Artykuły

O bezsensie życia mogą mówić tylko mądrzy aktorzy

To przede wszystkim interesująca historia o ludziach. Nie o społeczeństwie, nie o Rosji, nie o czasie, ale po prostu o ludziach i ich relacjach, a to chyba zawsze ciekawi - mówi Konstantin Bogomołow, reżyser, przed premiera "Płatonowa" w Narodowym Starym Teatrze.

Gabriela Cagiel: Dlaczego zainteresowałeś się debiutancką sztuką Antoniego Czechowa? "Sztuka bez tytułu" na scenach figuruje jako "Płatonow".

Konstantin Bogomołow: Ta pierwsza sztuka Czechowa nie jest ani najsłabszym, ani najlepszym jego utworem. Napisał ją, mając zaledwie około dwudziestu lat, dlatego nie jest idealna. Może dlatego reżyserzy, którzyją wystawiają, zwykle wycinają fragmenty tej obszernej sztuki. To przede wszystkim interesująca historia o ludziach. Nie o społeczeństwie, nie o Rosji, nie o czasie, ale po prostu o ludziach i ich relacjach, a to chyba zawsze ciekawi.

"Płatonow imituje poszukiwania sensu życia, ale sensu nie ma i wszystkich czeka śmierć" - czytam w zapowiedzi. Będziesz szukał sensów?

- Nie wierz zapowiedziom. Wszystkie te opisy straszliwie trywializują, spłaszczają materię, którą się zajmujemy. Rzecz jest o czymś, o wszystkim i o niczym równocześnie, ale nie da się tego wyjaśnić. Musisz zobaczyć spektakl, żeby móc znaleźć słowa, którymi dałoby się go opisać.

Gdybym mógł wyjaśnić to słowami, nie robiłbym spektaklu?

- Dokładnie. Gdybym chciał mówić o spektaklu, mówiłbym. Zamiast tego przygotowuję przedstawienie.

Czyli o sensie życia nie porozmawiamy?

- Właściwie Czechow mówi bardziej o nieobecności sensu, o jakimś jego braku. To dlatego musi być grany przez mądrych i skomplikowanych ludzi. Tylko oni mogą wiarygodnie mówić o braku sensu w życiu.

Czasami historia Płatonowa jest przyrównywana do historii Don Juana. Z tym że u Czechowa brak happyendu.

- Zapewne wiesz, że w naszej historii kobiety grają postaci męskie, a mężczyźni postaci kobiece. Mamy historię kobiety, która nazywa się Płatonow, mężczyzny o imieniu Anna itd. Nie staramy się wciskać Płatonowa w gorset Don Juana, jak to zwykle się robi, żeby stworzyć typ mężczyzny, który wszystkich kocha i w którym wszyscy się kochają z powodu jakiejś niezrozumiałej, magnetycznej siły przyciągania.

Taka wersja byłaby nudna?

- Wyolbrzymiona. Nie czytamy tak Płatonowa. Dla nas to historia normalnych ludzi. To losy kilku rodzin, które mogłyby wydarzyć się gdziekolwiek i kiedykolwiek. To świetna okazja do studiowania i analizowania życia codziennego. Tym, którzy postrzegają Płatonowa jako Hamleta czy Don Juana, najpewniej umyka fakt, że Czechow w tym prezentowaniu postaci był dość ironiczny.

Podobno gdy zaczynasz pracę w nowym miejscu, lubisz grać z jego estetyką.

- Czasami tak, czasami nie. To zależy. Mogę powiedzieć, że tutaj, w Starym Teatrze, pracuję z naprawdę znakomitym zespołem aktorskim,

a w mojej profesji nie zdarza to się tak często. Dlatego jestem wdzięczny za to zaproszenie do pracy. Ta przyjemność pracy z tymi ludźmi jest tak duża, że nie ma tutaj w ogóle potrzeby myślenia o tym, żeby przekroczyć jakąś estetykę. Myślimy o przedstawieniu, a wszystko, co z nim niezwiązane, pozostawiamy na zewnątrz.

"Płatonow" chyba nie wywoła protestów, jak miało to miejsce przy okazji "Idealnego męża", którego realizowałeś w MchT? Podobno tam aktywiści z prawosławnej organizacji przerwali spektakl. W Starym Teatrze zakłócono z kolei "Do Damaszku" w reż. Jana Klaty.

- Mam nadzieję, że nie. Ale ludzie, którzy przerywają spektakle lub protestują przeciwko czemuś, nie robią tego z jakiegoś realnego powodu, ale dlatego, że mają takie pragnienie. W Rosji mówię, że nie powinniśmy w ogóle przywiązywać uwagi do tych gorączkujących się ludzi. Dopóki zachowanie na scenie nie łamie prawa, nie powinno to być w ogóle tego typu zagadnieniem. Gdyby przykładowo ktoś kogoś zabił na scenie, wtedy sprawa byłaby inna. Byłyby aresztowania i konsekwencje. Nie powinno być restrykcji w teatrze. W estetyce, w sposobie prezentowania tematu, w artystycznym spojrzeniu. Jeśli restrykcje się zdarzają, to rozwój sztuki, kultury oraz człowieka się zatrzymuje. To ewidentne. Nawet Kościół się rozwija, odnawia się za sprawą nowych ludzi. Wreszcie to chrześcijańska cywilizacja stawia w centrum człowieka i jego uznaje za największą wartość. Nie społeczeństwo, nie grupę ludzi, nie partię, ale człowieka. Dlaczego ze sztuką miałoby być inaczej?

Polskie media swego czasu określiły cię "rosyjskim Warlikowskim". Odpowiada ci to porównanie?

- Nie, ponieważ mam bardzo różnorodne przedstawienia. To nie jest jednolity styl czy estetyka. Lubię Krzysztofa Warlikowskiego, lubię Krystiana Lupę, Christopha Marthalera, lubię Eimuntasa Nekrośiusa. Lubię różnorodnych artystów i różnorodny teatr. Estetyka, w jakiej w danym momencie pracuję, bierze się z różnych składowych - tytułu, aktorów, z którymi pracuję, kraju, w którym tworzę, ale też z mojej własnej kondycji. Myślę, że to porównanie do Warlikowskiego było błędnym wnioskiem wyciągniętym na podstawie spektakli "Idealny mąż" czy "Lear. Komedia", które tutaj w Polsce prezentowałem jakiś czas temu.

Z czym wiąże się dla ciebie praca w innym kraju?

- To zawsze jakiś stres, wyzwanie, niepokój związany z językiem, tęsknota za rodziną, która przebywa w Moskwie. Teraz język polski rozumiem coraz lepiej i rozumiemy się z aktorami. Jeszcze trochę i będę mówił po polsku. Krok po kroku.

UWAGA! WYDARZENIE:

W sobotę o godz. 19.15 premiera "Płatonowa" Antona Czechowa na Scenie Kameralnej Starego Teatru (ul. Starowiślna 21). Kolejne spektakle: 20 i 22.12, 7.01. Bilety ulgowe 35 zł, normalne 55 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji