodziny (Elżbieta Donimirska, Hanna Klepacka, Ernest Nita, Aleksander Podolak, Dawid Rafalski), bo jak mówią: reżyser "Trash Story" - Marcin Liber, dramaturg Michał Pabian - rzecz jest o gnieździe. O takim bocianim, do którego za­wsze się wraca jak do domu. O gnieździe - symbolu polskości, ale jeśli się wspiąć i zajrzeć do środka, to można w nim znaleźć kłopotliwe śmieci. - Zagłębiamy się w historię, po­kazujemy, jak ona wpływa na nas - mówi reżyser M. Liber, który spektakl o pamięci, o gnieździe, realizuje akurat w Zie­lonej Górze - swoim rodzinnym mieście.

"Trash Story" nie będzie pewnie spektaklem łatwym i przyjemnym. - Nie bójmy się dyskomfor­tu - apeluje reżyser, znany m.in. z porażających "III Furii", które zrealizował na scenie w Legnicy (jeden z przebojów ubiegłorocz­nego Festiwalu Pro Vinci, orga­nizowanego przez Lubuski Te­atr).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji