Artykuły

Między życiem a sztuką

Najnowsza premiera Teatru Wiel­kiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu jest finalnym efektem tak wielu wydarzeń, że można by o nich napisać kolejną książkę. A od książ­ki "Galina. Historia mojego życia", wydanej w 1985 roku autobiografii światowej stawy rosyjskiej śpiewacz­ki Galiny Wiszniewskiej wszystko się zaczęto. Choć życie jej samej trwa już od 1926 roku.

Przełożenie na język operowy ży­cia artysty wciąż obecnego wśród współczesnych wydaje się przedsię­wzięciem skazanym na niepowodze­nie, nawet jeśli jest to życie tak barw­ne jak w najbardziej wymyślnym sce­nariuszu. Bo takie było i jest życie Galiny Wiszniewskiej i jej męża Mścisława Rostropowicza, światowej sta­wy wiolonczelisty i dyrygenta. Za­pewne o sukcesie całego przedsię­wzięcia zadecydowała jego warstwa polityczna, tak pełna dramaturgii, tak determinująca losy milionów, losy sztuki i artystów, tak zrozumiała wreszcie dla odbiorców, którzy skut­ków oddziaływania tej polityki wciąż doznają.

Poznańska realizacja opery Mar­cela Landowskiego udanie wykorzystuje także inny dający możliwość osiągnięcia powodzenia czynnik. Jest nim otwartość dzieła librecisty i kompozytora, umożliwiająca reżyse­rowi i kierownikowi muzycznemu su­biektywne kształtowanie ostatecznej wersji opery, często na podstawie własnych w tematycznym obszarze doświadczeń i przeczuć.

Znakomicie nośny i konsekwent­nie wykorzystany stał się pomysł "jednego" miejsca akcji, owego dworca, na którym zbiegają się i krzyżują nitki losów bohaterów. Po­zwolił on reżyserowi Markowi Weissowi-Grzesińskiemu w mrocznej, wielofunkcyjnie zakomponowanej przez Borisa F. Kudlickę scenerii, po­tęgującej dramaturgię akcji, wielo­krotnie wędrować w czasie i pomię­dzy jawą a snem (znakomite sceny: zabójstwa Skarpiowa, pierwszego egzaminu wokalnego, wspomnień o babci, wizyty Stalina, dramatu Odmieńca, czy wyjazdu z Rosji). Dobry okazał się także pomysł czasowego zwielokrotnienia postaci Galiny (Ewa Iżykowska, Agnieszka Kozłowska i Ewelina Jurga).

Muzyka Marcela Landowskiego (obecnego na spektaklu) jest skom­plikowana, wielowarstwowa, miej­scami bardzo trudna, z wyraźnymi koligacjami "rosyjskimi". Wśród cy­tatów największe wrażenie (także na obserwującej osobiście spektakl Ga­linie Wiszniewskiej) robi zręcznie wplecione oryginalne (z taśmy), jej własne wykonanie arii z "Aidy". Z wykonawstwem warstwy muzycznej dzielnie radzi sobie większość wyko­nawców. Imponuje zwłaszcza chór; solistom niestety problemy stwarza dykcja - mimo polskiej wersji tek­stu. Duże uznanie należy się orkie­strze teatru i kierującemu całością dyrygentowi Marcinowi Sompolińskiemu.

Ogromne wrażenie wywarł subspektakl, obserwowany na dużej ta­blicy świetlnej. Była to twarz samej Galiny Wiszniewskiej, chłonącej sa­mą operę, ale i przeżywającej raz jeszcze swoje dotychczasowe życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji